W obecności 15000 tysięcy kibiców Daniel Yule dokonał sztuki, która wcześniej udała się tylko Ingemarowi Stenmarkowi, Alberto Tombie i Henrikowi Kristoffersenowi – drugi raz z rzędu zwyciężył na legendarnej trasie Canalone Miramonti w Madonnie di Campiglio.
Slalom w Madonnie di Campiglio jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych przystanków alpejskiego Pucharu Świata. To zawody owiane legendą. Zwycięstwo na „lodowej ścianie” było od zawsze marzeniem każdego specjalisty od konkurencji technicznych. Zawody 3Tre rozgrywane są w tym miejscu od lat 50. XX wieku. Co roku na mecie zmagania obserwują starzy mistrzowie. Trudno się dziwić – ten magiczny wieczór jest wspaniałym przeżyciem dla każdego kibica narciarstwa alpejskiego.
Zawodnicy wpadli w iście techniczny fragment Pucharu Świata. Dopiero co odbył się slalom w Zagrzebiu, a za chwilę krótkie skręty zobaczymy znowu w Adelboden. Gdzieś między te wydarzenia wciśnięta została Madonna di Campiglio, ponieważ kalendarz w tym sezonie zmusił organizatorów do przeniesienia rywalizacji z typowego okresu przedświątecznego na początek stycznia. W porównaniu do chorwackiego przystanku, trasa Canalone Miramonti jest znacznie bardziej wymagająca, a najsłynniejszy fragment tuż za przełamaniem stanowi wyzwanie nawet dla najlepszych zawodników na świecie. Trudno tam o czyste skręty na krawędziach – nachylenie sięgające 60% i lodowa tafla robią swoje.
Przed rokiem w Madonnie tryumfował Szwajcar Daniel Yule i wszyscy zastanawiali się, czy równie dobrze zaprezentuje się również tym razem. Przed sezonem upatrywano następców Hirschera w Henriku Kristoffersenie i Alexisie Pinturault, ale rywale sprawiają, że panowie muszą oglądać się nie tylko na siebie. Zgromadzony na trybunach i wzdłuż trasy tłum oczekiwał błysku włoskiego zawodnika – wszakże gospodarze czekają na zwycięstwo rodaka od 2005 roku, kiedy na najwyższym stopniu podium stanął tu Giorgio Rocca.
Z jedynką rozpoczął Zenhäusern, ale jak się okazało za chwilę nie był to przejazd idealny. Szwajcar wyglądał na mecie na nieco zawiedzionego. Kristoffersen pokazał, że na trudnych, technicznych trasach radzi sobie znacznie lepiej niż tam, gdzie końska siła odgrywa większą rolę. Swoją drogą niesamowicie wyglądał moment, gdy drobny Norweg stanął przy oczekującym na mecie Ramonie. Różnica w budowie fizycznej obu zawodników jest imponująca. Fantastycznie zaprezentował się Yule, który dołożył Kristoffersenowi 0,19 sek. Straty kolejnych docierających na metę były już większe. Na trzecim miejscu zameldował się aktualny mistrz świata w tej konkurencji Andre Myhrer. Warto jeszcze odnotować doskonały przejazd Choroszyłowa, który mimo odległego numeru (25.) zdołał wskoczyć na miejsce czwarte. Niestety zgromadzony tłum nie miał powodów do świętowania. Co prawda aż sześciu Włochów znalazło się w drugim przejeździe, ale najlepszy z nich Alex Vinatzer mógł atakować dopiero z 11. pozycji. Na naszego reprezentanta Michała Jasiczka trzeba było poczekać do 66. numeru. Jedyny Polak w stawce do mety dojechał, ale strata 2,63 sek. do Yule’a ustawiła Michała na 57. miejscu w rankingu. By marzyć o awansie do czołowej trzydziestki trzeba było uporać się z trasą o sekundę szybciej.
Drugi przejazd rozpoczął Szwajcar Sandro Simonet i zaprezentował doskonałe umiejętności. Okazało się, że był to czwarty czas i pozwolił na największy awans – z 30. na 12. miejsce. Wielu zawodników miało problemy tuż za przełamaniem. Miałem wrażenie, że wylatując na ściankę ciężko było im oszacować w którym miejscu dokładnie skręcić. Niektórzy tak ciasno wjeżdżali w tyczkę, że ta, uderzając w wiązania, wytrącała na moment z równowagi. A gęsto ustawione bramki na lodowej stromiźnie nie pozwalały na chwilę zwątpienia. Z czołowych zawodników rady nie dali Ramon Zenhäusern i Andre Myhrer. Petardę odpalił za to Clément Noël, atakujący z ósmego miejsca. Francuz został autorem najlepszego czasu przejazdu. Kolejni slalomiści nie mogli sobie poradzić z rezultatem Noela. Sztuka ta udała się Kristoffersenowi. Nie wystarczyło to jednak na świetnego Daniela Yule’a, który nie dał sobie wydrzeć zwycięstwa i po raz drugi z rzędu otrzymał Maglia Fulmine. Piękny sweter w stylu retro wręczył mu Giorgio Rocca.
Imprezy towarzyszące wydarzeniu trwały w miasteczku do późnych godzin nocnych. Zawodnicy jednak czasu na zabawę nie mają. Już w najbliższy weekend kolejna szansa dla lubujących się w konkurencjach technicznych, bowiem alpejski cyrk zatrzyma się w szwajcarskim Adelboden.
Powiedzieli po zawodach:
Daniel Yule:
Wszystko mi się tu podoba i zawsze jeżdżę dobrze w Madonnie. Przygotowanie trasy, śnieg, atmosfera, wspaniała organizacja. Kiedy byłem dzieckiem nawet nie śniłem o tym, że kiedyś wygram zawody Pucharu Świata. A teraz zwyciężyłem drugi raz z rzędu w Madonnie di Campiglio. To niesamowite! Zabrzmi to banalnie, ale na razie nie ma co myśleć o klasyfikacji generalnej slalomu. Trzeba się skupiać na każdym kolejnym starcie.
Henrik Kristoffersen:
Żałuję, że tym razem zawody na 3Tre nie odbyły się tak jak zawsze przed świętami. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie będzie jak dawniej (to już potwierdzone – odbędą się w grudniu – przyp. red.). Mimo wszystko zawsze z przyjemnością przyjeżdżam do Madonny. To świetna góra. W ogóle nie dbam o to, na którym miejscu w klasyfikacji generalnej znajduję się w tym momencie. Chcę po prostu wygrywać kolejne zawody. Teraz przed nami Adelboden i trzeba się na tym skupić. Miejsce w generalce istotne będzie w drugiej połowie marca. Czy jestem przerażony dużą liczbą startów co kilka dni? W tej chwili nie jestem jeszcze zmęczony. Zawody w Adelboden są jednak bardzo wyczerpujące.
Clément Noël:
Bardzo się cieszę ze swojej regularności. To, że dziś tracę czerwoną koszulkę nie ma dla mnie znaczenia, chociaż to była wielka frajda w niej startować. Najważniejsze kto będzie ją posiadał po zakończeniu sezonu. Lubię slalom w Madonnie. Śnieg jest tu zawsze taki sam – bardzo agresywny i perfekcyjnie przygotowany.
Michał Jasiczek:
Nie mam zbyt wielkich wrażeń z mojego przejazdu. Pracuję powoli, krok po kroku, jechałem tak jak chciałem. W tym momencie nie mam żadnego planu na dalszą część sezonu. Po dzisiejszym starcie i jutrzejszym treningu będziemy podejmować decyzję, czy będę startować jeszcze w Pucharach Świata, czy skupimy się na poprawieniu punktów, żeby mocniej ruszyć w przyszłym roku.