Zaczął 1 listopada 2003, a skończył 10 stycznia 2012 roku. Ponad osiem lat. Dzień w dzień na nartach. Pokonał ponad 98 milionów metrów różnicy poziomów. Niemiec z Düsseldorfu od trzydziestu lat pracujący w Copper Mountain w charakterze operatora ratraka (praca w nocy, jazda w dzień!!!) dopiero po 2993 dniach zrobił sobie wolne i nie poszedł na narty. A jego imię to Rainer Hertrich. Każdego dnia wsiadał na swój motocykl i jechał pod wyciąg. Niezależnie czy padało, czy świeciło piękne słońce. W czerwcu przenosił się do Oregonu, gdzie jeździł na Mount Hood. Mieszkał tam w namiocie. Potem wsiadał w samolot i leciał do Ameryki Południowej, by wykorzystać tamtejszą zimę. Do Colorado wracał w październiku. Aby nie opuścić ani dnia, musiał planować każdy swój ruch z kosmiczną precyzją. Trudno sobie wyobrazić 50 czy sto dni jazdy z rzędu. Ale trzy tysiące? Pytanie zatem dlaczego przerwał, dlaczego musiał faktycznie odpocząć? Ze względu na arytmię serca. Nakaz kardiologa. W ramach odwyku od narciarstwa wybrał się nad morze. Na plażę. Trudno się chyba dziwić…. To była siła wyższa, bo wcześniej nic nie było w stanie go ściąć z nóg. Ani zwichnięty bark, ani złamane żebra, ani wysokie gorączki. Nie było usprawiedliwienia.
Chciałem dociągnąć do trzech tysięcy dni, ale zabrakło mi tygodnia. Faktycznym celem było osiągnięcie stu milionów metrów różnicy poziomów. Według moich wyliczeń mogłem to osiągnąć, gdybym wytrzymał do 29 lutego.
Jego wyczyn został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa, choć w oddzielnej kategorii od narciarstwa jako takiego, gdyż Hertrich jeździ techniką telemarkową. To jednak ma zostać poddane dyskusji.