Po kilku latach przerwy Akademicki Puchar Polski zawitał w Beskidy. I był to powrót ze wszech miar udany. Wspaniała pogoda oraz wyjątkowo silna obsada, zapewniły emocje na wysokim poziomie. Wśród kobiet zdecydowanie najlepszą zawodniczką była w piątek Anna Berezik (AWF Katowice) – zwyciężyła w gigancie i slalomie. Podobnym wynikiem popisał się Mateusz Habrat (ALK Warszawa), wracający do studenckiego ściągania. Wczorajszy tryumfator odparł ataki jeszcze większej liczby „młodych gniewnych” niż w Kluszkowcach i sięgnął po podwójne złoto.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z 2. ELIMINACJI AZS WINTER CUP 2015/2016 W ISTEBNEJ
Ośrodek Złoty Groń gościł AZS Winter Cup po raz pierwszy w historii. Z pozoru płaski stok wydawał się być bardzo łatwy, ale – szczególnie w slalomie – wielu zawodników miało problemy z dojechaniem do mety. Na starcie stanęła niemal cała „śmietanka” spośród mężczyzn uprawiających narciarstwo alpejskie w Polsce (pomijając kadrowiczów). Wcale nie gorzej było u pań – do rywalizacji dołączyła Agnieszka Gąsienica Gładczan (AWF Katowice), więc medale wywalczone w Istebnej mają wyjątkowy smak. Takiego poziomu w zawodach AZS Winter Cup jeszcze nie było. Każdy, kto pojawił się wczoraj na Złotym Groniu mógł zobaczyć naprawdę dobre ściganie. A czerwona brama Audi, znana z zawodów Pucharu Świata i samochody w ogródku mety dodawały smaczku niespotykanego w polskim narciarstwie.
Gigant ustawiony został na całej długości stoku, więc na dotarcie do mety najlepsi potrzebowali około czterdziestu sekund. Poziom trudności był znikomy, wszakże na Złotym Groniu ciężko o zaskakujące fragmenty ze zmianą konfiguracji terenu. Nie ma też stromych ścian, ani przełamań, które mogłyby zweryfikować słabszych technicznie zawodników. Oprócz kilku bardziej wymagających fragmentów, dominuje lekkie nachylenie. Sporą część trasy można więc pokonać w pozycji zjazdowej. Kluczem do sukcesu staje się płynna jazda bez żadnych błędów, umiejętność przyspieszania w końcówce skrętu oraz dobre smarowanie. Czołowi zawodnicy dobrze przygotowali się na tę okoliczność i przywieźli ze sobą cały arsenał fluorowych mydeł oraz wkrętarki z narzędziami do szczotkowania ślizgów. Pełen profesjonalizm.
Drugie eliminacje uświetnił swoją obecnością Adam Wójtowicz, znany starszym zawodnikom. Multimedalista AZS Winter Cup przetestował trasę giganta jako vorläufer. Rywalizację na poważnie rozpoczęła, podobnie jak w ubiegłym tygodniu, Anna Wróbel (Uniwersytet Jagielloński). Poprzeczkę, którą zawiesiła na poziomie 42,16 sek., pokonały tylko Agnieszka Gąsienica Gładczan i Anna Berezik. Sporym zaskoczeniem była kolejność, bowiem dominatorka giganta z zeszłego sezonu oddała pole swojej koleżance z uczelni. Co prawda w drugim przejeździe uzyskała czas gorszy od Ani o zaledwie jedną setną, ale było to znacznie za mało, by zdobyć złoty medal. Jedna z najlepszych polskich alpejek ostatnich lat narzekała na silne dolegliwości kręgosłupa w odcinku lędźwiowym:
Podczas jazdy nie myślałam o tym, ale gdzieś w podświadomości na pewno ten ból był. Obawiam się, że nie wystartuję w slalomie.
Na zdrowie nie narzekała tryumfatorka i po wyświetleniu czasu na tablicy wyników, wylewnie cieszyła się na mecie:
Od początku dzisiaj bardzo dobrze mi się jeździło. Czułam, że to będzie dobry dzień. Gigant był bardzo przyjemny – lubię jeździć po płaskim.
Za podium zameldowały się trzy panie ze znaczną stratą, ale bardzo małymi różnicami czasowymi. Aleksandra Malinowska (Uniwersytet Jagielloński), Wiktoria Gibiec (UM Wrocław) i Karolina Klimek (ALK Warszawa) to zawodniczki, które na pewno mogą w tym sezonie włączyć się do walki o czołowe lokaty.
Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali na to, co pokażą panowie. Do walki o medale, prestiż i audi dołączyło bowiem sporo doskonałych alpejczyków, nieobecnych w Kluszkowcach. Niektórzy zawodnicy pokusili się nawet o wyliczenia i stwierdzili, że gdyby zawody odbywały się pod egidą FIS, to wygrywając można by zarobić całkiem dobre punkty (zainteresowanych odsyłam do regulaminu na stronę fis-ski.com).
Bardzo solidnie zaprezentowała się cała trójka medalistów z Kluszkowiec. Szymon Mitan (AGH Kraków), Jakub Zastawny (UE Poznań) oraz Paweł Jaksina (AGH Kraków) zostali sklasyfikowani dokładnie w tej samej kolejności, jak w ubiegłym tygodniu. Jednak musieli zadowolić się pozycjami o dwa „oczka” niższymi, bowiem do głosu doszło dwóch jeszcze szybszych gigancistów. Na srebrny medal zapracował kolejny debiutant – Dominik Białobrzycki (AWF Katowice). Nazwisko znane wszystkim uczestnikom Akademickiego Pucharu Polski – starszy brat nie raz święcił sukcesy w poprzednim sezonie. Teraz będą atakować ze zdwojoną siłą, a rywale mają się rzeczywiście czego obawiać. Najwyższe miejsca na podium padło za to łupem „starego wygi”. Mateusz Habrat nie miał litości dla młodszych kolegów i pokazał, że uprawianie ski-crossu wcale nie musi oznaczać obniżenia formy gigantowej. Reprezentant ALK Warszawa, zdając sobie sprawę z poziomu reprezentowanego przez rywali, dał upust radości po przekroczeniu linii mety. Po chwili odpoczynku powiedział:
Jestem trochę zdziwiony, że udało mi się wygrać w gigancie. Ledwo pamiętam czasy, kiedy na AZS Winter Cup wygrywałem w tej konkurencji. Bardzo mi się podobało. Postaram się pojawić jeszcze na Harendzie, ale wszystko zależy od kalendarza ski-crossowego.
Start slalomu został opuszczony w stosunku do gigantowego, przez co z trasy przejazdu wypadła najbardziej atrakcyjna część stoku. Po umiarkowanie nachylonym początku, pozostawało szukanie prędkości na płaskim. Wszystko wskazywało na to, że będzie to dla większości bułka z masłem. Jednak wielu zawodników popełniało błędy tuż przed wypłaszczeniem i zamiast wyrazu zachwytu, okazywali dosadnie złość i niezadowolenie. Nawet Michał Makowski (Uniwersytet Wrocławski) – ubiegłotygodniowy zwycięzca slalomu, nie skupił się należycie i pojechał na zamykającą tyczkę w wertikalu. Błąd kosztował go wiele sekund i pozwolił na zajęcie dopiero 22. miejsca. Losy zwycięstwa nie decydowały się tak długo jak w gigancie. Już po pierwszym przejeździe Mateusz Habrat wypracował 0,8 sek. przewagi nad Dominikiem Białobrzyckim, więc drugi akt był jedynie dopełnieniem dzieła zniszczenia. „Matson” pozbawił debiutanta złudzeń, dokładając mu jeszcze 1,43 sek. po przerwie. W myśl zasady „jeden Białobrzycki na podium jest niewystarczający”, o brązowy medal postarał się bardziej doświadczony brat i w ten sposób mieliśmy znowu niezwykle ciekawą rywalizację. Żaden z trójki najlepszych slalomistów z Kluszkowiec nie powtórzył sukcesu. Szymon Mitan tym razem dopiero na siódmym, a Robert Kubala (UEK Kraków) na ósmym miejscu. Czy można było sobie wymarzyć ciekawsze rozpoczęcie sezonu?
Agnieszka Gąsienica Gładczan, zgodnie z zapowiedzią, nie przystąpiła do rywalizacji slalomowej. Pod jej nieobecność Ania Berezik nie miała najmniejszych problemów ze zmiażdżeniem rywalek. Druga na mecie Karolina Klimek była wolniejsza od koleżanki o 4,56 sek. O ile „Kali” znowu nie wystarczyło możliwości na podium w gigancie, to w slalomie podtrzymała dobrą passę i zdobyła srebro. Skład na podium uzupełniła, niezwykle wesoła, Karolina Mrózek (ATH Bielsko-Biała). „Mrózka” (podobnie jak „Matson”) zrobiła sobie kilkuletni odpoczynek od cyklu AZS Winter Cup i wróciła w bardzo przyzwoitym stylu – brąz w slalomie to cenna zaliczka przed kolejnymi startami.
W klasyfikacji drużynowej najlepsze okazały się panie z katowickiej AWF. Zdobyły niemal dwukrotnie tyle punktów, co reprezentantki UEK Kraków. Na trzecie miejsce zapracowały dziewczęta z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Co ciekawe, do zdobycia pucharu wystarczyły im wyłącznie dwie zawodniczki. U panów również najwięcej punktów zgromadzili studenci AWF Katowice. Z drugiego miejsca cieszyli się studenci AGH Kraków, a na najniższym stopniu podium stanęli reprezentanci UEK Kraków. Po dwóch eliminacjach puchary do swoich uczelni przywieźli wyłącznie przedstawiciele uczelni z Krakowa i Katowic. Warszawa i Gliwice, które w przeszłości były mocnymi ośrodkami akademickiego ścigania, są w zupełnym odwrocie.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z 2. ELIMINACJI AZS WINTER CUP 2015/2016 W ISTEBNEJ
Złoty Groń zdał egzamin i mimo, że nie ma tu spektakularnych nachyleń, chyba większość zawodników z zadowoleniem przyjęła tę odmianę. Po kilku latach zmagań na trzech stokach, dobrze było pościgać się w nowym miejscu. Teraz przed studentami dwa tygodnie przerwy. Wracamy do akcji 5 lutego, na doskonale znanej wszystkim Harendzie. Będzie to pierwszy poważny sprawdzian na bardziej wymagającej górze.
WYNIKI KOBIET – 2. ELIMINACJE AZS WINTER CUP 2015/2016 – ISTEBNA
WYNIKI MĘŻCZYZN – 2. ELIMINACJE AZS WINTER CUP 2015/2016 – ISTEBNA