Karolina Haratek (UJ CM Kraków) i Michał Czerwiński (PK Kraków) zwyciężyli w gigancie. W slalomie sztuki tej dokonali Maja Chyla (UJ Kraków) oraz Wojciech Dulczewski (AGH Kraków). Zawody w Krynicy-Zdrój były III eliminacjami AZS Winter Cup.
W związku z tym, że dziś mogłem napisać w nagłówku coś innego, niż „podwójne zwycięstwo Mai”, nieszablonowy będzie też tekst. Jeśli chcecie zapoznać się z wynikami, to odsyłam na stronę organizatora oraz do tekstu Roberta Zakrzewskiego, który wie wszystko (nawet zna rekord trasy w Krynicy) przyglądając się zawodom z fotela w warszawskiej siedzibie AZS. Do sprawdzonej formuły wrócimy za dwa tygodnie przy okazji mistrzostw Warszawy w Zawoi, a tymczasem zapraszam na „mój pierwszy raz” – nawiązujący do legendarnej rubryki z dwutygodnika Bravo, będącej fenomenem kulturalnym lat 90. Tylko u nas nie będziemy zmyślać.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z III ELIMINACJI AZS WINTER CUP 2023/2024 – CZ. 1, CZ. 2
Pierwszy raz Maja nie wygrała eliminacji AZS Winter Cup
Każda seria się kiedyś kończy, skończyła się i ta. Tak jak przed laty Ania Berezik i Kuba Ilewicz walcząc o samochód śrubowali niebotyczne rekordy i wygrywali wszystko, co do wygrania było, tak i teraz byliśmy świadkami absolutnej dominacji jednej zawodniczki. Maja Chyla pojawiła się po raz pierwszy na starcie Akademickiego Pucharu Polski podczas drugich eliminacji sezonu 2021/2022 w Szczawnicy masakrując rywalki (a ścigały się wtedy m.in. Kasia Wąsek i Julia Włodarczyk). Ku rozpaczy pozostałych uczestniczek, z wyjątkiem finału w lutym 2022 roku (uległa w gigancie Sabinie Majerczyk), każdy jej udział w AZS Winter Cup kończył się dwukrotną wizytą na najwyższym stopniu podium. Czasem zdarzały się Mai niewielkie potknięcia, ale margines błędu był na tyle duży, że tylko przez chwilę nadzieja gościła w złaknionych zwycięstw sercach przeciwniczek. Tym razem było inaczej. W drugim przejeździe giganta akademicka mistrzyni Europy straciła równowagę w końcowej części trasy i nie dowiozła przewagi do mety. Humor poprawiła sobie nokautem rywalek w slalomie, ale i tak Krynica pozostanie rysą na szkle, a na mecie było to najszerzej komentowane wydarzenie dnia.
Pierwszy raz złoty medal zdobyła Karolina Haratek
No dobra, ale kto skorzystał na potknięciu akademickiej dominatorki wśród narciarek? Uwaga sensacja rewelacja – śpiewał niegdyś Franek Kimono. Miał chłop rację – wszakże pierwsza wygrana w historii zawodów AZS Winter Cup po kilku latach startów to prawdziwa rewelacja dla Karoliny Haratek. Reprezentantka Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Akademickim Pucharze Polski debiutowała 21 grudnia 2020 roku. Na podium stawała dwukrotnie. W pierwszym sezonie swoich startów, a dokładnie w styczniu 2021 roku zajęła drugie miejsce na Jaworzynie Krynickiej, natomiast w lutym była trzecia w Zawoi. Czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej było niezłe, ale na pewno aspiracje Karoliny sięgały wyżej. Zeszły rok minął zawodniczce na leczeniu kontuzji ręki, której doznała podczas inauguracji na Harendzie w grudniu w 2022 roku. A teraz? Szaleństwo. Na stoku jej ulubionej góry w Krynicy-Zdrój wykorzystała błąd nieuchwytnej rywalki i pokonując o 0,24 sek. Natalię nomen omen Złoto (PK Kraków) zdobyła po raz pierwszy medal z najcenniejszego kruszcu i tymi słowami skomentowała wyniki:
Wykorzystałam to, że Maja nie najlepiej czuła się w tych warunkach, a ja świetnie! Jechało mi się dobrze, szybko, więc myślę, że to był klucz do mojego sukcesu. Dziś już nic nie popsuje mi humoru.
Pierwszy raz Joanny Książek w AZS Winter Cup, okraszony podwójną wizytą na podium
Nazwisko Książek pamiętają na pewno zawodnicy startujący w pierwszych edycjach Akademickiego Pucharu Polski, bowiem to właśnie wtedy trenerka Ewa Książek dowodziła szaloną bandą z Gliwic. Jej cennych rad wychowawczych słuchały takie asy jak Witold „Tolo” Danecki, Tadeusz „Jezier” Jezierski, Grzegorz „Snajper” Łotocki czy Krzysztof „Bon” Bonczar. A teraz pojawiła się na starcie, by dopingować… wnuczkę. A taka wnusia to skarb. W swoim debiucie w AZS Winter Cup pokazała, że nie wypadła sroce spod ogona i zdobyła medale w obu konkurencjach.
Trzeba było jak najmniej myśleć i jechać w dół. Był to mój pierwszy przejazd na gigantkach w tym roku, na co dzień jeżdżę tylko na slalomkach z dziećmi.
Takimi słowami skomentowała swój występ Joanna. Pozostaje sobie życzyć, by na starcie pojawiała się regularnie, ale babcia zawodniczki z rozpaczą stwierdziła:
Ona nie chce jeździć! Weź ją namów, żeby startowała.
No to namawiam. Joanno, nie daj się prosić więcej!
Pierwszy raz medal AZS Winter Cup pojechał do Lublina
Ależ cieszył się na mecie Rafał Sadowy (UM Lublin), jednocześnie nie dowierzając, że w pokonanym polu pozostawił kilku naprawdę świetnych slalomistów. Co prawda o podium otarł się już w Rytrze, ale tym razem wyszarpał brąz i w swoim trzecim sezonie startów odniósł duży sukces. Przez zupełny przypadek miał w samochodzie przygotowanego na tę okazję szampana i nie zawahał się go użyć. Tymi słowami skomentował jazdę:
Dzisiaj wszystkim młodzianom udowodniłem, że stary człowiek i jeszcze może! Jestem szczęśliwy z takiego sukcesu. Lublin nie jest może stolicą narciarstwa, ale na pewno stolicą wąwozów lessowych, a wąwozów na trasie nie brakowało.
Pierwszy raz Gorgonia w trzydziestce
Dobra, przyznam szczerze, że nie wiem czy sztuka ta nie udała się hersztowi ekipy z Akademii Górniczo-Hutniczej wcześniej. I nie zamierzam sprawdzać, bo może kiedyś już wszedł do drugiego przejazdu i trzeba by skasować cały akapit. A tak przynajmniej będzie o nim głośno, czyli tak jak lubi. Jan Gorgoń (AGH Kraków) polował na czołową trzydziestkę i wreszcie upolował. Odliczał miejsca, sprawdzał czasy i przy gromkim aplauzie koleżanek z Uniwersytetu Warszawskiego delektował się możliwością startu w drugim przejeździe slalomu.
Pierwszy raz w tym sezonie warunki były bardzo ciężkie
Cały wieczór w przeddzień zawodów potwornie lał deszcz. Potem opad zmienił się w deszcz ze śniegiem, a finalnie w mokry śnieg. W efekcie na trasie zalegała kilkunastocentymetrowa pokrywa o strukturze obficie nasączonej gąbki. Narty zapadały się w niej i nie sposób było skręcać. Zawodnicy grupowo odgarnęli optymalny tor jazdy, ale biada temu, kto się w nim nie zmieścił. Nawet szef trasy przyznał, że dawno się tak nie umęczył podczas pracy:
Uda tak mnie bolą, że ledwo stoję
– powiedział Mariusz Staszel podczas ceremonii zakończenia. Natomiast Julian Haładus (PW Warszawa) po wizytach „na poboczu” w obu konkurencjach wyryczał na całe gardło:
Pier**** to narciarstwo!!!
Pierwszy raz Jakub Jasiński miał stanąć na podium…
…ale nie stanął.
Za dwa tygodnie bardzo lubiane przez wszystkich zawody w Zawoi. Jednocześnie będzie to czempionat stolicy i okazja do walki o mistrzowskie pasy dla zawodników z Warszawy.
Wyniki kobiet i mężczyzn dostępne są na stronie www.wintercup.pl, a bardzo ładne zdjęcia z zawodów pojawiają się na naszym instagramie.