Biwakowania w arktycznych warunkach c.d.

W poprzednim wpisie zdążyłem Was pewnie zniechęcić do siebie oraz do wszystkich tych, którzy mieli okazję biwakować jakiś czas na śniegu. Zatem nie pozostaje mi nic innego niż zupełnie się już pogrążyć.

Zacznijmy jednak od części bardziej przyjemnej, mianowicie:

Gotowanie

Planując posiłki powinniśmy zacząć od zaplanowania odpowiedniej ilości paliwa do kuchenek. To zupełna podstawa. Nikt nie wozi ze sobą wody, bo i tak by zamarzła, a w takiej postaci wszędzie jej sporo. Dlatego podstawą żywienia jest woda pozyskana z roztopionego śniegu. Niestety jest ona całkowicie wyjałowiona, więc warto uzupełniać elektrolity i minerały na bieżąco.
W swoich pobytach na Spitsbergenie postawiliśmy na kuchenki na benzynę. Mają one dużo większą sprawność niż te na gaz. Pamiętać tylko trzeba o zabezpieczaniu i dbaniu o wężyk na paliwo, gdyż ten lubi czasem pęknąć. Gdy nie mamy go w zapasie, okazać się może, że już ani nie zjemy, ani nie wypijemy nic podczas takiej wędrówki. Zepsuta kuchenka, czy zbyt mała ilość paliwa, dyskwalifikuje w kontynuowaniu podróży i niestety zmusza do wezwania pomocy. Okazuje się, że bez paliwa człowiek może umrzeć.

Początkowo topiliśmy śnieg w następujący sposób. Pełną menażkę śniegu kładliśmy na kuchenkę, gdy ten się stopił i na dnie pozostawała znacznie mniejsza objętość wody, uzupełnialiśmy menażkę o kolejne porcje śniegu. Dopiero gdy uzyskaliśmy pełną objętość wody, doprowadzaliśmy ją do wrzenia. Dopiero potem okazało się że znaczne efektywniej jest zachować odrobinę płynu z poprzedniej sesji topienia śniegu, i do płynu dodawać stopniowo małe porcje śniegu, i uzupełniać menażkę kilkukrotnie, ale stopniowo. Okazuje się, że znacznie mniej czasu (a co za tym idzie, paliwa), tracimy na topienie w ten sposób, niż załadowanie menażki śniegiem po brzegi i postawienie jej na kuchence. Oczywiście niezmiernie istotne jest także izolowanie kuchenki od zimna.
My stawialiśmy ją na cienkiej sklejce oraz na korkowej płytce, a całość osłanialiśmy blaszanym płaszczem. Pozyskanie około litra wody zabierało nam ok. 25 min, co podobno jest niezłym rezultatem. W tym roku gotować będziemy w naczyniach kuchennych firmy Termite.

Przedstawiony rysunek pochodzi z książki „Sztuka zimowej wędrówki” autorstwa Allena O’Bannona i Mike’a Clellanda*. Otóż po powrocie ze Spitsbergenu wpadła mi w rękę ciekawie wydana książeczka. Po jej szybkim przekartkowaniu okazało się, że znalazłem w niej wszystkie te patenty do jakich samodzielnie dochodziliśmy na podstawie prób i błędów oraz odpowiedzi na problemy, których sami nie zdążyliśmy rozwikłać biwakując w śniegach Arktyki. Jakże żałowałem, że nie trafiłem na tę pozycję zanim wybrałem się tam pierwszy raz. Niesamowitym atutem publikacji jest niezwykłe i przezabawne przedstawienie opisywanych problemów za pomocą rysunków. Gdy tylko przyniosłem książeczki (bo oprócz wspomnianego tytułu dostać można jeszcze „Sztuka Wędrowania z plecakiem i biwakowania w terenie” oraz „Sztuka Pokonywania lodowców i ratowania ze szczelin”) do pracy, zostały mi one „porwane” przez kolegów i koleżanki, a i efektywność pracy zmalała. Wszyscy wertowali strony, czytając komiksowe rysunki „sprzedające” dość pomysłowe, proste w wykonaniu i jak sam sprawdziłem w praktyce, działające patenty na ułatwienie sobie życia w tych trudnych warunkach. Dlatego w tym wpisie będę posiłkował się skanami kapitalnych szkiców Clellanda (ilustratora poradników), takimi jak:

Wracając jednak to kwestii kulinarnych. Nasza dieta opierała się na dwóch głównych posiłkach. Rano jedliśmy tradycyjną owsiankę. Mleko w proszku zagęszczone kaszką manną, z dużą ilością płatków owsianych, suszonych owoców, orzechów i wszystkiego z czego można by pozyskać energię. Pamiętam, że papka robiła się tak gęsta, że czasem ciężko było z niej łyżkę wyciągnąć. W tym roku zajadać się będziemy owsiankami stworzonymi na bazie produktów śniadaniowych firmy Sante.

Bardzo ważne by przygotować odpowiednio dużo gorącej herbaty na drogę. Szkoda marnować czas na dogotowywanie wrzątku podczas marszu. Dlatego w tym roku, dzięki uprzejmości firmy FreeForm, każdy z nas będzie miał swoje własne termosy marki Stanley.

Znakomitym kopem energii jest batonik chałwy. Nie ma sensu zabieranie ze sobą czekolad czy specjalistycznych batonów energetycznych. Wszystko to nam zamarznie po pierwszym noclegu. Ugryzienie tabliczki czekolady skończyć się może połamaniem zębów. Chałwa natomiast jest jedynym „łakociem” nie zamarzającym w takich temperaturach. Dlatego, po raz kolejny już, zabieramy ze sobą produkty Unitop-Optima. Zdały egzaminy.

Owsianka i chałwa popijana herbatą zapewnia nam energię do wieczora, kiedy to po rozstawieniu namiotów przychodzi czas na wieczorny posiłek. W zeszłym roku jedliśmy liofilizowane racje żywnościowe. Nie wszyscy dobrze znoszą te pełnowartościowe „zalewajki”. Nam jednak nie sprawiały kłopotów. Dlatego w tym roku, dzięki uprzejmości OutdoorPro.pl, bierzemy ze sobą dania Trek’n’Eat.

Jednym z najczęściej zadawanych pytań jest dyskretne „Panowie, ale jak z toaletą?”. I nie chodzi tu bynajmniej o mycie twarzy, tylko raczej wycieczki w ustronne miejsca. Zatem odpowiadam przekrojowo: Da się! ;)

Śnieżny „tron”;)

Z uwagi na brak przysłowiowych krzaczków, ciężko wybrać się tam „gdzie król chodzi piechotą”. Dlatego wszelkie „grubsze” sprawy załatwia się podczas warty, kiedy współtowarzysze wędrówki śpią w namiotach. Sprawa wymaga przemyślenia i odpowiedniego planu. Najpierw musimy wybrać takie miejsce, kawałek od obozu, aby mieć wszystko na oku, zarówno namioty jak i okolice (niedźwiadki nie śpią!). Zabieramy ze sobą broń (przeładowany karabin lub rakietnicę) i trzymamy je pod ręką. Łopatką wykopujemy większy dołek, tak by osłonić się od wiatru. Gdy już przygotujemy sobie grunt i załatwimy wszystko co mieliśmy załatwić, pozostaje nam doprowadzić się do porządku… termicznego. O ile zaraz po ubraniu się jest nam ciepło w tyłek, to z dłońmi może być mały problem. Grunt to rozgrzać ręce (przygotować sobie wcześniej ciepłe rękawiczki lub gorący kubek herbaty). W tym roku postawiliśmy na ciepłe rękawice Monkey’s Grip oraz Racer. Ostatnią deską ratunku są ogrzewacze Heat Factory dystrybuowane przez Heat Zone. Nie raz ratowały nas, gdy było przerażająco zimno.

Na sam koniec kilka słów nawiązujących do poprzedniego wpisu związanego z termiką, spaniem i suszeniem. Powyższy rysunek pokazuje, że spanie z mokrymi butami czy w czapce na głowie to nie tylko nasz wymysł.
Istnieje mylne przekonanie, że puchowe ciuchy czy śpiwór zapewni nam ciepło czy rozgrzeje nas w nocy. Otóż nie do końca tak jest. Ciepła odzież, czy grube warstwy pierza, nie dają ogrzewają same z siebie. Są tylko izolatorem, lepszym bądź gorszym. Zatem jeśli idziemy spać wyziębieni i zmarznięci, dużo minie czasu zanim osiągniemy komfort termiczny. Jeśli natomiast rozgrzejemy się przed wejściem do śpiwora (chociażby biegając wokół namiotu), wypijemy gorącą herbatę, czy najemy obficie, łatwiej utrzymamy wyższą ciepłotę ciała, a dobrej jakości śpiwór, pomoże nam ją dłużej utrzymać. Pamiętajmy że śpiwór działa jak termos, a nie jak grzejnik.

* Wszystkie wymienione poradniki wydane zostały przez Sklep Podróżnika

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

nowe narty

Nowości w świecie nart na 2024/2025

Tradycyjnie na początku sezonu rzucamy garść newsów. Z mnogości mniej lub bardziej udanych innowacji technicznych staramy się wybrać te najbardziej wartościowe. Skitouring, freeride, allmountain czy jazda po przygotowanych trasach –

maxx booldożer

Słodkie życie zwykłego instruktora

Osrodek narciarski X gdzieś we Włoszech, grudzień, godzina 6.35. Budzik przeszywa i ogłusza. Za oknem jest jeszcze ciemno. Buty, kask, bidon, rękawiczki – w plecaku. Wkrętarka z zapasową baterią, wiertarka, klucz

braathen

Cały we łzach – po pierwszym gigancie sezonu

Szast-prast, i ani się obejrzeliśmy, jak rozpoczął się kolejny alpejski sezon. Tradycyjnie pierwsze zawody odbywają się w ostatni weekend października w austriackim Sölden, na wymagającej trasie lodowca Rettenbach. Nigdy

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.