Wydarzenia z dzisiejszego finału slalomu to kwintesencja akademickich zawodów narciarskich. Wspaniała rywalizacja sportowa, słoneczna pogoda, genialna atmosfera na mecie, tłum obserwujący zmagania, zwycięstwa faworytów, bolesne porażki i niespodzianki – za to wszystko kochamy zakończenie studenckiego sezonu na Harendzie. Po pięknej walce tytuły mistrzowskie wywalczyli Iwona Kohut (AWF Wrocław) i Dominik Białobrzycki (AWF Katowice).
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z FINAŁU SLALOMU AMP 2018 W ZAKOPANEM
Finał slalomu jest kulminacyjnym momentem podczas Akademickich Mistrzostw Polski. To wydarzenie od lat przyciąga na metę tłumy zawodników, którzy zakończyli rywalizację na etapie eliminacji, powoduje zwiększone zainteresowanie mediów oraz sprzyja dobrej zabawie. Wszyscy zdają sobie sprawę, że to ostatnia chwila rywalizacji na śniegu przed wieczorną ceremonią rozdania medali.
Punktualnie o 9 swój przejazd rozpoczęli panowie. Ustawiacz slalomu raczej łagodnie potraktował zawodników, ponieważ odległości między bramkami były dość spore. Być może stwierdził, że świętowanie zakończenia AZS Winter Cup do późnych godzin nocnych nie będzie sprzyjało szybkim i zwinnym ruchom. Znalazło to potwierdzenie w rzeczywistości – żaden z faworytów nie miał większych problemów na trasie, aczkolwiek odnieść można było wrażenie, że część z nich nie dała z siebie 100% możliwości i jechała dość zachowawczo. Szymon Mitan (AGH Kraków), Przemysław Gałuszka (AWF Katowice), Kamil Krawczyk (SGH Warszawa) i Antoni Szczepanik (SGH Warszawa), czyli zawodnicy świetnie spisujący się w tej konkurencji, znajdowali się poza pozycjami medalowymi. Tak jakby badali rywali i chcieli przypuścić decydujący atak w drugim przejeździe. Ale jak tu gonić, skoro straty spore? Liderem po pierwszym przejeździe był Dominik Białobrzycki. On zjechał pewnie, w swoim stylu, ale komfortu nie dawała przewaga 0,05 sek. nad drugim Jakubem Tabaszewskim (AWF Katowice). Na trzecim miejscu uplasował się Peer Scott Steinsvoll (CM UJ Kraków). Norweg miał realne szanse na zapisanie się w historii AMP, jako pierwszy obcokrajowiec z medalem.
W drugim przejeździe wszyscy spodziewali się szaleńczego pościgu Mitana, wszakże po zdobyciu Kryształowych Kul w Akademickim Pucharze Polski oraz złota w gigancie na najważniejszej imprezie, brakowało tylko czwartego trofeum. Pierwszym mocnym uderzeniem był przejazd Huberta Knurowskiego (UMe Łódź), który został autorem najlepszego czasu przejazdu i długo nie schodził z fotela lidera. Ale prawdziwą bombę, która przyćmiła wszystko pozostałe, przygotował Adam Sobota (UE Poznań). Wszyscy zgromadzeni na mecie przecierali oczy ze zdumienia, gdy kolejni zawodnicy wpadali na metę, a Adam wciąż pozostawał niepokonany. Gdy z trasy wyleciał Mitan, a Steinsvoll nie pokazał niczego szczególnego, jasnym stało się, że zawodnik z Poznania wyjedzie z Zakopanego z medalem.
Nawet w snach nie marzyłem o tym, by zdobyć medal Akademickich Mistrzostw Polski. Gdy przyjechałem tutaj i zobaczyłem rywali, to moim celem było zajęcie miejsca w drugiej dziesiątce. To było realne do osiągnięcia. Jeszcze mam problem z plecami, więc tym bardziej jestem zaskoczony. W zawodach AZS Winter Cup moją najlepszą pozycją była dziewiąta. Jestem w szoku! Kluczem do sukcesu była stabilna, płynna jazda. Starałem się nie ryzykować i myślę, że stąd ten wynik
– powiedział nie mogący uwierzyć w swoje szczęście alpejczyk. Na starcie pozostało dwóch wielkich slalomistów. Każdy z nich zdawał sobie sprawę, że za dwie minuty wszystko będzie jasne, a losy tytułu mistrzowskiego są w ich rękach (a właściwie nogach). Ruszył Tabaszewski. Bez żadnego zachwiania mknął do mety. Jechał tak płynnie, że aż wyglądało to wolno. Ale ogromna przewaga z pierwszego przejazdu nie dawała żadnych nadziei Sobocie. Z przewagą 1,10 sek. Jakub zasiadł na miejscu lidera i przyglądał się poczynaniom Dominika. A ten zrobił to, co robi mistrz – po prostu powiększył przewagę do 0,84 sek. i mógł unieść ręce w górę w geście tryumfu. Na gorąco, tuż po otrzymaniu gratulacji od rywali tak skomentował sukces:
Wykonałem naprawdę dwa dobre przejazdy. W pierwszym może było ciut za spokojnie, a teraz postawiłem wszystko na jedną kartę. Chciałem tego złota, bo w slalomie jeszcze nie miałem. Górny odcinek przejechałem bardzo dobrze – myślę, że właśnie tam zapewniłem sobie to zwycięstwo. Widziałem ze startu, że chłopaki na styk wchodzą w wertikal. Ja miałem małe zachwianie kawałek wcześniej za łokciem i może to sprawiło, że końcówkę jechałem z mniejszą prędkością i już do mety było łatwo.
Dla Jakuba było to drugie srebro tych mistrzostw. Czy pozostał niedosyt?
Ze srebra w slalomie jestem bardzo zadowolony, bo to jest konkurencja, w której nie czuję się dobrze. W gigancie jest pewien niedosyt, bo strata do złota była bardzo mała i głównie szykowałem się na gigant. Dziś w drugim przejeździe chciałem atakować. Przewagę nad trzecim zawodnikiem miałem dość sporą, więc miałem odrobinę zapasu w razie popełnienia błędu. Byłem pewien, że Dominik nie będzie hamował – musiałem się rzucić. Ale, jak wszyscy wiemy, Dominik jest świetnym slalomistą i pokazał klasę w drugim przejeździe. Warunki na trasie były ok. Co prawda układy bramek na tych zawodach są bardzo charakterystyczne, ale wszyscy się już do tego przyzwyczaili, więc każdy może potrenować coś takiego.
Jako ciekawostkę warto dodać, że żaden z zawodników startujących w tegorocznym Akademickim Pucharze Polski nie znalazł się na podium mistrzostw w slalomie. Czyżby maraton wydarzeń na Harendzie, który trwał od piątku odbił się czkawką ostatniego dnia? Na zmęczenie narzekał Szymon Mitan, który był zawiedziony dzisiejszym wynikiem.
W rywalizacji pań faworytką do złota była Zuzanna Czapska (PW Warszawa). Jedyne, co mogło sprawić, że tytuł mistrzowski wywalczy inna zawodniczka, to jakiś poważny błąd. A przecież o taki między bramkami slalomowymi nie trudno. Przez większą część trasy wszystko układało się po myśli Czapskiej. Jednak problemy w końcówce i niemal dwie sekundy straty do liderki sprawiły, że szanse na złoto pozostawały w sferze iluzji. A liderką okazała się ta, która zdominowała Akademicki Puchar Polski. Iwona Kohut wyprzedziła Magdalenę Kłusak (AWF Katowice) o 0,21 sek. oraz Magdalenę Niewiadomą (UEK Kraków) o 0,37 sek.
W drugim przejeździe pań szykowała się powtórka z piątkowego finału AZS Winter Cup, czyli pojedynek Kohut z Niewiadomą oraz próba obrony tytułu przez Kłusak. Zagadką pozostawało to, czy Czapskiej uda się zaprezentować na tyle dobrze, by wskoczyć na podium. Zuzanna zrobiła wszystko, żeby tak się stało. W drugim przejeździe uporała się z trasą najszybciej ze wszystkich pań i rozpoczęło się odliczanie. Kolejne rywalki po przekroczeniu linii mety znikały jak niepyszne w tłumie kibiców, a Czapska wciąż bujała się na fotelu liderki. Dopiero rewelacja slalomowego sezonu akademickiego Magda Niewiadoma zmieniła ją na prowadzeniu. Medal był więc pewny. Gdy na „kresce” zameldowała się Kłusak, oczy Niewiadomej błysnęły mocniej. Może uda się tym razem? Ale Kohut jechała jak zaczarowana. Nic nie wybijało jej z rytmu, nic nie było w stanie zmącić jej planu. Spiker wykrzyknął „Iwona, jesteś pierwsza!” i w ten sposób poznaliśmy nową mistrzynię. Po złapaniu oddechu złota medalistka wypowiedziała te oto słowa:
Magda była niestety osłabiona przez infekcję, ale walczyła dzielnie – wielki podziw dla niej. Bardzo się cieszę, że zdobyła drugie miejsce. Próbowała do końca, ale ja też. Udało się wytrzymać psychicznie. Ostatnio rozluźniłam się nieco, więc nerwy mnie nie zjadły. Wczoraj potrenowałam miękką nogę w karczmie – to musiało się przydać. W przeszłości trochę jeździłam w takich warunkach, więc dobrze się dziś czułam.
Z jednej strony zmartwiona, ale też szczęśliwa była Magda Niewiadoma:
Znowu Iwona nie dała za wygraną i cały czas mi ucieka, ale powolutku, powolutku, może ją kiedyś dogonię. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się, że pokonam Zuzę Czapską i Magdę Kłusak, szczególnie po problemach żołądkowych, które mieliśmy w Hanusinej Chałupie. Myślałam, że będzie gorzej. Jednak siadły mi oba przejazdy, nie popełniałam błędów. Była to mega spokojna, solidna jazda bez szaleństw i to zadziałało. Moim priorytetem była obrona medalu, nie myślałam o ataku na drugą pozycję, ale fajnie, że wyszło!
Zuzanna Czapska opowiedziała za to o problemach, jakie przydarzyły jej się w pierwszym przejeździe:
Szłam piecem od góry i na wertikalu tak się rozpędziłam, że spadłam z linią. Musiałam skorygować tor i odpychać się kijami by dotrzeć do mety. Niedosyt pozostanie, bo liczyłam na drugie złoto. Biorąc pod uwagę to co mi się przytrafiło na płaskim odcinku w pierwszym przejeździe, jestem zadowolona, że udało mi się wskoczyć do trójki. Wierzyłam, że to zrobię. Jestem trochę niezadowolona z drugiego przejazdu, bo on mógł być jeszcze lepszy.
Największymi przegranymi tych mistrzostw są niewątpliwie broniący tytułu w slalomie Andrzej Dziedzic i jego kolega z uczelni Mateusz Habrat (obaj ALK Warszawa). Panowie zaprezentowali się znacznie poniżej oczekiwań w gigancie, a rywalizację w slalomie zakończyli na etapie eliminacji. Zapewne nie tak wyobrażała sobie zakończenie mistrzostw Magdalena Kłusak, która rok temu wywalczyła złoto w slalomie. Niepocieszony wydawał się też Antoni Szczepanik – miejsca daleko od strefy medalowej na pewno nie były jego celem. W dodatku przegrana rywalizacja z Politechniką Warszawską o puchar za trzecie miejsce w klasyfikacji drużynowej (zaledwie o dwa punkty) będzie się śnić się po nocach jemu i Kamilowi Krawczykowi – liderom SGH Warszawa.
O godzinie 19.30 ceremonia wręczenia medali w klubie Le Scandale w Zakopanem. Będzie to ostatni akt tegorocznego czempionatu. Następne akademickie ściganie dopiero w grudniu na inauguracji AZS Winter Cup 2018/2019.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z FINAŁU SLALOMU AMP 2018 W ZAKOPANEM
WYNIKI FINAŁU SLALOMU AMP 2018 – KOBIETY
WYNIKI FINAŁU SLALOMU AMP 2018 – MĘŻCZYŹNI