Katarzyna Wąsek (CC Warszawa) oraz Antoni Szczepanik (Politechnika Warszawska) zwyciężyli w „królewskim” gigancie rozegranym w Zawoi w ramach Akademickiego Pucharu Polski. Tym samym wywalczyli tytuły mistrzów stolicy, ponieważ IV eliminacje AZS Winter Cup były jednocześnie akademickimi mistrzostwami Warszawy i Mazowsza. To był prawdziwy dzień Wąsek, bowiem nie miała sobie równych także w slalomie. Wśród mężczyzn serię zwycięstw Dominika Białobrzyckiego (AWF Katowice) przerwał Tomasz Pająk (PŚ Gliwice). Najlepszym stołecznym slalomistą został Andrzej Dziedzic (SGH Warszawa).
Takiego giganta, jaki ustawiony został na Mosornym Groniu w tym roku, nie było jeszcze nigdy. Co prawda w Zawoi zawsze na trasie spędza się najwięcej czasu, ale na ogół rezultat zwycięzcy oscyluje w okolicach minuty i dziesięciu sekund. Tym razem warunki pogodowe i nieco ciaśniejsze ustawienie sprawiły, że nikomu nie udało się dojechać do mety w czasie krótszym niż minuta i dwadzieścia sekund. Tym samym był to najdłuższy gigant w osiemnastoletniej historii AZS Winter Cup.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z 4. ELIMINACJI AZS WINTER CUP 2020/2021 W ZAWOI
Niestety rywalizacja odbywała się przy dodatniej temperaturze. Lodowa pokrywa, która utworzyła się podczas nocnego przymrozku, dość szybko pękła. Po przejeździe kobiet przy bramkach znajdowały się dość nieprzyjemne dziury. I nie był to jedyny problem. Przez cały dzień nad stokiem unosiła się gęsta mgła, która nielicznym szczęśliwcom wpuszczała nieco światła podczas krótkich „okienek pogodowych”. Oprócz zawsze potrzebnej końskiej siły i wytrzymałości ultramaratończyka, tym razem niezbędne były również nienaganne umiejętności zachowania balansu, by niewidoczne nierówności jak najmniej wybijały z rytmu. Na rzucenie rękawicy Mosornemu Groniowi zdecydowały się 34 zawodniczki i 49 zawodników.
Największe problemy zawodniczki miały przed pierwszym przełamaniem terenu. To tam wiele z nich składało się do pozycji zjazdowej, zapominając o kombinacji dwóch dość mocno podkręconych bramek. Wiele z pań właśnie w tym miejscu utraciło optymalną linię i musiało mocno się postarać, by wrócić na właściwe tory. Nie każdy jednak miał tu problemy. Najsprawniej z tym newralgicznym miejscem, jak i z całą trasą, poradziła sobie Katarzyna Wąsek, która kolejny raz pozwoliła rywalkom wyłącznie pobawić się w walkę o srebro. A zadanie było tym razem znacznie utrudnione, ponieważ na starcie pojawiła się medalistka mistrzostw Polski sprzed tygodnia Zofia Zdort (PW Warszawa). Tym razem jednak Kasia okazała się lepsza o 0,67 sek. Skład na podium ze stratą 1,19 sek. uzupełniła Helena Kubasiewicz (ALK Warszawa), czwarty raz z rzędu zajmując trzecie miejsce w tej konkurencji. Taki obrót sytuacji ułatwił organizatorom ustalenie klasyfikacji mistrzostw Warszawy, bowiem wszystkie trzy medalistki reprezentowały uczelnie z tego miasta. Mocna ta stolica!
Przed startem panów mgła zgęstniała i spowiła całą długość trasy. To zaowocowało nieco wolniejszymi przejazdami. Doszło wręcz do wydarzenia bez precedensu – nikt z męskiej stawki nie był w stanie pokonać trasy giganta szybciej niż trzy najlepsze zawodniczki. To naprawdę nie zdarza się często.
Chyba dobrze się wyspałam. A chłopaki mieli troszkę gorszą trasę i mgłę
– w dyplomatyczny sposób tłumaczyła dominację płci pięknej autorka czasu dnia.
Podobnie jak u pań, również w stawce panów na liście startowej znalazło się kilka nazwisk niewidzianych jeszcze w tym sezonie. Czempionat stolicy kusił jak zawsze i tym razem przywiódł na zawody AZS Winter Cup Andrzeja Dziedzica, który wzmocnił drużynę warszawskiej SGH. Debiut w Akademickim Pucharze Polski nie wyszedł jednak Andrzejowi, bowiem zakończył rywalizację gdzieś we mgle i do mety nie dotarł. Dojechał do niej za to Paweł Jaksina (PK Kraków), który na pewno był typowany jako jeden z potencjalnych zwycięzców. Tym razem polski Beat Feuz musiał uznać wyższość Antoniego Szczepanika, który po raz pierwszy w tym sezonie stanął na najwyższym stopniu podium. Reprezentant Politechniki Warszawskiej chyba sam nie wierzył na mecie w to, co zobaczył na tablicy, bo na ostatniej ściance miał poważne problemy i musiał mocno korygować tor jazdy, by zmieścić się w prawidłowej linii. Wystarczyło – Paweł okazał się wolniejszy o 0,05 sek. Na miejscu trzecim ze stratą 0,18 sek. zameldował się lider klasyfikacji generalnej Norbert Wróbel (AWF Kraków).
To, że Antoni uciekł spod noża nie oznacza, że newralgiczny, końcowy fragment trasy nie zebrał corocznego żniwa. Niesamowicie wymęczone mięśnie i palące płuca niejednemu odmówiły posłuszeństwa tuż przed metą. Były jęki zawodu, złość, pourywane płachty z tyczek i upadki. Ucierpieli również pretendenci do medali mistrzostw stolicy. By wyłonić dwóch wicemistrzów trzeba było zajrzeć do drugiej dziesiątki – na miejsce 18., które zajął Krzysztof Małkowski (PW Warszawa) oraz 20., na które zapracował Mikołaj Reiter (SGH Warszawa).
Ze względu na słabą widoczność, w trosce o bezpieczeństwo zawodników, drugi przejazd giganta odwołano.
Mgła nie przeszkadzała za to w ogóle w slalomie, który tradycyjnie rozpoczynał się na płaskim fragmencie trasy i równie tradycyjnie rozegrał się na ściance tuż przed metą. Ta – choć krótka – co roku przysparza niesamowitych trudności i nie pamiętam, by w którymś sezonie zgromadzeni na mecie narzekali na brak atrakcji akrobatycznych. Ze względu na warunki, w ruch poszły wiadra z salmiakiem, dzięki czemu trasa wytrzymała naprawdę dobrze i było się czym ekscytować.
Jak już zdradziłem we wstępie, stawkę kobiet zdominowała Katarzyna Wąsek, sięgając po trzecie i czwarte złoto tego dnia (za klasyfikację mazowiecką i ogólną). Sprawę pokpiły koleżanki z podium gigantowego. Zarówno Zofia Zdort jak i Helena Kubasiewicz, które po pierwszym przejeździe znajdowały się w czołowej trójce, popełniły błąd tuż przed metą i zamiast na „kreskę” wjechały obok bramy. Sytuację wykorzystała Iwona Kohut (AWF Wrocław). Tym samym najlepsza zawodniczka ubiegłego sezonu po raz pierwszy w obecnej edycji AZS Winter Cup zameldowała się na podium. Strata 1,08 sek. do tryumfatorki wystarczyła na drugie miejsce. Na trzecim uplasowała się, bardzo zawiedziona po porażce w gigancie, Karolina Haratek (UJ CM Kraków). Srebrny medal mistrzostw Warszawy wywalczyła Katarzyna Ostrowska (PW Warszawa), a brązowy Zofia Dulczewska (SGH Warszawa).
Podobnie jak u pań, u panów również problemy mieli czołowi zawodnicy. Najpierw z marzeniami o medalu pożegnał się Antoni Szczepanik (czwarty po pierwszym przejeździe). Chwilę później Stanisław Hejmo (UJ Kraków) jeden z ostatnich skrętów w prawo wykonał na biodrze zamiast na nartach i nie zdołał już zmieścić się w kolejnym. Dokładnie w tym samym miejscu ratował się Andrzej Dziedzic, ale z połowicznym sukcesem, bo owszem – do mety dotarł, ale dopiero z dziesiątym czasem. Wydarzeniom przyglądał się z mety Tomasz Pająk, który wyjątkowo upodobał sobie Zawoję, bowiem zwyciężył tu w roku 2017. Tym razem atakował z miejsca trzeciego i po fantastycznym drugim przejeździe na pozycji lidera czekał na pozostałych. Każdy kolejny zawodnik, który dokonywał autodestrukcji, przybliżał go do wymarzonego zwycięstwa. Gdy błąd popełnił Andrzej, skromny i cichy jak zawsze Tomasz wiedział, że został królem polowania. Po czterech latach powtórzył swój największy sukces w akademickiej karierze. Tym razem smakował on pewnie jeszcze lepiej, gdyż w pokonanym polu zostawiony został najlepszy slalomista AZS Winter Cup Dominik Białobrzycki. Różnica 0,01 sek. musiała boleć. Tym samym zakończyła się seria zwycięstw Dominika, trwająca od końca ubiegłego sezonu.
Trochę mi smutno, myślałem, że to będzie trwało wiecznie. Ale przegrałem z królem Zawoi, także nie byle kim
– powiedział po zawodach lider klasyfikacji generalnej. Ponownie z podium cieszył się Michał Czerwiński (PK Kraków), który zajmując ósme miejsce w pierwszym przejeździe pewnie stracił nadzieję na medal. Jak się okazało wierzyć trzeba do końca.
W kwestii slalomowej dominacji w stolicy równych sobie nie mieli zawodnicy Szkoły Głównej Handlowej. Tytuł mistrzowski powędrował do, nieco zaskoczonego tym faktem, Andrzeja Dziedzica. Srebrny medal odebrał Mateusz Rewerelli (11. miejsce), a brązowy Bartłomiej Wawak (14. miejsce).
W klasyfikacji drużynowej reprezentantki Politechniki Warszawskiej, które tym razem zjawiły się w licznym gronie, z ogromną przewagą pokonały koleżanki z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu oraz krakowskiej AWF. U panów z kolei to właśnie AWF Kraków na czele, a za nimi alpejczycy z Politechniki Śląskiej Gliwice i Politechniki Warszawskiej.
Wszystko wskazuje na to, że były to ostatnie eliminacje w tym sezonie, podczas których wymagana była licencja PZN. Za dwa tygodnie w Szczawnicy do rywalizacji będą mogli powrócić zawodnicy, którzy nie zdecydowali się na jej wyrobienie. 19 lutego na Palenicy ostatnia okazja na punkty do klasyfikacji generalnej przed wielkim finałem. Zapraszamy!
Wyniki kobiet i mężczyzn dostępne są na stronie www.wintercup.pl (są również klasyfikacje generalne po czterech eliminacjach), a bardzo ładne zdjęcia z zawodów pojawiają się na naszym instagramie.