Podczas piątkowego rozdania nagród z finału studenckiej ligi AZS Winter Cup organizatorzy przekazali smutną wiadomość – AMPów nie będzie. Czym mogło skończyć się odwołanie Akademickich Mistrzostw Polski? Tylko chyba w tej lidze, zawodników stać było na to, by stworzyć własny event będący odpowiedzią na zaistniałą sytuację.
Szybka decyzja, znalezienie stoku, organizacja nagród, regulaminu i osób technicznych. Dwie godziny i załatwione. Dnia następnego o godzinie 14 rozpoczną się Akademickie Mistrzostwa Bułgarii. Plan? Stworzyć imprezę, która przyćmi smutek po odwołanych zawodach. A było tak: o godzinie 13:30 przed parking przy stoku UFO przychodzi pochód ponad 50 zawodników uzbrojony w pełen sprzęt startowy. Jak określił to później Maciej Żabski:
tak absurdalnego widoku dawno nie można było doświadczyć, a na UFO to już na pewno nigdy.
W tym czasie Adam Chrapek rozkłada już arcytrudny gigant, gdzie zawodnicy będą musieli wykazać się niezwykłym kunsztem reagowania kryzysowego w przyciasnych przejazdach i niespotykanie rozstawionych bramkach (tzw. „bułgarach”). Potem następuje odprawa, rozgrzewka poprowadzona przez Kabana-alpejczyka (Szymona Drużbę) i oglądanie trasy pod batutą najlepszych zawodników AZS Winter Cup. Start odbywa się w kolejności zgłoszeń. Mając na uwadze zabawowy charakter imprezy zawodnicy decydują się na start na wszelaki sposób: w strojach przygotowanych na tematyczne DISCO AMP-y, tyłem, jadąc pługiem, w tandemie czy nawet pięcioosobowej gąsienicy. Po gigantowej konkurencji przychodzi czas na rywalizację w slalomie. Przebieg jest całkiem podobny, znów delegatem technicznym jest Adam Chrapek, pomaga mu tym razem Antoni Zalewski. Na trasie można znaleźć skośne łokcie i poczwórne wertikale, „bułgary” przed samą metą na wyhamowanie zawodnika i bramkę zmuszającą do pokonania jej w kucki. Znów nie brakuje brawurowej jazdy tyłem, bez kijów, czy z piruetem co zakręt. Wyniki zapisywane skrupulatnie w trybie live na kartonie z pobliskiego sklepu będą później podstawą do wyłonienia zwycięzców.
I tak: na miejscu pierwszym ląduje Katarzyna Czerlunczakiewicz, na drugim Maria Strzeżek, a na trzecim AZS-owa pani Kasia. Wśród panów wygrywa Szymon Drużba prześcigając Antka Szczepanika i Dominika Białobrzyckiego. Według czasów z wspomnianego wcześniej kartonu wynikało, że wygrać powinien Szymon Dawidów, prześcigając kolegów o dwie sekundy, natomiast organizatorzy (w tym ja) stwierdzili, że to niemożliwe i przyznali mu 3 karne sekundy.
Zawody te mogą być dowodem braterskiej więzi panującej w akademickim środowisku. Kto nie był niech żałuje, kto był będzie opowiadał o tym swoim wnukom. Poniżej drobna filmowa relacja z zawodów.