Trzecie eliminacje AZS Winter Cup miały dwójkę bohaterów. Julia Włodarczyk (AWF Katowice) i Antoni Szczepanik (PW Warszawa) wyjechali z Krynicy-Zdrój ze złotymi medalami za obie konkurencje.
Jaworzyna Krynicka była trzecim przystankiem tegorocznego Akademickiego Pucharu Polski. Pogoda nie sprzyjała zawodnikom, ale tej wyśmienitej ze Szczawnicy dwa tygodnie temu ciężko będzie dorównać. Niemal przez cały dzień padał gęsty śnieg utrudniający widoczność. Warunki na trasie nie były może idealne, ale nie dawały powodów do narzekania. Po ustawieniu giganta wszystkich nastraszył Mariusz Staszel, oznajmiając, że pod twardą pokrywą jest miękka warstwa, w którą wiertło wchodziło jak w masło. Jednak poza kilkoma miejscami gdzie trasa pękła, było naprawdę bardzo dobrze.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z III ELIMINACJI AZS WINTER CUP 2021/2022
Zaczęło się bez udziwnień – od giganta. A ten znowu był solidny, bowiem na pokonanie trasy najszybsi potrzebowali ponad 50 sekund. Po pierwszym przejeździe na czele stawki pań znajdowała się Katarzyna Wąsek (CC Warszawa), która wyprzedzała Zofię Zdort (SUM Katowice) oraz Julię Włodarczyk. Czwartą zawodniczką, która miała apetyt na medal i małą stratę, pozwalającą myśleć o tym, by go zdobyć, była Helena Kubasiewicz (ALK Warszawa). Drugi przejazd przyniósł jednak przetasowania. Najpierw świetnie pojechała najlepsza debiutantka w różowej gumie, czyli Julia. Był to zbyt dobry występ dla Zofii, która po osiągnięciu linii mety wiedziała, że dziś może wrócić do domu w najlepszym wypadku ze srebrem. Wszyscy czekali na to, co pokaże Kasia. Wszystko układało się dobrze do czasu, aż po przejechaniu przez dziurę wiązanie puściło i jedna narta pojechała w inną stronę niż zawodniczka. Szansa na powrót królowej poprzedniego sezonu na tron prysła jak mydlana bańka.
Lepiej, że ta narta wypięła, niż gdyby miała nie wypiąć. Ale jazda na górze była dobra
– powiedziała niezbyt zmartwiona na mecie. Cieszyła się bardzo Helena Kubasiewicz, która wywalczyła brąz. Długie przejazdy dały się jednak i jej we znaki, bo jeszcze po przejeździe liderki długo wyrównywała oddech. Medalistki zaprezentowały bardzo równą formę – wszystkie zmieściły się w jednej sekundzie i mocno odjechały reszcie stawki. Czwarta na mecie Karolina Haratek (UJ CM Kraków), która bardzo lubi ścigać się w Krynicy, była wolniejsza od zwyciężczyni o ponad cztery sekundy.
Przed przejazdem mężczyzn zagadką było to, czy Antoni Szczepanik kolejny raz zachowa się jak Ted Ligety za najlepszych lat i po prostu zdemoluje stawkę. O ile po pierwszym przejeździe, po którym prowadził z Pawłem Jaksiną (PK Kraków) różnicą 0,76 sek. można było mieć jeszcze cień nadziei, że tak się nie stanie, to po drugim wszelkie marzenia Pawła i reszty o złocie nie mogły się ziścić. To niesamowite co między bramkami gigantów wyprawia w tym sezonie Antek. Pokonuje rywali z ogromną przewagą. Tym razem różnica była jeszcze większa, ponieważ złamana została bariera dwóch sekund. Wyścigi były więc dwa – lider klasyfikacji ścigał się sam ze sobą, a reszta toczyła bój o dwa pozostałe medale. A ta sztuka najlepiej udała się, wspomnianemu już wcześniej Pawłowi, który powetował sobie wpadkę ze Szczawnicy, gdzie wypadł z trasy tuż przed metą. Tym razem bez problemów dotarł do mety i mógł cieszyć się ze srebra. Koronawirus, którego wykryto u zawodnika po ostatnich eliminacjach, nie spustoszył jak widać jego organizmu. Ponad sekundę wolniej od Pawła zjechali bracia Kamil i Piotr Krawczyk (SGH Warszawa i AGH Kraków), którzy zajęli trzecie i czwarte miejsce. Dużą niespodziankę mógł sprawić Patryk Kierlin (PŚ Gliwice), bo do podium zabrakło mu zaledwie 0,37 sek. W czołówce było jednak ciasno i musiał zadowolić się miejscem piątym. Następca lidera Politechniki Gliwickiej Macieja Żabskiego tymi słowami podsumował występ w Krynicy-Zdrój:
Podobnie jak olimpijczycy, którzy odpuszczają niektóre starty, ja też odpuściłem Harendę i teraz się rozpędzam. Szykuję jeszcze lepszą formę.
Już w trakcie zmagań w gigancie ustawiony został slalom, więc błyskawicznie po zakończeniu zmagań na trasie zaroiło się od zawodników dokonujących inspekcji. Nie brakowało głosów o dość oryginalnym ustawieniu. Niektórzy odmierzali odległości między tyczkami, inni starali się zapamiętać newralgiczne momenty, by potem się nad tym nie zastanawiać podczas przejazdu. Trasa slalomowa podobna była trochę do tej z Zawoi – na początek spory odcinek płaskiego terenu, premiującego mocniej zbudowanych alpejczyków i tych potrafiących uzyskiwać przyspieszenie „z niczego”, potem przełamanie i wjazd na bardziej wymagającą część (chociaż nieporównywalnie łatwiejszą niż na Mosornym Groniu).
W rywalizacji pań znowu karty rozdawały faworytki. Dublet ustrzeliła Julia Włodarczyk. Zawodniczka katowickiej AWF jeździła przez cały dzień niesamowicie. Do złota z giganta dołożyła drugi krążek z najszlachetniejszego kruszcu. Drugie miejsce wyszarpała Helena Kubasiewicz, wolniejsza od Julii o 1,29 sek. W slalomie problemów z wiązaniami nie uświadczyła już Kasia Wąsek. Miała za to niewielkie techniczne tuż po przełamaniu i być może to sprawiło, że na trasie spędziła ponad dwie sekundy dłużej niż zwyciężczyni. Tuż za podium Zofia Zdort ze stratą 3,26 sek. Jedynie Karolinie Haratek udało się nawiązać w miarę wyrównaną walkę z czterema czołowymi slalomistkami – trasę pokonała o 4,33 sek. wolniej od najlepszej zawodniczki. Szóstej Adriannie Borowik (UW Warszawa) sztuka ta zajęła prawie 10 sekund dłużej niż Julii. Z nieco gorszej dyspozycji koleżanki na pewno cieszył się Piotr Sypuła (SGH Warszawa), z którym Ada założyła się o to, kto będzie szybszy w ich bezpośrednim pojedynku.
Piotr zatem ścigał się z Adrianną, ale znacznie ciekawsze rzeczy działy się w czołówce. Niestety i tym razem nie odegrał w niej roli Tomasz Pająk (PŚ Gliwice), który nie może wrócić na właściwe tory w obecnym sezonie, a chyba wszyscy mu tego życzą. Tym razem Tomasz nie dotarł do mety pierwszego przejazdu i mocno się na siebie wściekł. Może odrodzi się w Zawoi, którą uwielbia? Kto wie. Wszystko udało się za to Antoniemu Szczepanikowi, który zdetronizował dotychczasowego maestro slalomu. Zawodnik ze stolicy pokonał Juliusza Mitana o 0,62 sek. i tym samym sięgnął po drugie złoto. Co za dzień, co za forma! O tym, że pozycja w drugiej piętnastce w gigancie była tylko chwilową wpadką zakomunikował Wojciech Dulczewski (AWF Kraków), zajmując miejsce trzecie ze stratą 0,68 sek. do Antka. Widocznie bardzo mu się spodobało wychodzenie na podium podczas ceremonii zakończenia.
W klasyfikacji drużynowej pań zawodniczki AWF Katowice sprawiły tęgie lanie koleżankom ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Na najniższy stopień podium zapracowały dziewczęta reprezentujące Uniwersytet Jagielloński Collegium Medicum. W rywalizacji panów trwa totalna dominacja alpejczyków z krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. Tym razem w pokonanym polu zawodnicy Politechniki Warszawskiej i Szkoły Głównej Handlowej.
Za dwa tygodnie czwarty przystanek tegorocznego AZS Winter Cup. Po dość długiej przerwie studenci wrócą na bardzo ciekawą trasę nr 6 w Kluszkowcach.
Wyniki kobiet i mężczyzn dostępne są na stronie www.wintercup.pl, a bardzo ładne zdjęcia z zawodów pojawiają się na naszym instagramie.