Katarzyna Wąsek (CC Warszawa) zwyciężyła w obu konkurencjach trzecich eliminacji AZS Winter Cup. U panów nikt aż tak nie zdominował stawki. W gigancie swoje pierwsze zwycięstwo w akademickiej karierze odniósł Juliusz Mitan (AGH Kraków), a slalomowy rekord śrubuje Dominik Białobrzycki (AWF Katowice), który na najwyższym stopniu podium Akademickiego Pucharu Polski stanął czwarty raz z rzędu.
Dziwny narciarski sezon trwa dalej. Akademiccy alpejczycy nie zamierzają tracić najlepszych lat swojego sportowego życia i korzystają z okazji do spełniania marzeń w ciężkich covidowych okolicznościach. Ku uciesze 63 zawodniczek i zawodników eliminacje numer trzy w Krynicy-Zdrój mogły się odbyć bez większych przeszkód. Podobnie jak przed tygodniem, i tym razem wszyscy, którzy zdecydowali się na start, mieli okazję wypróbować nowy stok na mapie AZS Winter Cup. Areną zmagań była bowiem długa trasa nr 1 na Jaworzynie Krynickiej.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z 3. ELIMINACJI AZS WINTER CUP 2020/2021 W KRYNICY-ZDRÓJ
Po srogich mrozach, które przywiodła ze sobą „bestia ze wchodu” zostało tylko wspomnienie i tym razem trzeba było zmierzyć się z miękkimi warunkami. Za to trasa naprawdę mogła się podobać. Z długiego i urozmaiconego stoku można było skorzystać na całej jego szerokości i zrobić świetne zawody. I mimo temperatury, która mogłaby być odrobinę niższa, udało się bombowo!
Zupełnie bez zapowiedzi i trochę niespodziewanie, studenci mogli się cieszyć jednym z najdłuższych gigantów, jakie rozgrywane są w Akademickim Pucharze Polski. Nikomu nie udało się pokonać trasy szybciej niż w minutę, a zatem tylko w Zawoi spędza się na trasie dłużej. Brawa dla ekipy obsługującej zawody – ci, którzy zdecydowali się na przyjazd dostali solidne ściganie. Widać było to po reakcjach na mecie, gdy mięśnie paliły, a płuca pracowały na najwyższych obrotach i każdy musiał chwilę odczekać, zanim mógł zacząć mówić i dzielić się wrażeniami.
Jako pierwsza na trasie pojawiła się Karolina Haratek (UJ CM Kraków), która niezwykle wysoko zawiesiła poprzeczkę koleżankom. Szkoda, że na mecie nie mogło być kibiców, bo oglądanie niemal szorujących po śniegu bioder tegorocznej debiutantki było ucztą dla oczu. Jeszcze bardziej brawurowo trasę pokonała Aleksandra Malinowska (UJ Kraków) i to ona prowadziła przed decydującym przejazdem. W nim doszło jednak do znacznych przetasowań. Fantastyczną jazdą rywalki zaskoczyła Katarzyna Wąsek, uśpiona nieco przed przerwą. Faworytka atakowała z czwartej pozycji i zrobiła to na tyle skutecznie, że już żadna z pań nie była w stanie zbliżyć się do jej rezultatu. Karolina pozostała na miejscu drugim ze stratą 0,7 sek. Ola zepsuła nieco drugi przejazd i tracąc 0,96 sek. wypadła poza czołową trójkę. Skład na podium uzupełniła, bardzo regularna i skuteczna w tym sezonie, Helena Kubasiewicz (ALK Warszawa), która na mecie zameldowała się z czasem gorszym od Katarzyny o 0,82 sek.
Kluczem do sukcesu była dziś dość przypadkowa taktyka. Czyli pierwszy przejazd troszkę z tyłu, w drugim lepszy numer i jazda „w bandzie”. Ach i jeszcze Antoni, który wyszczotkował mi narty i dzięki niemu była prędkość na płaskim
– powiedziała na mecie tryumfatorka giganta. Druga i bardzo szczęśliwa ze srebra Karolina Haratek zdradziła tajemnicę efektownej jazdy:
dawałam z siebie wszystko, dawałam nartom jechać. Bardzo lubię się tak wkładać w skrętach. To był bardzo szybki gigant „pode mnie” i super mi się jechało.
Wyśmienita rywalizacja miała miejsce również u mężczyzn. Wreszcie, po niemocy w poprzednich startach, nieco przebudził się Dominik Białobrzycki. Co prawda po pierwszym przejeździe zajmował dopiero piąte miejsce, ale w drugim pokazał, że nie zapomniał jak się jeździ giganty i pojechał najszybciej ze wszystkich. To pozwoliło reprezentantowi katowickiej AWF wejść do czołowej trójki i cieszyć się z brązu. Bliski sprawienia niespodzianki był Bartłomiej Wawak (SGH Warszawa), który świetnie spisał się w pierwszym przejeździe i zajmował miejsce trzecie. Rywale nie zamierzali jednak odpuścić walki o medale i „wypchnęli” go z podium. Ostatecznie Bartłomiej zakończył jako piąty, ale na mecie nie ukrywał, że z wyniku jest zadowolony:
jakby mi ktoś powiedział, że będę dziś piąty, to w ciemno bym brał. Zjechałem swoje, ale byli szybsi. Czekam na Zawoję.
Fantastyczną walkę o złoto stoczyli, prowadzący po pierwszym przejeździe, Norbert Wróbel (AWF Kraków) i Juliusz Mitan. Rozpoczął, zajmujący drugą pozycję, reprezentant krakowskiej AGH i wychowanek rodzinnego klubu MitanSki Race Team. Juliusz wyraźnie ma ochotę na podążanie medalową ścieżką, zapoczątkowaną kilka lat temu przez brata Szymona, bowiem w drugim przejeździe tylko nieznacznie ustąpił Dominikowi i z czasem 2:02,82 objął prowadzenie. Na mecie bardzo cieszył się z wyniku i w przypływie emocji nawet wykrzyczał komentatorowi, by pokazał jak sam jedzie szybciej, gdy ten poinformował, że nie był to najlepszy rezultat przejazdu numer dwa. Zagadką pozostało, czy Norbert wytrzyma napięcie i powtórzy to, co zrobił rano. Dwa niewielkie błędy na stromym fragmencie trasy, dwa ugrzęźnięcia w rozmoczonym śniegu i w ich efekcie dwie setne dzielące go od złota oraz dwie ręce Juliusza uniesione w geście zwycięstwa.
Szczerze powiedziawszy po moim przejeździe byłem przekonany, że mam to już w garści, bo Norbert nie wyglądał zbyt pewnie na starcie, nawet powiedziałbym, że wyglądał bardzo niepewnie. Nie musiałem mu nic mówić. Widział pewność w moich oczach i to wystarczyło do wygrania
– powiedział Juliusz, zadowolony z pierwszego tryumfu w Akademickim Pucharze Polski.
Start slalomu nieco się opóźnił, bo pan Staszel przygotował małą pułapkę w ustawieniu tyczek. Stwierdził jednak, że nie będzie łapać w nią mniej doświadczonych zawodników i szybko skorygował konfigurację w górnej części trasy. Podobnie jak gigant, slalom mógł się podobać – najpierw płaska część na złapanie rytmu, potem rozpędzająca ścianka z dwoma przełamaniami i płaski fragment przed metą, ale z całkiem szeroko rozstawionymi tyczkami. To właśnie na nim, podmęczone wcześniejszym wysiłkiem, nogi odmawiały wielu zawodnikom posłuszeństwa i część z nich nie dała rady dotrzeć do mety. Dwóch wyeliminowało się nawet dużo wcześniej, bo rozpoczynając slalom od ominięcia pierwszej bramki bokiem… Ale nie ma co się pastwić – i takie błędy się zdarzają.
A co działo się w czołówce? Był to niewątpliwie dzień Kasi Wąsek. Zawodniczka, dla której start w Krynicy-Zdrój był również elementem przygotowań do zbliżających się mistrzostw Polski, zmiażdżyła w pierwszym przejeździe rywalki. Tym samym mogła sobie pozwolić na spokój w drugim. Mimo, że uległa w nim Helenie Kubasiewicz, to nadal pozostała jej niemal sekunda przewagi na mecie. Można było już tylko czekać na podwójną koronację. Brawo! Do dzielnej dwójki na podium dołączyła tryumfatorka z Czarnej Góry, czyli Iga Wilczyńska (AWF Kraków), która wcześniej zaliczyła solidną „glebę” w gigancie. Panie, które wywalczyły medale to czołowa trójka w klasyfikacji generalnej slalomu. Gra o Kryształową Kulę rozegra się właśnie między nimi, więc bacznie się przyglądamy!
U panów aż takiej przewagi lidera nad resztą stawki nie było. Za to podziw wzbudza powtarzalność i skuteczność Dominika Białobrzyckiego. Przecież slalom to konkurencja, w której najłatwiej o błąd, czy zahaczenie o tyczkę. A tymczasem Dominik wygrywa jedne zawody za drugimi i nikomu nie daje szans na zwycięstwo. Ostatni raz ta sztuka udała się Adamowi Chrapkowi 21 lutego ubiegłego roku w Zakopanem. Od tego czasu złote medale powiększają przepastną kolekcję trofeów w domu braci Białobrzyckich. Tym razem Dominik wygrał oba przejazdy i przyjmował po raz kolejny gratulacje na mecie. A gratulował mu m.in. Michał Czerwiński (PK Kraków), który w Krynicy-Zdrój zaprezentował się lepiej niż dobrze. Jego jazda nie była atakiem furii, cechowała się za to precyzją i dokładnością. Michał pokonał trzeciego na mecie Juliusza Mitana o 0,63 sek., samemu tracąc do zwycięzcy 0,4 sek.
Nie wszyscy kończyli dzień na Jaworzynie Krynickiej w doskonałych humorach. Wspomniałem już o upadku Igi Wilczyńskiej w gigancie. Jej los podzieliła Adrianna Borowik (UW Warszawa) zahaczając o bramkę w drugim przejeździe giganta. Żeby tego było mało, w slalomie również nie dojechała do mety, wykonując spektakularny lot w powietrzu i lądując na głowie. Największe nieszczęście spotkało jednak Jana Wydro (UEK Kraków), który po upadku w gigancie długo nie mógł wstać o własnych siłach. Do strefy mety dotarł w końcu o własnych siłach, jednak na jednej nodze. Dopiero wynik badania rezonansem magnetycznym da odpowiedź, czy jeszcze Janka w tym sezonie zobaczymy na stoku.
W klasyfikacji drużynowej tryumfowały zawodniczki Politechniki Warszawskiej, tym samym umacniając się na pozycji liderek w „generalce”. Jej reprezentantki pokonały koleżanki z Uniwersytetu Warszawskiego oraz Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. U panów zdecydowana wygrana krakowskiej AWF nad rywalami „zza miedzy”, czyli Akademii Górniczo-Hutniczej oraz Politechniką Śląską z Gliwic.
Połowa sezonu za nami. Kolejny przystanek w AZS Winter Cup to Zawoja. 5 lutego najdłuższy gigant w cyklu. Zapraszam wszystkich niezdecydowanych. Warto!
Wyniki kobiet i mężczyzn dostępne są na stronie www.wintercup.pl (również tam znajdują się klasyfikacje generalne po trzech eliminacjach), a bardzo ładne zdjęcia z zawodów pojawiają się na naszym instagramie.