Śnieg w Chinach jest dziwny – wszyscy to wiedzą.
Góry, w których rozgrywane są konkurencje alpejskie mają bardzo suchy klimat. Nie pada tam deszcz ani śnieg. Wszystkie trasy zostały więc sztucznie naśnieżone. Jednak kryształki śniegu technicznego i naturalnego są bardzo różne. Dodatkowo, ze względu na niskie temperatury i małą wilgotność powietrza, te sztucznie wytworzone kryształki są bardzo ostre. Tym samym śnieg leżący na trasach jest bardzo agresywny (choć przynajmniej jednolity) i spędza sen z powiek serwisantom. Mogę sobie wyobrazić, jak trudne jest znalezienie optymalnego set-upu dla nart, butów i płyt pod wiązaniami. Jedni wywiązują się z tych zadań lepiej, a inni gorzej. Wszystkim potrzebny jest jednak czas, którego wiecznie jest zbyt mało.
Zacznijmy od najbardziej nas interesującej konkurencji, czyli giganta pań. Do rywalizacji zgłoszone były cztery Polki. Rozumiecie? Cztery dziewczyny z Polski miały prawo do rywalizacji w olimpijskim gigancie! Liderką zespołu jest oczywiście Maryna Gąsienica Daniel i z nią wiązaliśmy największe nadzieje, ale udział pozostałych trzech: Magdaleny Łuczak, Zuzanny Czapskiej i Hanny Zięby także napawał dumą. Skończyło się na 8. miejscu Maryny, 26. Magdy i 30. Zuzy. Hania Zięba ostatecznie nie wystartowała (do tej pory nie wiem dlaczego).
I teraz pojawia się oczywiście pytanie: czy nasze panie wypadły dobrze, czy też nie? Myślę, że każdy fan narciarstwa w Polsce marzył o medalu Maryny. Słowo „marzył” jest tu jak najbardziej na miejscu, gdyż polskie narciarstwo bardzo potrzebuje takiego spektakularnego sukcesu. Myślę również (na podstawie rozmowy w Sölden), że główna nasza aktorka tego widowiska również na medal liczyła. Cóż, tym razem nie wyszło z kilku powodów i Maryna może być zawiedziona, gdyż naprawdę – moim zdaniem – zrobiła wszystko, aby swoje marzenie zrealizować. Patrząc jednak na poziom konkurencji, dramaty innych zawodniczek (Shiffrin, Worley, O’Brien), problemy z plecami i w związku z tym brak możliwości finalnego dopasowania sprzętu do warunków, 8. miejsce naprawdę złe nie jest. Co więcej, to najlepszy występ polskiej alpejki od igrzysk w Sarajewie w 1984 roku. Maryna Gasienica Daniel naprawdę może być z siebie dumna, a przy okazji my z niej. Oprócz tego trzy Polki w pierwszej trzydziestce. Czy to się kiedyś wcześniej wydarzyło? Chyba nie. Wyraźnie coś pozytywnego dzieje się w polskim narciarstwie i oby trwało. Potencjał mamy i brawo nasze panie.
Na marginesie dywagacji o Polkach: olimpijski gigant wygrała w pełni zasłużenie Sara Hector wyprzedzając Federicę Brignone i Larę Gut. Ta ostatnia z furią zaatakowała w drugim przejeździe z ósmego miejsca i stanęła na upragnionym podium. Petra Vlhová po słabym występie (ach ten set-up) zajęła 14. miejsce, a Alice Robinson dopiero 22. Shiffrin i Worley nie ukończyły pierwszego przejazdu. Zawody miały także swoją ciemną stronę, gdyż Amerykanka Nina O’Brien w trakcie drugiego przejazdu uległa poważnej kontuzji i została odtransportowana do szpitala.
Pozostańmy przy konkurencji pań. Drugą z nich rozegraną na chińskim śniegu był slalom zwany niegdyś specjalnym. W nim także nie obeszło się bez niespodzianek, gdyż jedna z dwóch głównych faworytek przejechała w pierwszym przejeździe zaledwie trzy bramki. Mowa o Mikaeli Shiffrin, dla której jest to drugie DNF na tych igrzyskach i to w koronnych konkurencjach. Amerykanka jest w psychicznym dołku i nie wiadomo, czy będzie dalej startować. Taki pech… W pierwszym przejeździe nie błysnęła także Petra Vlhová, zajmując dopiero 8. miejsce. Jednak Petra nie poddaje się tak łatwo. Po nieprawdopodobnym drugim przejeździe objęła prowadzenie i nie oddała go już do końca, realizując tym samym swój plan zdobycia pierwszego medalu zimowych igrzysk dla Słowacji. Na miejscu drugim ze srebrnym medalem na szyi zobaczyliśmy Katharinę Liensberger z Austrii (była jedną z czterech Katharin reprezentujących ten kraj w slalomie). Z brązem skończyła Wendy Holdener, która na mecie tonęła w łzach, gdyż nic nie wskazywało na to, że jej czas wystarczy na medal. Słabsza jednak postawa w przejeździe drugim Leny Dürr, Michelle Gisin, Andreji Slokar oraz DNF Sary Hector spowodowały, że niemożliwe stało się realne. Wszystkim medalistkom serdecznie gratulujemy!
Jutro postaram się podsumować występy panów szczególnie, że ścigają się w kombinacji.