Dokładnie 50 lat temu w niemieckim Berchtesgaden odbyły się pierwsze zawody zaliczane do cyklu alpejskiego Pucharu Świata. To był slalom, dokładnie tak, jak dzisiaj w Zagrzebiu. Wtedy, 50 lat temu, pierwszym zwycięzcą został Austriak Heini Messner.
Cykl alpejskiego Pucharu Świata nie rozpocząłby się jednak, gdyby nie szalony upór jednego człowieka – francuskiego dziennikarza sportowego o nazwisku Serge Lang. Przez kilka lat Lang starał się zainteresować działaczy narciarskich serią zawodów, która wyłoniłaby najlepszego narciarza na koniec każdego sezonu. Bez skutku. W sukurs przyszła mu śnieżyca (taka, jak dzisiaj w Zagrzebiu). Latem roku 1966, alpejskie mistrzostwa świata odbywały się w Portillo w Chile, a mocny blizzard na kilka dni uniemożliwiał rozgrywanie konkurencji. Wszyscy nudzili się w wielkim hotelu w dolinie. Wszyscy za wyjątkiem Serge’a Langa, który wykorzystał czas i mając na miejscu większość decydentów przekonał ich do swojej idei. Pierwszym zainfekowanym był Amerykanin Bob Beattie, dyrektor US Ski Team, a potem już poszło z górki. Szwajcar, prezydent FIS, pan Marc Hodler dał swoje błogosławieństwo i obietnicę wsparcia. Alpejski Puchar Świata narodził się na półkuli południowej! Pozostało znaleźć pieniądze, ale i tu Lang miał szczęście. Francuski producent wody mineralnej – firma Evian – zgodził się na sfinansowanie pierwszej edycji. Karuzela ruszyła. Po latach, Lang wspominał, że nazwa World Cup wpadła mu do głowy podczas jednej z rozmów z Hodlerem, kiedy zapytany przez prezydenta FIS musiał szybko coś wykminić, a w Wielkiej Brytanii akurat odbywały się mistrzostwa świata w piłce nożnej noszące tę samą nazwę. Ot taka historyjka.
Dziś w Zagrzebiu wiatr i śnieg rozdawał karty. Mieszanka lodu i naturalnego śniegu spowodowała wiele kłopotów. Pierwszego przejazdu nie ukończyło 21 zawodników. W przejeździe drugim swój kunszt i doskonałe czucie śniegu pokazał włoski weteran – Manfred Mölgg nie dając szans konkurencji. Na miejscu drugim – wreszcie – Felix Neureuther. Trzeci finiszował Kristoffersen. Marcel Hirscher, po serii błędów w drugiej odsłonie zaledwie szósty. Najbardziej było mi szkoda Juliena Lizeroux, który po pierwszym przejeździe zajmował drugie miejsce, ale huraganowe podmuchy wiatru dosłownie zatrzymywały filigranowego Francuza na płaskim odcinku trasy drugiego przejazdu. Ostatecznie dziewiąte miejsce.
We środę w Zagrzebiu fetowano jubileusz i z tej okazji w centrum miasta przygotowano trasę dla alpejskich legend. Dziesiątki tysięcy ludzi obserwowało zmagania niegdyś czołowych zawodników. Na starcie zobaczyliśmy między innymi takie nazwiska jak: Jean Claude Killy (pierwszy zwycięzca cyklu), Karl Schranz, Renate Götschl, Marc Girardelli, Petra Kronberger, Alberto Tomba, Tamara McKinney, Michaela Dorfmeister, Lise-Marie Morerod, Tina Maze, Nicole Hosp, Pernilla Wiberg. Było mnóstwo zabawy i radości.
Jeszcze dzień wcześniej w Zagrzebiu rywalizowały panie. Tym razem – jak niektóre narzekały – na zmuldzonej trasie tryumfowała Weronika Velez-Zuzulowa przed Petrą Vhlovą i Sarką Strachovą. Całe podium w słowiańskich barwach! Miło było to oglądać. Mikaela Shiffrin wypadła w pierwszym przejeździe po wzięciu tyczki pomiędzy narty. Zdarza się.
I tak zaliczyliśmy okrągły jubileusz.