Czwarte eliminacje AZS Winter Cup były jednocześnie zawodami, w których wyłoniono najlepszych narciarzy ze stolicy. Tytuły mistrzowskie wywalczyli Joanna Dominiewska w gigancie i Adrianna Borowik w slalomie (obie UW Warszawa) oraz Michał Żyto (PW Warszawa), który zgarnął dwa złote medale. W klasyfikacji otwartej królowała Maja Chyla (UJ Kraków), a w stawce panów najlepiej jeździli Paweł Jaksina (PK Kraków) i Juliusz Mitan (AGH Kraków).
Po ciężkiej przeprawie w Czarnej Górze wszyscy liczyli na dobre zawody w Zawoi. Przystanek Akademickiego Pucharu Polski na Mosornym Groniu jest zawsze sporym wydarzeniem, bowiem to właśnie tu rozgrywany jest najdłuższy gigant sezonu. Ze względu na to, że na trasie spędza się ponad minutę, przeprowadzany jest tylko jeden przejazd. Tym razem przejazdy były dwa, więc nikt nie mógł narzekać na brak atrakcji. Zawoja zaoferowała to co ma najlepsze – idealne warunki śniegowe i piękne słońce. Królewskie ściganie należało zaczynać! Smaczku dodawał fakt, że oprócz walki o punkty do klasyfikacji generalnej wszyscy studenci ze stolicy rywalizowali o medale mistrzostw Warszawy i Mazowsza. Z tego względu na starcie pojawiło się nieco więcej zawodników z centralnej Polski.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z IV ELIMINACJI AZS WINTER CUP 2022/2023
Najdłuższy gigant AZS Winter Cup obnażył różnice w stawce już nie tylko u pań, ale również i u panów, którzy poza walką o złoty medal nie „cięli się” o setne części sekundy, jak to bywało wcześniej. Prawie trzy minuty spędzone na trasie okazały się wyzwaniem naprawdę trudnym. W rywalizacji kobiet Maja Chyla dzieliła i rządziła. Druga na mecie Zofia Zdort (SUM Katowice), która przecież w swojej karierze nie jeden taki gigant przejechała, straciła do tryumfatorki aż 7,72 sek., a trzecia na mecie Natalia Heczko (UŚ Katowice) przebywała na trasie aż 16,18 sek. dłużej. Niesamowite różnice! Gorzką pigułkę musiała przełknąć główna faworytka do tytułu mistrzowskiego stolicy Adrianna Borowik, której nie udało się dotrzeć do mety w drugim przejeździe. Brutalne oblicze narciarstwa ze smutną miną skomentowała tymi słowami:
Wypięła mi narta na piątej tyczce, więc nie stało się nic, czemu mogłabym zapobiec. Zdarza się. Szkoda, bo wystarczyło tylko dojechać do mety, by zdobyć złoto, ale takie jest życie.
Koleżanka z drużyny Uniwersytetu Warszawskiego nie dała jednak skorzystać na nieszczęściu Ady rywalkom z innych uczelni. Dość niespodziewanie po złoty medal sięgnęła Joanna Dominiewska. Srebro i brąz zawisły na szyjach dziewcząt ze Szkoły Głownej Handlowej – Zofii Dulczewskiej i Aleksandry Sypuły.
Rywalizacja wśród mężczyzn zapowiadała się jako pojedynek zawodników Politechniki Krakowskiej – starego lisa, króla Zawoi Pawła Jaksiny z najlepszym debiutantem AZS Winter Cup Błażejem Budzem, który wrócił do rywalizacji po uniwersjadzie i tuż po wyleczeniu złamanej ręki. Pozostali panowie bili się tylko o brąz i porównując z wynikami kobiet była to walka znacznie bardziej zażarta. Pierwsza część to mocny cios ze strony Pawła, który zbudował przewagę 0,95 sek. nad, występującym w szałowej różowej gumie, Błażejem. Na nic młodość, na nic powołanie na uniwersjadę, na nic wypieszczone narty przez wyśmienitego tatę-serwismena, gdy trzeba bić się z takim kolosem jak Jaksina. „Wuja” zawsze czuje krew na Mosornym Groniu i tym razem nie było wyjątku – w drugim przejeździe obronił się przed wściekle atakującym debiutantem, sięgając po swoje kolejne złoto w Zawoi. Skład na podium uzupełnił Juliusz Mitan, który mimo że woli slalom, w gigancie też potrafi pokazać jak się to robi. Jednak strata niemal pięciu sekund pewnie nie jest czymś, czym Juliusz chciałby się przesadnie chwalić. By poznać mistrza Warszawy trzeba zajrzeć do drugiej dziesiątki w tabeli, bowiem w tej pierwszej totalna dominacja zawodników z Krakowa – aż siedmiu! Złoty medal gwarantowało miejsce jedenaste, a na nie zapracował Michał Żyto (+8,29 sek.). Z podniesioną głową do stolicy wrócą także Mikołaj Reiter i Bartłomiej Wawak (obaj SGH Warszawa), którzy stanęli na podium obok Michała.
Slalom w Zawoi nie należy może do najbardziej wymagających, ale po morderczych dwóch przejazdach gigantów nie wszyscy dali radę dojechać do mety. Oczywiście wszystko rozgrywało się na ostatniej ściance, gdzie bramki rozstawione były mocno na boki, a uda paliły po całym dniu rywalizacji. Ze względu na to, że trasa slalomu jest tu dość krótka, różnice czasowe na mecie nie były aż tak duże, a rywalizacja bardziej zażarta.
Tym razem Ada Borowik nie dała już sobie wyszarpać tytułu mistrzyni Warszawy, na który (patrząc na przebieg sezonu) na pewno zasłużyła jak nikt inny. Jednocześnie stanęła też na najniższym stopniu podium w klasyfikacji ogólnej. Drugie srebro wywalczyła Zosia Dulczewska, a brąz Karolina Ratajczyk (PW Warszawa). O zwycięstwo pucharowe biły się dwie zawodniczki, które w swoim życiu trochę slalomów przejechały. Maja potwierdziła, że powołania do Lake Placid nie dostała za piękne oczy. W każdym z przejazdów była szybsza od Zosi Zdort o niemal sekundę i pewnie zwyciężyła z przewagą 1,90 sek. Czwarty start i czwarte zwycięstwo – na razie 100-procentowa skuteczność.
U panów zaskoczył nienasycony zwycięstwem w gigancie Paweł Jaksina. „Potężny Pomorzanin” nie dał wyszaleć się głodnym medali slalomistom i do swojej kolekcji dorzucił brąz. Nieźle! Trochę poniżej oczekiwań pojechał lider klasyfikacji generalnej Piotr Krawczyk (AGH Kraków), który musi bronić niebieskiej koszulki. Tym razem zapracował na miejsce piąte ze stratą 1,67 sek. do zwycięzcy. A zwycięzcą był nie kto inny, tylko Juliusz Mitan, który po powrocie ze stanów dominuje na trasach slalomów. W obliczu świetnej jazdy Julka, srebrnym medalem musiał zadowolić się Stanisław Hejmo (UJ Kraków), który pokazał kawał solidnej jazdy, ale nie ustrzegł się drobnych błędów. Po drugi tytuł mistrza Warszawy sięgnął Michał Żyto – co za dzień! Oprócz niego na medalowych pozycjach znaleźli się ci sami panowie, co w gigancie. Mikołaj Reiter i Bartłomiej Wawak zamienili się tylko miejscami.
Piękny był to dzień. Mój kolega Robert Zakrzewski, piszący relację na stronę AZS Warszawa, stwierdził, że były to zawody bez historii. Może to i prawda, wszakże nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Nie było sensacyjnych zwycięzców, nikt nie urwał sobie nogi, nikt nie rozwalił mety, nikt nie wypakował w siatki, co zdarzało się już w Zawoi. Jednak ja chyba wolę taki słoneczne, cudowne eliminacje niż armagedon sprzed dwóch tygodni, który pamiętać pewnie będziemy przez kolejne 20 lat.
W klasyfikacji drużynowej też bez fajerwerków. U panów totalna dominacja Krakowa trwa. Miejsce pierwsze AGH Kraków, drugie PK Kraków, trzecie UJ Kraków. Najwięcej punktów z uczelni stołecznych uciułali zawodnicy SGH Warszawa. Na podium żeńskim tym razem panie z SUM Katowice, UJ Kraków i UW Warszawa – te ostatnie panie sięgają oczywiście po puchar w klasyfikacji mazowieckiej.
Przed nami Krynica-Zdrój za dwa tygodnie. Tym samym wkraczamy w decydującą fazę sezonu. Do końca rywalizacji w Akademickim Pucharze Polski już tylko dwa starty.
Wyniki kobiet i mężczyzn oraz klasyfikacje generalne dostępne są na stronie www.wintercup.pl, a bardzo ładne zdjęcia z zawodów pojawiają się na naszym instagramie.