Ani się człowiek obejrzał i alpejski sezon 2016/2017 dobiegł końca. Można powiedzieć, że bez fajerwerków, gdyż wszystko – lub prawie wszystko – było jasne jeszcze przed finałami.
Przed końcowymi zawodami w Aspen panie miały do rozegrania gigant i slalom w Squaw Valley. Oba starty na swoją korzyść rozstrzygnęła Mikaela Shiffrin czyniąc jasnym, że nikt jej już nie dogoni w klasyfikacji generalnej.
Podczas finałów w Aspen drugą małą kulkę, tym razem za zjazd, zgarnęła Ilka Stuheč, którą śmiało można nazwać największą niespodzianką sezonu. Wcześniej w Crans Montana Ilka zapewniła sobie też kulkę za kombinację. Słowenka miała jeszcze szanse na trzecie trofeum, ale plany pokrzyżowała jej Tina Weirather wygrywając ostatni supergigant w sezonie i zapewniając sobie zwycięstwo w klasyfikacji tej konkurencji z przewagą zaledwie pięciu punktów. Może to i dobrze, bo Stuheč mogłaby się zbytnio rozbestwić, a tak jest jedną z najmilszych i najskromniejszych alpejek w biznesie. Zresztą Tinie też się należało. W końcu filigranowa Lichtensteinenka wiele się w swojej karierze nacierpiała bólu po rozlicznych kontuzjach. Niech jej będzie na zdrowie.
W ostatnim slalomie sezonu doszło do małej niespodzianki, gdyż przed własną publicznością nie zwyciężyła Shiffrin. Stało się tak za sprawą brawurowo jadącej Słowaczki Petry Vhlovej, która udowodniła, że Mikaelę jednak można pokonać nawet wtedy, kiedy dojedzie do mety. Niestety – dla wszystkich znakomitych slalomistek pokroju Vlhovej, Holdener, Zuzulovej, Hansdotter, Strachovej – nie zdarza sie to zbyt często. Mikaela Shiffrin w tym sezonie raz ze slalomu wypadła, raz zajęła drugie i raz trzecie miejsce. Pozostałe zawody rozstrzygnęła na swoją korzyść. Po prostu fenomen i oczywiście mała kulka za slalom. W kończącym sezon gigancie doszło do małej niespodzianki. Na podium stanęły bowiem aż trzy Włoszki: Federica Brignone, Sofia Goggia (po szalonym drugim przejeździe) oraz młoda, wspaniale technicznie jeżdżąca Marta Bassino, która przy okazji wygrała konkurencję dla najlepszej juniorki sezonu. Ta sympatyczna sytuacja nie zmieniła jednak układu sił i kulkę za gigant zgarnęła zasłużenie Tessa Worley.
Panowie też się ścigali, ale za wyjątkiem nagrody dla najlepszego zjazdowca sezonu wszystko było już jasne przed finałami. Ostatecznie małą kulkę za zjazd wywalczył Peter Fill zajmując drugie miejsce za kolegą z drużyny Dominikiem Parisem w iście sprinterskich zawodach w dwudziestostopniowym upale. Kjetil Jansrud finiszował dopiero na jedenastym miejscu. Norweg wygrał za to klasyfikację supergiganta choć w ostatnich zawodach też się nie popisał i był dziewiąty.
Klasyfikację giganta zdominował oczywiście Marcel Hirscher po raz kolejny udowadniając w Aspen, że nie ma na niego mocnych w tej konkurencji. Jednocześnie panowie po raz ostatni wystąpili na „Hujarowych” nartach o promieniu 35 metrów. Od przyszłego sezonu ścigać się będą na deskach nieco krótszych i bardziej taliowanych (193 cm i 30 m). Mistrz Mracel ma na ten temat, jak zwykle swoje zdanie:
Zmiana sprzętu jest całkiem słuszna, problem tylko w tym, że moje notatki z ostatnich kilku lat dotyczące dopasowania nart, płyt, butów i wiązań mogę spokojnie spalić. Wszyscy zaczynamy od zera i znowu, na początku będą wielkie różnice czasowe. Jeździłem na nowych deskach kilka przejazdów treningowych i zachwycony nie jestem. Są zdecydowanie łatwiejsze do jazdy i nie wymagają takiego doskonałego przygotowanie atletycznego jak obecne. Dla mnie to niekoniecznie zaleta.
Wierzymy, że tak wielki mistrz jednak sobie poradzi, a zdrowie zawodników, szczególnie młodszych jest najważniejsze.
W slalomie panów znowu doszło do małej sensacji, gdyż zwyciężył dawno nie oglądany na podium Andre Myhrer przed Felixem Neureutherem i Michaelem Mattem. Kristoffersen wypadł i podchodził, a Hirscher sknocił drugi przejazd. Pomimo to kulka za slalom i tak powędrowała do Marcela.
Wszystkie kończące sezon zawody w Aspen odbywały się przy dwucyfrowych wskazaniach termometrów (na plus) i na mieszance sztucznego śniegu ze środkami chemicznymi do utwardzania trasy. Z przewagą środków. Najlepiej warunki podsumowała Wendy Holdener w wywiadzie dla szwajcarskiej telewizji:
Zawsze chciałam uprawiać sport zimowy i do jazdy w upale jestem słabo przygotowana…
Oczywiście Wielkie Kryształowe Kule za klasyfikację generalną sezonu powędrowały w ręce szczęśliwej i wzruszonej Mikaeli Shiffrin (po raz pierwszy) i Marcela Hirschera (po raz szósty z rzędu). Obojgu bardzo gorąco gratulujemy.
I to by było na tyle. Czas będzie się dłużył nieznośnie aż do następnego sezonu, który tradycyjnie rozpocznie się w październiku na lodowcu Rettenbach w Sölden.