Relacjonowanie zawodów Pucharu Świata to dla członków redakcji jedno z najbardziej satysfakcjonujących zajęć, jakie przytrafiają się w naszej pracy. Niestety robimy to rzadko, a wszystko przez znikome zainteresowanie narciarstwem alpejskim w Polsce. Co może wpłynąć na zmianę tego stanu? Tylko pojawienie się zawodnika regularnie rywalizującego z najlepszymi.
Potrzebujemy nowej małyszomanii, potrzebujemy narciarskiego Kubicy lub Gołoty, który rozpali serca Polaków i sprawi, że wszyscy w kraju będą ekspertami od kątów podwieszenia krawędzi, wysokości lifterów w butach i smarowania fluorowymi pastami, tak jak kiedyś byli omnibusami w kwestii doboru opon, liczby pit stopów i mocy silników w bolidach formuły 1. Że będą z wypiekami na twarzy odliczać minuty do kolejnych zawodów i włączać transmisję z taką ekscytacją, z jaką wstawało się na walki Andrzeja w środku nocy. Czekamy na mistrza, który przyciągnie przed telewizory miliony. Obecny sezon to pierwsza od wielu lat iskierka nadziei, że jest szansa na zmiany. Maryna Gąsienica Daniel i Michał Jasiczek pokazali już kilkukrotnie, że są bliscy nawiązania walki z najlepszymi. Setne części sekundy dzielące ich od czołowej trzydziestki świadczą o tym, że z tej mąki może być jeszcze całkiem strawny chleb. Ale trzydziestka, nie spowoduje jeszcze euforii. A do tego jeszcze daleko. Każdy, kto interesuje się narciarstwem wie, że 2-3 sekundy straty w konkurencjach technicznych to przepaść. Ale cieszmy się pozytywnym kierunkiem. Może doczekamy czasów, w których będziemy przeżywać to, czego doświadczyli dziś Włosi w Kronplatz.
Poniżej kilkanaście zdjęć z mety pierwszych w historii zawodów w San Vigilio. Więcej wkrótce w galerii na naszym profilu facebookowym.