Katarzyna Wąsek (CC Warszawa) i Dominik Białobrzycki (AWF Katowice) zwyciężyli w prestiżowym slalomie równoległym, rozegranym na zakończenie akademickiego sezonu 2019/2020. Królowie polowania wywieźli z Zakopanego czeki na 10 tys. złotych.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ ZE SLALOMU RÓWNOLEGŁEGO AZS WINTER CUP 2020
Slalom równoległy jest konkurencją nie za bardzo lubianą przez zawodników alpejskiego Pucharu Świata (po szczegóły odsyłam do podcastu o kontrowersjach po ściganiu w Chamonix). To, co nie sprawdza się w wielkim świecie, świetnie funkcjonuje na naszym lokalnym podwórku. A to dlatego, że o przebiegu zawodów AZS Winter Cup nie decyduje (jeszcze) telewizja i można rozgrywać po dwa przejazdy w każdym pojedynku (w PŚ tylko w pierwszej rundzie). To eliminuje problem wynikający z tego, że jedna trasa zawsze jest szybsza. Poza tym w Akademickim Pucharze Polski slalom równoległy nie wlicza się do klasyfikacji generalnej. Jest to walka o cenne nagrody, ale bez punktów, więc można iść na całość. I jest naprawdę super!
Inspekcja trasy na zakopiańskiej Harendzie rozpoczęła się w niedzielne popołudnie – około godziny 15. Zawodnicy mogli również przyzwyczaić się do formuły startowej i zobaczyć jak działa bramka. Po odgarnięciu warstwy brei z optymalnej trasy przejazdu, okazało się, że pod spodem jest całkiem twardo i rywalizacja będzie przebiegać w bardzo przyzwoitych warunkach. Na dole zgromadzili się zawodnicy, którzy pozostali w Zakopanem po piątkowym finale, więc uczestnicy prestiżowego wydarzenia mieli się przed kim popisywać umiejętnościami. I tylko żal, że z powodu odwołanych Akademickich Mistrzostw Polski, w rejonie mety nie było kilkusetosobowego tłumu. Co tam by się działo, aż boję się myśleć…
Klucz do zwycięstwa – nie przewracać się
W rywalizacji pań podziwialiśmy osiem najlepszych zawodniczek z klasyfikacji slalomowej. Do ½ finału przeszły faworytki, które bez większych problemów wygrały oba przejazdy ćwierćfinałowe. W pierwszym półfinale Iwona Kohut (AWF Wrocław) stoczyła fantastyczny pojedynek z Aleksandrą Plutą (UAM Poznań). Ola w drugim przejeździe musiała odrabiać straty i robiła to z taką zawziętością, że na mecie wystrzeliło ją w powietrze. Dobrze, że nie skończyło się kontuzją. Iwona obroniła się jednak i zaliczka z pierwszego pojedynku wystarczyła, by awansować do wielkiego finału. W drugim półfinale zeszłoroczna tryumfatorka Helena Kubasiewicz (ALK Warszawa) zmierzyła się z mistrzynią Polski w slalomie równoległym z 2019 roku Katarzyną Wąsek. Doświadczenie w tej dyscyplinie wzięło górę i Kasia zapewniła sobie miejsce w finale dwukrotnie pokonując „Helę”. Ta na osłodę wygrała bój o trzecie miejsce pokonując Olę Plutę dwukrotnie różnicą 0,31 sek.
Pojedynek zdobywczyni dwóch Kryształowych Kul ze specjalistką od slalomu równoległego był wisienką na torcie tych zawodów. Pierwszy przejazd padł łupem Katarzyny Wąsek, a przewaga 0,36 sek. stawiała Iwonę w bardzo trudnej sytuacji przed rewanżem. Niespodzianki nie było i to Kasia wraz ze swoimi kibicami rozpoczęła świętowanie na mecie. Gdy emocje odrobinę opadły, tryumfatorka podzieliła się wrażeniami:
Dzisiejsze zwycięstwo to nie była bułka z masłem. Dziewczyny dobrze jeżdżą, dogoniły mnie już podczas mojego drugiego startu w AZS Winter Cup. Trochę stresu było, aczkolwiek slalom równoległy to chyba moja konkurencja. Jak dobrze pamiętam nie udało mi się jeszcze przegrać w żadnym starcie. Kluczem do sukcesu było to, by się nie przewracać. Ja się bardzo rzadko przewracam, a wypadnięcie w równoległym to koniec. Dziś obrałam taktykę, że jechałam trochę na okrągło, wpadałam w szynę i ona mnie rozpędzała.
Wydać 10000 zł? Żaden problem!
Panowie drogę do finału mieli nieco dłuższą, bowiem do walki stanęło ich szesnastu. W górnej części drabinki znalazł się Adam Chrapek (PŚl Gliwice), czyli zeszłoroczny obrońca tytułu i zdobywca dwóch Kryształowych Kul za obecny sezon. As nad asami. Po przeciwległej stronie Dominik Białobrzycki, czyli zwycięzca finału AZS Winter Cup w slalomie i dwuboju. Panowie nie tylko na papierze jawili się jako główni faworyci do zdobycia nagrody pieniężnej.
Do momentu dotarcia do półfinałów szło im naprawdę gładko. Jednak tam zaczęły się schody. Adam trafił na Piotra Krawczyka (AGH Kraków), który uległ mu rok wcześniej dopiero w ostatnim pojedynku. Tym razem pierwszy przejazd Chrapek rozstrzygnął na swoją korzyść z zaliczką 0,33 sek. W rewanżu Piotr nie dotarł do mety i w ten sposób pierwszy finalista był już znany. Dominik natknął się na jeszcze trudniejszego przeciwnika, ponieważ musiał zmierzyć się z rewelacją sezonu, czyli Jakubem Matulką (ALK Warszawa). W obu biegach zawodnik katowickiej AWF tryumfował dosłownie o włos, pokonując rywala o 0,11 i 0,09 sek. W finale pokonanych górą okazał się Piotr Krawczyk.
Całe szczęście, że z rywalizacją już w pierwszej rundzie pożegnał się Maciej Żabski (PŚl Gliwice), ponieważ mógł się skupić na komentowaniu wydarzeń w duecie z Antonim Zalewskim (PW Warszawa), co wychodziło mu znacznie lepiej niż jazda. Ku uciesze publiczności.
A opowiadać było o czym, bowiem wielki finał mężczyzn był jak filiżanka espresso macchiato po wykwintnej kolacji w dobrej włoskiej restauracji. Nie chcę nawet myśleć co działo się w głowach obu zawodników na starcie przed ostatnim przejazdem. Po pierwszym biegu Dominik prowadził o 0,02 sek., czyli tyle co nic. Jednak po zmianie stron, tuż przed wjazdem na ostatni, płaski fragment trasy, Adam stracił optymalną linię, rozjechały mu się narty i było po zabawie. Mr. „Gran Risa” do mety dotarł, ale nie był w stanie dogonić rozpędzonego Białobrzyckiego. Ten uniósł ręce w geście tryumfu i bardzo zadowolony powiedział:
Jestem z siebie bardzo dumny, bo nigdy nie ścigałem się jeszcze o taką nagrodę. Cieszę się, że moja głowa podołała. Byłem skoncentrowany od początku do samego końca i nie myślałem o niczym poza slalomem. Adam jest świetnym zawodnikiem, z którym chciałem się spotkać w finale, nawet rozmawialiśmy o tym wczoraj na imprezie, że byłoby fajnie się zmierzyć w ostatnim pojedynku. Co zrobię z nagrodą? Na pewno to nie jest dla mnie problem by wydać takie pieniądze.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z DEKORACJI NAJLEPSZYCH W AZS WINTER CUP 2019/2020
Ostatnim akcentem akademickiego sezonu 2019/2020 było wręczenie nagród za cały cykl oraz slalom równoległy. Bez tradycyjnej „pompy”, bez zabawy do rana i bez przebierańców. Nikt nie spodziewał się jeszcze tydzień wcześniej, że skończy się trochę na smutno. Jeśli koronawirus nas wszystkich nie wykończy, to za rok wrócimy na właściwe tory. I to z jakim fasonem. Wszakże zapowiada się huczna osiemnastka AZS Winter Cup. A ja zamierzam świętować ją uroczyście z Wami drodzy zawodnicy, bo byłem przy narodzinach tego dziecka…