Podcast: Odtwórz w nowym oknie | Pobierz (kliknij prawym) (Czas trwania: 14:35 — 13.6MB)
21. miejsce Maryny Gąsienicy Daniel w gigancie w Courchevel
Maryna Gąsienica Daniel zajęła 21. miejsce w gigancie w Courchevel. O ile przed zawodami taką pozycję wzięlibyśmy „w ciemno”, to po tym, co nasza najlepsza zawodniczka pokazała w pierwszym przejeździe, wielu kibiców miało uczucie ogromnego niedosytu. Polka pojawiła się na trasie z 37. numerem startowym i fenomenalnie zaprezentowała się w bardzo trudnych warunkach. Mimo padającego śniegu i ograniczonej widoczności, Maryna pojechała brawurowo i ze stratą 1,99 sek. do prowadzącej Petry Vlhovej na półmetku zmagań zajmowała 12. miejsce. Niestety jeden błąd w przejeździe drugim przekreślił szansę na poprawienie pozycji. Najważniejsze jest jednak to, że mamy wreszcie zawodniczkę, która sprawia, że włączając relację z Pucharu Świata serca kibiców biją mocniej. Polka swoim występem otworzyła drzwi do rywalizacji z najlepszymi i jest duża szansa, że jeszcze w tym sezonie będziemy się cieszyć jej świetnymi przejazdami. Marcin Orłowski – trener Maryny, który już nie raz gościł w audycji – nie odbiera sobotniego występu jako czegoś wyjątkowego i zapewnia, że 12. miejsce po pierwszym przejeździe na pewno nie sparaliżowało zawodniczki przed drugim:
[słuchaj w wersji audio]
Czy błąd, który wydarzył się w drugim przejeździe, podłamał Marynę? Marcin Orłowski twierdzi, że absolutnie nie – nic takiego się nie stało i nie traktują tego jako utraconej szansy:
[słuchaj w wersji audio]
Najlepszą zawodniczką sobotniego giganta okazała się Marta Bassino z Włoch, która wyprzedziła Sarę Hector i Petrę Vlhovą. Drugie zawody w gigancie miały się odbyć w niedzielę, ale ze względu na zbyt obfity opad śniegu, zmagania w Courchevel zostały przeniesione na poniedziałek. Zapraszam przed telewizory – start o godzinie 10.00. Maryna Gąsienica Daniel wyruszy na trasę z numerem 37.
Sensacyjne podium zjazdu w Val d’Isère
O ile sobotni gigant kobiet był fascynującym widowiskiem, to supergigant mężczyzn w Val d’Isère mnie osobiście rozczarował. Panowie na trasie znajdowali się zaledwie minutę i nie wiem jak wy, ale ja czułem duży niedosyt. Zwyciężył Mauro Caviezel, dla którego była to pierwsza wygrana w zawodach alpejskiego Pucharu Świata.
Za to niedzielny zjazd był czymś niewiarygodnym. Po przejeździe dwudziestu zawodników, czyli grupy najlepszych z rankingu, na czele znajdował się Szwajcar Urs Kryenbühl. Zjazdowiec był co prawda drugi rok temu w Bormio, ale nie wiem, czy ktokolwiek stawiał wczoraj na jego sukces. Gdy szczęśliwy Urs odbierał gratulacje za pierwsze zwycięstwo i zacierał ręce z radości, na trasę z numerem 26. ruszył Otmar Striedinger. Austriak okazał się być jeszcze szybszy, a po przecięciu linii mety sprawiał wrażenie, jakby nie wiedział co się dzieje. Chyba myślał, że obsługa zawodów zrobiła mu żart, wyświetlając jedynkę przy jego nazwisku, ale był to fakt. Do śmiechu nie było Feuzowi, Kildemu i reszcie faworytów, których każda kolejna niespodzianka spychała z podium. Większość kibiców po przejeździe dwudziestego zawodnika wyłącza telewizor, albo zajmuje się innymi zajęciami. Ci, którzy tak zrobili przeoczyli ceremonię zwycięzców, która zawsze ma miejsce po ukończeniu rywalizacji przez najlepszą trzydziestkę. Ależ musiał się zdziwić, dopiero co ozłocony Streidinger, gdy kilkanaście minut później okazało się, że cała ta koronacja nie miała sensu, bowiem królem dnia został zupełnie kto inny. Numer 41. Gdy na trasę ruszył Martin Čater ze Słowenii w ekran patrzyła się już tylko jego rodzina, koledzy i trenerzy. A on odpalił prawdziwą bombę i wygrał. Takie historie w narciarstwie alpejskim zdarzają się nad wyraz rzadko. Najsłynniejszą z nich było zdobycie złota przez Ester Ledecką na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu. Oczywiście dekorację zwycięzców powtórzono, zmienili się tylko aktorzy.
Stabilizacja sytuacji covidowej
Sytuacja związana z obostrzeniami dotyczącymi COVID-19 uspokoiła się. Mówię oczywiście o kwestiach narciarskich. Marne to jednak pocieszenie, bo jedyny plus jest taki, że przestaliśmy być codziennie bombardowani nowymi rewelacjami i plotkami w sprawie otwierania i zamykania wyciągów oraz możliwości przebywania w hotelach. Teraz praktycznie cała Europa jest zamknięta dla narciarzy.
Austria i Włochy planują otworzyć się na gości 7 stycznia, natomiast największe restrykcje w przemieszczaniu będą obowiązywać w okresie świąteczno-noworocznym. Wtedy nawet wypady największych zapaleńców, planujących poruszanie się poza trasami i spanie we własnym camperze mogą się nie udać.
Dziś na narciarzy z Polski zamyka się ostatni alpejski bastion, czyli Szwajcaria. 14 grudnia wchodzi bowiem obowiązek odbycia 10-dniowej kwarantanny po wjeździe do tego kraju. Paradoksalnie najłatwiej jest pojeździć na nartach w Polsce. Problemów nie mają z tym kluby, szkółki i grupy trenujące na tyczkach, ale i narciarscy turyści znajdują rozwiązania, by w czasach dużej niepewności rozpocząć sezon przed Świętami.
Na Polaków czekają słowackie ośrodki, ale wizyta u naszych południowych sąsiadów możliwa jest wyłącznie po otrzymaniu negatywnego wyniku testu PCR.
Czeski rząd przedłużył za to stan wyjątkowy do 23 grudnia. Dla narciarzy i ośrodków oznacza to dalszy zakaz transportu wyciągami i kolejkami linowymi. Nadal nie wiadomo, czy ośrodki ruszą w Święta Bożego Narodzenia, czy też stan wyjątkowy zostanie ponownie przedłużony.
Gigantyczne opady śniegu w Alpach
Tydzień temu Alpy zostały dosłownie zasypane śniegiem. Nad Austrią, Francją, Szwajcarią i Włochami przetoczył się front, który przyniósł gigantyczne opady. Ogromne zaspy, ośnieżone drogi, całkowicie przykryte śniegiem samochody – takie obrazki umieszczali w internecie mieszkańcy alpejskich miejscowości. Masy śniegu sprawiły, że wzrosło też zagrożenie lawinowe. Serwis WetterOnline Austria poinformował, że w niektórych regionach w zeszłym tygodniu spadło więcej śniegu niż kiedykolwiek, odkąd 140 lat temu rozpoczęto pomiary. Jak na ironię śniegu jest pod dostatkiem wtedy, gdy wyjazdy na narty znajdują się tylko w sferze marzeń. Pozostaje mieć nadzieję, że mroźna zima pozwoli na korzystanie z dobrodziejstw białego puchu do późnej wiosny.
Snow Expo w Białce Tatrzańskiej
W weekend w Białce Tatrzańskiej odbyło się Snow Expo na śniegu. Na stokach Kotelnicy wszyscy chętni mogli przetestować narty i snowboardy z kolekcji 2020/2021 wielu producentów. Pogoda dopisała, a mimo niewielkiej pokrywy śnieżnej, stoki przygotowane były znakomicie, o czym opowiada Piotr Zelt, który wybrał się do Białki Tatrzańskiej, by wypróbować nowe modele nart:
[słuchaj w wersji audio]
Spragnieni śniegu narciarze tłumnie ruszyli na trzy dostępne trasy Kotelnicy Białczańskiej. Czasem trzeba było poczekać kilkanaście minut w kolejce, by dostać się na górę. O frekwencji i sposobie na nocowanie w górach ponownie opowiada Piotr Zelt:
[słuchaj w wersji audio]
Komitet Narty Snowboard Outdoor
Komitet Narty Snowboard Outdoor, który powstał dwa tygodnie temu, walczy o możliwość uprawiania narciarstwa i zmianę propozycji rządu dotyczącej ferii. Głównym postulatem jest zorganizowanie dodatkowych dwutygodniowych ferii zimowych tzw. „Ferii+”, które pozwoliłyby rozłożyć natężenie ruchu turystycznego podczas zimowych urlopów. Arkadiusz Walus, który stoi na czele organizacji zrzeszającej szeroko pojętą branżę zimową przedstawił pomysły na konferencji prasowej w Sejmie, a w Ski Serwisie Informacyjnym opowiada o tym, co dzieje się na froncie:
[słuchaj w wersji audio]
O poczynaniach komitetu możecie przeczytać na stronie www.knso.pl.
***
I to już wszystkie wiadomości w dzisiejszym Ski Serwisie Informacyjnym. Przypominam, że co tydzień selekcjonuję dla Was najciekawsze informacje z narciarskiego świata. Żeby być na bieżąco wystarczy kliknąć „obserwuj Stację Narciarską” w swojej ulubionej aplikacji do słuchania podcastów np. Spotify, Apple Podcasts lub Google Podcasts. Zapraszam za tydzień na kolejną porcję narciarskich wiadomości. Do usłyszenia!