lara gut-behrami

Co ma wspólnego Ferdydurke z Mistrzostwami Świata w Cortinie d’Ampezzo?

Ostatnie mistrzostwa świata w Cortinie d’Ampezzo zostały już świetnie opisane i analiz było co nie miara. Pokusiłem się jednak o podsumowanie i wyjaśniam dlaczego te zawody nie przypadły mi do gustu. Pewnie w tej ocenie nie będę bardzo osamotniony.

Jedno zdanie ciśnie się na usta: „Boże, ratuj, jak to mnie zachwyca, kiedy mnie nie zachwyca?”

Nie zachwyca po pierwsze:

Przed Mistrzostwami włoscy organizatorzy zapewniali że wzbiją się na wyżyny cyfrowej komunikacji i relacji aby uatrakcyjnić oglądanie zawodów w telewizorach i internecie. W erze covidowej to był niezły pomysł. Powstał cały zespół i od ponad roku nad tym pracowali. Propagowanie „digitalizacji” skończyło się na stworzeniu fanpage’a Cortina 2021. W sposobie przekazu nie udało się znaleźć porozumienia z FIS co skutkowało że „nowe podejście” było jak zawsze. I przyznam że kompletnie tego nie rozumiem – potrafimy zobaczyć obraz z Marsa a zawody, komunikacja cały czas w epoce XX wieku.

Nie zachwyca po drugie:

Oczywiście na kontuzje nikt nie ma wpływu i informacja że Ted Ligety nie pojawi się na ostatnich zawodach w swojej profesjonalnej karierze były naprawdę smutne. Mimo ostatnich słabszych sezonów Mr. Giganta liczyłem na huczne celebrowanie jego odejścia, eventy, brawa, zdjęcia i wywiady. Należy mu się, bo jego włożenia biodra zachwycały nie tylko narciarzy ale specjalistów od przygotowania fizycznego. Było mi naprawdę przykro.

Nie zachwyca po trzecie:

Zjazd mężczyzn to zazwyczaj najbardziej ekscytujące zawody. Jest prędkość, są skoki, są herosi. Gigantowe ustawienie, zmienione tuż przed zawodami na skoku, zniesmaczyło nie tylko widzów ale nawet Kristiana Ghedinę, którego imieniem nazwano ten fragment trasy. Już po zawodach media obiegła informacja, że się na to nie godził i chce wycofać swoje nazwisko. Miał być skok a nie było. No i jak zjazd może „zachwycać, skoro nie zachwycał”.

Nie zachwyca po czwarte:

Chyba jeszcze nigdy nikt śmiertelnych pogróżek w narciarstwie alpejskim nie otrzymał. Taka sytuacja nie zdarzyła się wcześniej nawet przy kombinacjach z długościami nart i promieniami. Konkurencja zwana slalomem równoległym miała regulamin, który był tak źle napisany, że nawet FIS nie wiedział jak go interpretować. Dwa lata przygotowań i streścić zasady można jednym stwierdzeniem „jakoś to będzie”. Wyszło tak, że organizatorzy musieli pisać oświadczenie poparcia dla Markusa Waldnera (dyrektora alpejskiego Pucharu Świata) że niesportowym jest grożenie i obrażanie i że każdy popełnia błędy. To nawet nie jest brak zachwytu ale absolutny skandal.

Nie zachwyca po piąte:

Dopuszczanie do rywalizacji zawodników z niewielką liczbą FIS punktów w mistrzostwach świata spowodowało, że u oglądających rodził się uśmieszek na ustach. Ranga mistrzostw świata, a z drugiej strony minutowe starty do pierwszej trzydziestki. Koślawość jazdy, męczarnie niektórych zawodników, którzy pojawili się na starcie przypomina mi określenie „zróbmy to dla jaj”. Nie umniejszam starającym się, ale jak chcesz się sprawdzić to idź na stadion Legii w szaliku Wisły Kraków lub na odwrót. To dobre miejsce na sprawdzenie się.

Nie zachwyca po szóste:

Superkombinacja, której nie jestem fanem, pokazała najgorsze oblicze. Żenująco było oglądać zawodników, którzy w slalomie w trakcie jazdy, wiedząc że „się nie uda”, machali ręką i się poddawali. Dla mnie ten obraz był fatalny, bo albo wierzysz, że masz umiejętności aby powalczyć, albo nie rób sobie wstydu. Niesmak pozostał.

Nie zachwyca po siódme:

Bo nie było Soffi Goggii, zwalonej kontuzją tuż przez mistrzostwami. Uwielbiam jej bezczelne spluwanie przez ramie w bramce startowej, gdy zabiera się za szybki zjazd. Nie zachwyciły mistrzostwa w Cortinie, bo Dominik Paris nie zorganizował świetnej imprezy, celebrując zwycięstwo (chyba nie tylko mnie to zabolało). I na koniec szkoda mi było Manuela Fellera i Marco Schwarza – moich cichych faworytów, którzy wrócili z mistrzostw bez fruktów.

Siedem głównych „nie zachwytów” złagodziły starty Maryny, ale o jej sukcesie już nawet telewizje śniadaniowe mówiły, więc powiem krótko – było zachwycająco.

Jestem niepoprawnym optymistą i wierzę, że sukcesy Maryny nie tylko zmobilizują PZN, ale dadzą przykład amatorskim narciarzom, jak można pięknie jeździć. Każdy chce grać w gałę tak jak Lewandowski na boisku szkolnym. Robić zwody i doskonalić się w strzałach na bramkę. Może oglądanie Maryny spowoduje, że część narciarzy zrozumie, iż kije narciarskie są potrzebne i że krawędź daje radość.

Koniec i bomba, a kto czytał ten trąba!

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

nowe narty

Nowości w świecie nart na 2024/2025

Tradycyjnie na początku sezonu rzucamy garść newsów. Z mnogości mniej lub bardziej udanych innowacji technicznych staramy się wybrać te najbardziej wartościowe. Skitouring, freeride, allmountain czy jazda po przygotowanych trasach –

maxx booldożer

Słodkie życie zwykłego instruktora

Osrodek narciarski X gdzieś we Włoszech, grudzień, godzina 6.35. Budzik przeszywa i ogłusza. Za oknem jest jeszcze ciemno. Buty, kask, bidon, rękawiczki – w plecaku. Wkrętarka z zapasową baterią, wiertarka, klucz

braathen

Cały we łzach – po pierwszym gigancie sezonu

Szast-prast, i ani się obejrzeliśmy, jak rozpoczął się kolejny alpejski sezon. Tradycyjnie pierwsze zawody odbywają się w ostatni weekend października w austriackim Sölden, na wymagającej trasie lodowca Rettenbach. Nigdy

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.