No i zrobiła to! Zwycięstwem w sobotnim slalomie Mikaela Shiffrin ustawiła poprzeczkę największej liczby zwycięstw o jedno oczko wyżej od osiągnięć legendarnego Ingemara Stenmarka, a dzień wcześniej w gigancie wyrównała rekord.
Patrzyłem na to z łezką w jednym i podziwem w drugim oku. Ano Ingemar Stenmark był i jest moim narciarskim idolem. To się nie zmieni. Z drugiej strony uważam Mikaelę Shiffrin za wyjątkową narciarkę. Uwielbiam patrzeć z jaką lekkością pokonuje narciarskie trasy i radzi sobie z przeciwnościami terenowymi lub pułapkami ustawień. Nie ma co ukrywać, Amerykanka jest absolutnie wybitna i zasłużenie nazywa się ją najlepszą w historii naszego sportu. Wielki Ingemar 40 razy zwyciężał w slalomach i 46 w gigantach. Mikaela Shiffrin ma na swoim koncie wygrane we wszystkich alpejskich konkurencjach wliczając w to zjazdy, i rozgrywki równoległe. Oczywiście już w sobotę w niektórych mediach ukierunkowanych na budowanie sensacji pojawiły się głosy, że Ingemar miał trudniej. W trakcie trwania jego kariery obowiązywała bowiem zasada, że jedynie najlepsza piątka z pierwszego przejazdu startuje w odwrotnej kolejności. Jeśli więc – załóżmy – Stenmark po pierwszym przejeździe zajmował 20. miejsce, to w drugim startował właśnie z takiej pozycji. Dziś profitowałby jadąc po mniej zciuchanej trasie. Nie sądzę, żeby akurat to miało jakiekolwiek znaczenie. Wydaje mi się jednak, że dziś konkurencja jest znacznie bardziej wyrównana i więcej zawodniczek znajduje się na najwyższym poziomie niż miało to miejsce w czasach legendarnego Szweda. Ciekawostką jest również fakt, ze Mikaela Shiffrin pobiła rekord Stenmarka właśnie w Åre, czyli na trasie, na której osiągnęła pierwsze swoje zwycięstwo i dokładnie w rocznicę swojego debiutu w Pucharze Świata. Fajne jest również i to, iż Amerykanka nie powiedziała zapewne jeszcze ostatniego słowa i być może sprawdzi się proroctwo Ingemara Stenmarka, że stać ją na ponad 100 zwycięstw. Trzymamy kciuki!
W piątkowym gigancie Mikaela miała sporą przewagę już po pierwszym przejeździe, ale w drugim błyszczała Federica Brignone skracając dystans do Amerykanki o 0,4 sekundy. Na miejscu trzecim, ku uciesze licznie zgromadzonej publiczności i samej zainteresowanej Sara Hector. Maryna Gąsienica Daniel po bardzo dobrym pierwszym przejeździe zajmowała piąte miejsce. Szczególnie skutecznie zjechała dolną część trasy, gdzie zanotowała czas identyczny, jak Shiffrin. Niestety przejazd drugi nie ułożył się po myśli zawodniczki (i naszej też) i Polka spadła na pozycję dziewiątą. Czyżby nerwy? Być może, gdyż w drugiej próbie brakowało jej dynamiki, którą pokazała w przejeździe pierwszym. To, moim zdaniem, mogła być jedna z tych okazji na upragnione miejsce na pudle. Trudno…
Sobotni slalom to przede wszystkim rekord Shiffrin, która wyprzedziła Holdener i Swenn-Larsson, ale także wspaniała jazda kilku mniej znanych zawodniczek. W przejeździe drugim najlepszy czas zanotowała Szwedka Cornelia Oehlund, drugi Nicole Good, a trzeci Melanie Meillard. Szczególnie ta ostatnia zasługuje na wielkie brawa. Melanie cztery lata temu była największą nadzieją szwajcarskiego zespołu. Szereg bardzo poważnych kontuzji zatrzymał rozwój tej bardzo utalentowanej alpejki. Siódme miejsce z Åre daje nadzieję na przyszłość, szczególnie, że Szwajcarka zdaje się odzyskiwać swoją niezwykłą lekkość poruszania się na nartach i nieprawdopodobne czucie podłoża. Swój dobry wynik Melanie zadedykowała koleżance z zespołu Aline Danioth, która właśnie po raz trzeci poważnie uszkodziła kolano. Taki ciężki to sport.
W cieniu rywalizacji pań (ach te rekordy) ścigali się też panowie w Kranskiej Gorze. Już w sobotę zwycięstwem w gigancie wielką Kryształową Kulę za sezon 2022/2023 zapewnił sobie cudownie jeżdżący Marco Odermatt, wyprzedzając Alexisa Pinturault i Henrika Kristoffersena. W niedzielę Szwajcar zwyciężył po raz kolejny, szósty już raz wygrywając gigant w jednym sezonie. Tym samym poprawił szwajcarski rekord Michaela von Grünigena, któremu udało się zwyciężyć pięciokrotnie w takcie tego samego sezonu. Najwspanialsze w jeździe Marco Odermatta jest to, że zawodnik ten prawie nigdy nie realizuje idealnych przejazdów, ale zawsze popełnia mniejsze lub większe błędy. Pomimo to jest piekielnie szybki oraz fenomenalnie rozgrywa zawody pod względem taktycznym. Wielki talent i mocna głowa! W niedzielę Odermatt pokonał Kristoffersena i Pinturault. Na uwagę zasługuje też postawa „młodej strzelby” z Włoch, czyli Filippo Della Vite. Będziemy mieli pociechę z tego bardzo jeszcze młodego zawodnika, gdyż wolę walki ma niesamowitą.
Przed nami jeszcze tylko finały w Soledeu i zakończymy sezon.