To przykre, ale nie zobaczymy w tym roku Bode Millera w żadnych zawodach alpejskiego Pucharu Świata. Amerykanin postanowił zafundować sobie przerwę, co jest trochę dziwne zważywszy na jego wiek. Miller nie składa jednak broni. Nie tak dawno Bode ogłosił chęć startu w przyszłorocznych mistrzostwach świata oraz nie wyklucza startu na igrzyskach olimpijskich w 2018, choć uważa, że może to być trudne.
Byłoby wspaniale dzielić się radością startu i być może sukcesu z moimi dziećmi. Fizycznie czuję się świetnie, więc nie wykluczam udziału w kolejnych igrzyskach.
– powiedział alpejczyk. Wraz z powrotem Bode Millera do wielkiego ścigania możliwe jest pojawienie się nowej firmy narciarskiej w alpejskim cyklu. Mowa o amerykańskiej, choć wytwarzanej we Włoszech marce Bomber (Matko, co za nazwa), z którą Miller kojarzony jest coraz bardziej (występuje w filmikach promujących firmę). Nie powinno być też problemu z załatwieniem spraw formalnych, gdyż marka Bomber jest członkiem „American Ski Pool” w konkurencjach ski cross i freestyle. Pomocną dłoń wyciągają też trenerzy amerykańskiej kadry, twierdząc, że Miller otrzyma od nich wszelkie możliwe wsparcie, jeśli tylko będzie naprawdę chciał powrócić do alpejskiego ścigania. W przeciwieństwie do Didiera Cuche’a oraz Marco Büchela, którzy nie są już czynnymi zawodnikami, Amerykanin rozstał się z firmą Head. Ma to związek z zaangażowaniem w produkcję wspomnianych nart firmy Bomber. Póki co, Bode trenuje konie…