Podcast: Odtwórz w nowym oknie | Pobierz (kliknij prawym) (Czas trwania: 6:00 — 5.7MB)
Kiedy opadł już kurz bitewny w Sölden możemy pokusić się o krótką analizę wydarzeń z ostatniego weekendu.
Tym razem na szczęście całkiem, całkiem dopisała pogoda, choć panie trochę narzekały na bardzo silny wiatr, który potrafił tu i ówdzie przyhamować mniej szczęśliwe zawodniczki. Pomimo ciepłej aury trasa wytrzymała znakomicie, a stało się to za pomocą współczesnej chemii. Na dodatek mniej więcej tydzień przed zawodami na lodowcu spadł obfity deszcz, który na sporą głębokość przemoczył śnieg, później zaś przyszedł nocami mróz. O nie, na pewno na trasie na lodowcu Rettenbach miękko nie było. Było za to bardzo emocjonująco.
W pierwszym przejeździe pań mniej więcej wszystko wyglądało po staremu. Znaczy to, że po wspaniałym, pewnym i płynnym przejeździe Mikaela Shiffrin objęła prowadzenie, ale zaledwie o 0,14 sekundy przed młodą strzelbą z Nowej Zelandii Alice Robinson. Zajmująca po pierwszym przejeździe trzecie miejsce Federica Brignone traciła do zwyciężczyni już prawie sekundę (0,86 sek.). Pozostałe panie jeszcze więcej, choć odstępy nie były zbyt duże i wiele mogło się jeszcze wydarzyć (co zresztą się stało). Wiadomym było tylko, że jeśli nie zajdą nieprzewidziane okoliczności, to końcowa walka rozegra się pomiędzy dwoma najlepszymi z pierwszego. I tak też się stało. Ostatecznie na trzecią pozycję po bardzo dobrym, lecz nie najszybszym przejeździe wskoczyła Tessa Worley. Ku rozpaczy wielu, a radości innych Mikaela Shiffrin nie utrzymała pozycji pierwszej przegrywając z młodziutką Alice o 0,06 sekundy. Tym samym ucinając wszystkie spekulacje na temat szczęścia, które jakoby towarzyszyło jej podczas zeszłosezonowych finałów w Andorze, kiedy to zajęła miejsce drugie. Jedną z osób, które trafnie przewidziały miejsce Nowozelandki była nasza była mistrzyni giganta Dagmara Krzyżyńska. Daga po zawodach powiedziała:
Alice pokazała się z najlepszej strony. Biorąc pod uwagę, że wiele zawodniczek jest kontuzjowanych, a kilka zakończyło karierę, to otworzyła się przestrzeń dla tych młodych gniewnych. Robinson wykorzystała to idealnie. Pokazała, że będzie dużą inspiracją dla zawodniczek, które chcą dostać się do pierwszej trzydziestki Pucharu Świata. Jej sukces będzie na pewno motywujący dla takich dziewczyn, a tym, które już kilka lat się ścigają da dużo do myślenia.
Jakże słuszne są to słowa. Zwycięstwo Alice Robinson to piąte sto punktów dla Nowej Zelandii. Wcześniej cztery razy slalomy APŚ wygrywała Claudia Riegler mając jednak ten handicap, że w połowie była Austriaczką.
Niestety drugi przejazd nie zakończył się szczęśliwie dla Berandetty Schild, która po groźnie wyglądającym upadku została odtransportowana helikopterem z trasy. Austriaczka jest już po operacji rekonstrukcji więzadła krzyżowego w kolanie. Berandette na szczęście nie traci humoru i zapowiada powrót na alpejskie stoki. Objawieniem drugiego przejazdu było szóste miejsce Marii Therese Tviberg z Norwegii. Startując z numerem 58. nie tylko dostała się do finałowej trzydziestki, ale zaliczyła najlepszy czas drugiego przejazdu i ostatecznie skończyła na miejscu szóstym. Brawo!
W niedzielę ścigali się panowie. Główne pytanie dnia brzmiało: jak dwóch największych pretendentów do korony po Marcelu poradzi sobie z trudami otwarcia sezonu? Z tego pojedynku pomiędzy Alexisem Pinturault i Henrikiem Kristoffersenem zdecydowanie zwycięsko wyszedł Francuz (o w połowie norweskich korzeniach). Szczególnie drugi, fantastycznie pewny i mocny przejazd Alexisa po trochę już zniszczonej trasie mógł się bardzo podobać. Kristoffersen zajmując ostatecznie 18. miejsce wypadł w tym porównaniu blado i to zarówno fizycznie, jak i technicznie. Pamiętajmy jednak, że sezon dopiero się zaczyna. Na miejscu drugim kolejny Francuz w osobie Mathieu Faivre’a, który jeszcze we czwartek nie był pewny swojego startu w zawodach, tłumacząc się zaległościami treningowymi. No, jeśli tak jeździ Mathieu kiedy przygotowany nie jest, to strach pomyśleć co będzie, kiedy będzie miał pełnię formy. Miejsce trzecie poszło w ręce Žana Kranjca – Słoweńca, który już nie raz udowadniał, że giganty jeździć potrafi. Cieszy też piąte miejsce starego mistrza Teda Ligety’ego, który wreszcie, po latach wchodzi w sezon będąc w pełni zdrowym człowiekiem. Podobnie, jak w konkurencji pań drugi przejazd należał do 19-letniego Norwega Lucasa Braathena, który do zawodów ruszył z numerem 40., a skończył na miejscu szóstym.
Głębsza analiza startów w Sölden, jak zwykle w kolejnym numerze Magazynu NTN Snow & More.