W strugach ulewnego deszczu odbyły się piąte eliminacje AZS Winter Cup na zakopiańskiej Harendzie. Ostatnią szansę na gigantowe zwycięstwa przed wielkim finałem wykorzystali Karolina Klimek (ALK Warszawa) i Antoni Szczepanik (SGH Warszawa). Anna Berezik (AWF Katowice) i Mateusz Habrat (ALK Warszawa) tryumfowali w slalomie.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z 5. ELIMINACJI AZS WINTER CUP 2015/2016 W ZAKOPANEM
Zawody były jednocześnie czempionatem Warszawy i województwa mazowieckiego. Od wczoraj z podniesioną głową po stolicy chodzić mogą trzy osoby – Antoni Szczepanik (mistrz w gigancie), Mateusz Habrat (mistrz w slalomie) i Karolina Klimek (mistrzyni w obu konkurencjach).
Piąte eliminacje Akademickiego Pucharu Polski zaplanowane były w Kluszkowcach, ale kilka dni wysokich temperatur i opadów deszczu zmusiły organizatorów do znalezienia alternatywnego stoku. Padło na Harendę, ale zmiana na niewiele się zdała. Zawody odbywały się w makabrycznych warunkach pogodowych. Dżdżący rano deszcz, przerodził się w regularną ulewę, która nie ustała nawet na moment. Takiego opadu podczas zawodów AZS Winter Cup nie pamiętają najstarsi uczestnicy cyklu. Mżawka, która uprzykrzała rywalizację w Bieszczadach w 2008 roku była niczym wobec ściany deszczu, z jaką musieli zmierzyć się zawodnicy wczoraj w Zakopanem. Trasa od samego początku była bardzo grząska, więc losowanie numerów odgrywało znaczną rolę. Organizatorzy zapowiedzieli, że w przypadku niekorzystnych warunków, o wynikach może zadecydować jeden przejazd w każdej z konkurencji. Niektórym było to nie w smak, ale tylko do chwili zmierzenia się z błotną i dziurawą Harendą.
Jako pierwsza na trasę giganta ruszyła Katarzyna Ostrowska (Politechnika Warszawska). Najskuteczniejsza reprezentantka stołecznych inżynierów pojechała najlepsze zawody w karierze, bowiem uległa tylko Karolinie Klimek zaledwie o 0,04 sek. Pierwsze pucharowe zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki, ale jak to mawiają „second is the first loser”.
To moje najlepsze miejsce w tym sezonie, ale co z tego, jak i tak przegrałam mistrzostwo Warszawy z „Kalą”.
– powiedziała „Ostra” na mecie. Po chwili dodała jednak:
I tak się cieszę.
Dla Karoliny Klimek było to pierwsze gigantowe zwycięstwo w tym roku, wcześniej znacznie lepiej spisywała się w slalomie. Do dwóch zawodniczek z warszawskich uczelni, sekundę straciła Aleksandra Malinowska (Uniwersytet Jagielloński), której taki rezultat wystarczył na brązowy medal. Dopiero czwarta na mecie zameldowała się, aktualnie najlepsza zawodniczka pucharu, Ania Berezik.
Nie cierpię Harendy!
– powiedziała po zapoznaniu się z tabelą wyników.
Bardzo ciekawa rywalizacja toczyła się u panów. Trasa ulegała coraz większemu zniszczeniu po każdym przejeździe, więc zawodnicy z odległymi numerami startowymi musieli się zmierzyć z wychodzącą ziemią, która pojawiła się w kilku muldach przy bramkach. Zaskoczeniem okazały się też liczne garby, niewidoczne w płaskim świetle, powodujące efektowne loty. Karty rozdawali alpejczycy dobrze znani z poprzednich eliminacji. Przez bardzo długi czas na czele utrzymywał się Jakub Zastawny (UE Poznań). Kolejni zawodnicy wjeżdżali na „kreskę”, ale żaden nie był w stanie zbliżyć się do rezultatu Kuby. Sztuka ta prawie udała się Sebastianowi Białobrzyckiemu (AWF Katowice), który stracił do Poznaniaka 0,38 sek. Tegoroczny debiutant już szykował się do świętowania pierwszego zwycięstwa w sezonie, gdy rzeczy niebywałej dokonał (startujący z 35. numerem) Antoni Szczepanik. Reprezentant SGH Warszawa przemknął przez nierówną rynnę niczym bobslej w torze i ku zdziwieniu spikera oraz zgromadzonych na mecie zawodników, uzyskał najlepszy czas dnia. Kubie pozostało tylko pogratulować zwycięzcy i cieszyć się ze srebra:
Jestem zadowolony, bo jest podium. Antek pokazał dużą klasę. Pierwsze miejsce było blisko, ale jest drugie i też jest OK.
Złoty medalista zdradził na mecie sekret udanego ataku z odległym numerem startowym:
Przede wszystkim pojechałem z głową – na spokojnie, po bandzie, na okrągło i się opłaciło. Nie przeszkodziła mi też w ogóle mgła, co miało duży wpływ na wynik.
Po zakończeniu giganta w ruch poszły znowu peleryny, foliowe rękawice i parasole, bowiem rozpoczęło się oglądanie dość krótkiego slalomu. Trasa została wytyczona tuż przy lewej krawędzi stoku, dosłownie przy samej trawie. Na drugie ustawienie nie było już miejsca, zresztą nie było chyba chętnych na dodatkową godzinę zimnego, lutowego prysznica. Podczas inspekcji zawodnicy sprawdzali grubość pokrywy śnieżnej przy bramkach i z niepokojem analizowali, czy wystarczy śniegu do momentu ich przejazdu.
Obawy te okazały się uzasadnione, ponieważ już po przejeździe pań w niektórych wyżłobionych muldach przy bramkach zaczęła dominować brązowa barwa.
Masakra, kurde. Na trzech tyczkach ziemia. Naprawdę ciężkie warunki.
– podsumował, zamykający listę startową w slalomie, Sylwester Latusek (AWF Katowice).
Po przejeździe pań, liczący na sensację mogli być zawiedzeni, bowiem kolejność pierwszej trójki nie była zaskakująca. Zwyciężyła Ania Berezik przed Karoliną Klimek (+0,49 sek.) i Olą Malinowską (+1,10 sek.). Z kolei w rywalizacji panów, po raz pierwszy w tym sezonie na jednym stopniu podium stanęło dwóch zawodników. Srebrne medale za slalom odebrali Sebastian Białobrzycki i Antek Szczepanik (ponownie z niekorzystnym numerem startowym). Niestety dzielnych zawodników, którzy mierzyli się z koszmarną trasą niewielu oglądało, bowiem każdy jak najszybciej chciał się przebrać w suche rzeczy po swoim przejeździe.
Bardzo zadowolona ze swojego występu na Harendzie była Katarzyna Wisławska (ASP Warszawa), która pojawiła się na starcie po raz pierwszy w tym sezonie. „Wisła” zdobyła brązowe medale mistrzostw Warszawy w obu konkurencjach. Radości nie kryli też reprezentanci Politechniki Warszawskiej i Uniwersytetu – Antoni Zalewski i Jan Sołtys podzielili się brązowymi krążkami w rozgrywce o prymat w stolicy. Szkoda, że potwierdził się trend odwrotu zawodników z syreniego grodu od ścigania na nartach. Mimo dodatkowego bodźca, zjawiło ich się dość mało. Dość powiedzieć, że jedyną stołeczną uczelnią, która punktowała w komplecie była Politechnika Warszawska. Takie marki, jak Uniwersytet Warszawski, czy Akademia Leona Koźmińskiego w ogóle nie były klasyfikowane.
W rankingu ogólnopolskim na podium żeńskim stanęły drużyny z trzech różnych regionów. Zwyciężyły panie z Uniwersytetu Jagiellońskiego, drugie były studentki z Politechniki Gdańskiej, a trzecie reprezentantki Politechniki Warszawskiej. U panów ponownie dominacja Krakowa i Śląska – pierwsze miejsce dla AWF Katowice, drugie dla AGH Kraków, a trzecie dla Politechniki Krakowskiej.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z 5. ELIMINACJI AZS WINTER CUP 2015/2016 W ZAKOPANEM
Chyba wszyscy cieszą się, że piąte eliminacje przeszły do historii. Ranking zaktualizowany, medale rozdane. Ale zapewne za kilka lat to właśnie te zawody będziemy wspominać, wszakże w haśle „im gorzej tym lepiej” jest dużo prawdy. Jak na ironię, godzinę po ceremonii rozdania nagród, w Zakopanem zaczął padać śnieg. Wieczorem wszystko było przykryte białym puchem, świat zaczął wyglądać jak w najpiękniejszych baśniach i po błocie na Harendzie nie został nawet ślad…
Przed nami już tylko zawody finałowe na Kasprowym Wierchu. Decydująca rozgrywka odbędzie się w niedzielę, 28 lutego – miejmy nadzieję w alpejskich warunkach. A potem (o ile śnieg się utrzyma), wisienka na torcie akademickiego sezonu, czyli AMPy!
WYNIKI KOBIET – 5. ELIMINACJE AZS WINTER CUP 2015/2016 – ZAKOPANE
WYNIKI MĘŻCZYZN – 5. ELIMINACJE AZS WINTER CUP 2015/2016 – ZAKOPANE