Jeden z czytelników naszej strony internetowej bezlitośnie skrytykował lodowiec na końcu doliny Kaunertal jako miejsce odpowiednie do testowania nart. W opinii tegoż internauty powinniśmy testować deski freeride na Alasce, a sportowe na stokach Face de Bellevarde zaraz po zakończonym gigancie Pucharu Świata, czyli tam, gdzie normalny narciarz jeździ najczęściej – prawda, panie Arku? Czy Kaunertal jest rzeczywiście takie słabe? Moim zdaniem wręcz przeciwnie, co zaraz postaram się udowodnić.
Testuję narty od 1987 r. Co roku. Bywały lata (wcale niemało), że byłem zapraszany na trzy albo cztery testy innych magazynów narciarskich w ciągu jednego sezonu. Imprezy te odbywały się w bardzo różnych miejscach na ziemi. Od St. Moritz po maleńkie stacje narciarskie gdzieś we Włoszech. Ze względu na wiosenną porę porównań każdy z testów wiązał się z tym samym problemem, czyli stabilnością warunków przez większą część dnia.
Po bardzo wielu latach poszukiwania idealnego miejsca trafiliśmy wreszcie do Kaunertal, gdzie po wybudowaniu wieloosobowej kolei na Karlesspitze (3260 m n.p.m.) oraz dwóch bardzo szybkich czteroosobowych krzeseł Ochsenalm I i Ochsenalm II liczba tras oraz urozmaicenie terenu wzrosły niewiarygodnie. Dość powiedzieć, że pomiędzy górną stacją wspomnianej kolei a dolną, najniższego wyciągu krzesełkowego, różnica poziomów wynosi 1110 m, a to już bardzo dużo (dwukrotnie więcej niż przewyższenie obsługiwane wyciągiem w Kotle Goryczkowym). Trasę tę narciarz może pokonać, mając do dyspozycji mikst tras czarnych, czerwonych i niebieskich. W górnej części znajdzie śnieg zmrożony, w dolnej bardziej miękki i tym samym sprawdzi deski na różnym podłożu. Kapitalne znaczenie dla sprawnego funkcjonowania testu ma szybkość i dostępność urządzeń do wyjazdu na górę. W naszym przypadku nigdy nie spotkaliśmy się z problemem kolejki do wyciągu, a samo pokonanie wspomnianych 1110 m przewyższenia to sprawa kilkunastu minut. Po drodze jednak, przy górnej stacji Ochsenalm II, znajduje się nasze zadaszone centrum testowe, gdzie testerzy mogą dokonać zmiany nart bez niepotrzebnej straty czasu. W kabinie kolejki na Karlesspitze znajdą czas na wstępne wypełnienie kart i zapisanie wrażeń.
Deski sportowe testujemy w nieco innym miejscu, czyli wzdłuż położonych na północnych stokach wyciągów Nörderjoch I i II. Tutaj prawie zawsze jest cień, więc nawet w pogodny wiosenny dzień trasy są zmrożone do godzin popołudniowych. Zresztą stoki te znane są wielu grupom treningowym – ba, nawet drużynom narodowym wielu państw, a obsługa techniczna lodowca w Kaunertal wie, że ma je przygotowywać ekstramocno.
Pozostaje jeszcze jeden aspekt, czyli testowanie nart poza trasami. W naszym sprawdzianie czyni to specjalna grupa ludzi jeżdżących freeride na co dzień. Ludzi, którzy mają bardzo duże doświadczenie i są obyci na najbardziej stromych ścianach. Co roku mają też do dyspozycji swojego lidera – wybitnego freeridera. Dwa lata z rzędu był nim Piotr Gąsiorowski, a na ostatnich testach, pod nieobecność Piotrka (co ta stała praca czyni z ludzi), godnie zastąpił go Paweł Grodzicki. Off-piste w Kaunertal to nieskończone, niesamowite możliwości. Dość powiedzieć, że na stokach łatwo dostępnych z wyciągów nawet w tydzień po dużym opadzie śniegu można bez trudu znaleźć nierozjechane linie. Główne pola do freeride’owej zabawy i testowania szerokich nart to zjazd pod linami obu wyciągów krzesełkowych Ochsenalm I i II oraz stok Weissseespitze położony na prawo (patrząc z góry) od najdłuższego orczyka w rejonie lodowca o nazwie Weissseeferner. Dodatkowo ze szczytu Karlesspitze w dół do pośredniej stacji krzesełek biegną dwa oznaczone, łatwo dostępne za pomocą kolejki linowej warianty pozatrasowe: Weissseevariant i Zollhausvariant. Oba o przewyższeniu ok. 800 m. Wisienką na torcie dla wszystkich entuzjastów freeride’u jest zjazd z przełęczy Nörderjoch aż do przystanku autobusowego Gepatschhaus. To aż 1200 m przewyższenia w bardzo urozmaiconym, częściowo trudnym terenie. Zjazd oficjalnie nazywany jest Münchenervariant, ale lepiej pasuje do niego zwyczajowa nazwa – Mała Alaska. Zanim się zjedzie, dobrze jest zapoznać się z rozkładem jazdy autobusów, gdyż szlak prowadzi poniżej dolnej stacji wyciągu Ochsenalm I, lub zorganizować kogoś, kto zjedzie autem po całą grupę.
Ostatni punkt na plus lodowca Kaunertal to obsługa. Tak pomocnych i sympatycznych ludzi nie spotyka się zbyt często. Dość powiedzieć, że na potrzeby testu mamy do dyspozycji całkiem obszerną chatkę, w której nasi serwisanci bez względu na warunki pogodowe mogą ustawiać wiązania, a po skończonym dniu zadbać o krawędzie i posmarować ślizgi.
Konkludując: lodowiec na końcu doliny Kaunertal to nie tylko dobre, a wręcz idealne miejsce do testowania, a swoje porównania oprócz nas przeprowadzają tam i inni, jak: „DSV Magazine”, „Ski Magazine” i producenci nart sportowych. Wspomniany w lidzie pan Arek na lodowcu w Kaunertal nie był albo się z nim nie zapoznał, ograniczając swoją wizytę do centralnie zainstalowanego orczyka. I po co zaraz pleść, o czym się nie ma pojęcia?