Puchar Świata polega na bywaniu
– powiedział mi Dariusz Urbanowicz, gdy nagrywałem z nim czternasty odcinek mojego podcastu. To chyba sentencja najlepiej oddająca to, co czuję dziś – kilkanaście godzin przed rozpoczęciem zawodów 3Tre w legendarnej Madonnie di Campiglio. Dla większości z nas – kibiców – zmagania o Kryształową Kulę to tylko kilkadziesiąt minut na antenie Eurosportu. Jednak percepcja tego co się dzieje przy okazji święta lokalnej społeczności, na 100% zaangażowanej w perfekcyjne przygotowanie tego jednego dnia w roku, jest zupełnie inna, gdy na chwilę wtopisz się w objazdowy cyrk, który zimą przemierza alpejskie kurorty.
Zawody alpejskiego Pucharu Świata są zazwyczaj marginalizowane przez ośrodki turystyczne, nastawione na zwabienie jak największej liczby turystów znad Wisły do swojego regionu. Tym bardziej zaskoczony byłem, gdy podczas corocznego jesiennego spotkania dla dziennikarzy Fabio Gerola z biura promocji regionu, jako jedną z atrakcji Trentino wymienił słynne nocne zawody w Madonnie di Campiglio.
Mimo bardzo napiętego grafiku, bez chwili zwątpienia przyjąłem zaproszenie na to wyjątkowe wydarzenie. I w ten oto sposób początek roku spędzam w najgorętszym miejscu w Trentino, mimo że temperatura jest tu zgoła odmienna niż na naszym wyjątkowo ciepłym Mazowszu.
Wyjazdy prasowe rządzą się swoimi prawami. Dziennikarze mają być przyjęci po królewsku i nie inaczej jest tym razem. Blichtr i splendor hoteli w których bywamy nie jest tym, na czym mi zależy. Ale to, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znaleźliśmy się w sali balowej, w której bawili niegdyś najznamienitsi członkowie dynastii Augsburgów, robi na mnie wrażenie. Co ciekawe imprezujemy razem z absolutnie największymi tuzami narciarstwa alpejskiego. Wśród gości przewijają się m.in. Alberto Tomba, Marc Girardelli i Piero Gros. Na scenie wymiata Ivica Kostelić, który gra „Johnny B. Goode”, przypominając mi jeden z moich ulubionych filmów, czyli „Back To The Future” z wspaniałym Michalelem J. Foxem w roli głównej. Gdy gasną już światła i wszyscy zaczynają rozchodzić się do domów, na parkiecie zostaje jeszcze Markus Waldner – dyrektor zawodów mężczyzn. Kto by przypuszczał, że jest takim dansjorem! Z głośników leci „Highway To Hell” AC/DC, więc razem skaczemy pod sceną w szaleńczym tempie. Giorgio Rocca dopija ostatni kieliszek wina na rozchodniaczka. Widać, że jest mu dobrze w towarzystwie. Swoją drogą polecam śledzić mój kanał na Instagramie, na którym pokazuję nieco więcej rzeczy „od kuchni”.
Wróćmy na chwilę do wieczoru poprzedzającego imprezę. Tradycyjnie na rynku odbyło się uroczyste wręczenie numerów. Swoją drogą jestem bardzo ciekawy, w którym momencie sezonu zawodnikom nudzą się te oficjalne ceremonie losowania. Organizatorzy prześcigają się w wymyślaniu coraz bardziej oryginalnych sposobów na ustalanie kolejności startowej. Pamiętam rzucanie śnieżkami w Ortisei przed zawodami w Val Gardenie, strzelanie z laserowego karabinu w Kronplatz, a dziś na Piazza Sissi było losowanie nart z zaklejonymi numerami. Jedynkę odsłonił mój faworyt na jutro Ramon Zenhausern, a Dave Ryding wybrał trzynastkę i powiedział, że to będzie jego szczęśliwa liczba.
Kocham zawody 3Tre. To mój ulubiony slalom w całym sezonie Pucharu Świata. Zróbcie jutro hałas na mecie, a pokażę Wam dobrą jazdę
– powiedział sympatyczny Angol, który jest pierwszym reprezentantem wyspiarzy z realnymi szansami na zwycięstwo w Pucharze Świata.
O tak, dziś będąc w tym legendarnym miejscu poczułem tę samą pasję, z którą jako etatowy pracownik redakcji NTN Snow & More w 2012 roku ruszałem z naczelnym do Garmisch-Partenkirchen na mistrzostwa świata. Jednak bycie tu i teraz, w sąsiedztwie najlepszych narciarzy, to wspaniała nagroda za ciężko przepracowane lata w narciarskim wydawnictwie. A najwspanialsze przecież jeszcze przede mną. To właśnie jutro, a właściwie dziś, bo zegar wybił północ kilka minut temu, wydarzy się to najciekawsze.
Zajrzyjcie tu niebawem. Opowiem Wam o tym, co za kilka lat stanie się tylko jedną z wielu zapisanych kart obok zwycięstw Ingemara Stenmarka czy Alberto Tomby w legendarnych zawodach 3Tre.
Z numerem 66. na trasie pojawi się Michał Jasiczek. Spróbuję złapać go na mecie i porozmawiać chwilę. Zawsze miło, gdy Polak startuje w zawodach Pucharu Świata. To on jako jedyny otarł się tu niegdyś o trzydziestkę. Zabrakło kilku setnych części sekundy…
Oglądajcie transmisję w Eurosporcie. Start pierwszego przejazdu o 17.45, a decydujące starcie trzy godziny później.