Nie wiem ile z Was pamięta „szalone” lata 1990-te. Chodzi o tematykę – narty w górach. Raz na jakiś czas spotykało się jakiegoś dziwaka, który zamiast mozolnie brnąc w śniegu po pas, w miarę sprawnie przemieszczał się na nartach pod górę… w dodatku nie na biegówkach?
Nie wiem jak inni, ale ja zawsze sobie zadawałem pytanie – jak to się dzieje że „chop” idzie pod górę a się nie zsuwa? Jak to, przykleił podeszwę z butów normalnych do butów narciarskich? I co to za ustrojstwo – pozwalające ruszać wiązaniami i chodzić na nich jak na biegówkach (era Silvrett 300 i Fritschi FT 88)?
Oczywiście, nie trzeba wspominać że w całym cywilizowanym polskim świecie nie można było uświadczyć „takiego” sprzętu… Nie było go w sklepach. Mało tego – nie było takich sklepów.
Pierwszy raz – wtedy sklep / instytucja Alpin Sport Zakopane „odważył” się zaczął dystrybuować wiązania Silvretty. Do tego ściągał „skądś” buty ski tourowe (najpierw Koflachy a potem jeszcze Dynafity – najpierw bez dziurek na wiązania Low Tech!!!), foki i dedykowane narty z otworkami… W zasadzie, to nie było tak jeszcze dawno – ale historia brzmi, jakbym mówił o latach 50. ubiegłego wieku.
I pozornie od tego czasu – wszystko się zmieniło. Są sklepy, jest sprzęt itp. O ile u nas na „południu” (Kraków, Zakopane) to jest standard i nie wzbudza to jakiś większych emocji. To okazuje się, że – w innych rejonach naszego kraju, poza wirtualną ofertą (czytaj w sieci) – nie łatwo jest przyjść do sklepu i zwyczajnie przymierzyć i kupić parę butów, które nas interesują (uwaga: to co nas interesuje, to nie zawsze to samo równa się z tym co jest w sklepie)…
W sumie to co teraz napiszę to jawny PR, ale co tam… może mnie nie zdejmą ;) (A poza tym, to mój blog)..
Darek Staniszewski – (kajakarz górski, pogromca bałtyckich fal na kajaku; ski tourowiec i właściciel sklepów Tuttu) kiedyś wymyślił, że w swoich sklepach zorganizuje „Dni Ski-Tour & Freeride”. Że ściągnie masę sprzętu (tyle ile tylko się da! Zewsząd); ściągnie przede wszystkim ludzi: klientów, obsługę, ludzi ze środowiska oraz gości którzy mogą coś ciekawego powiedzieć – zaprezentować. Teraz, takie imprezy to dzisiaj „oczywista oczywistość”, ale wtedy, nikt nie wiedział co z tego wyniknie. Na szczęście, „Ski Tour & Freeride Days” zamiast strzałem w kolano, okazały się strzałem w dziesiątkę.
Zatem jeśli ktoś ma wolny czas 11 grudnia, do tego zwyczajnie „jara” się sprzętem i chciałby sprawdzić, które skorupy butów są robione pod niego – powinien zjawić się w „Tuttu” w Katowicach. Ma być masa sprzętu. Jeszcze nie jest za późno!
1 komentarz do “Dni Ski-Tour & Freeride”
… jest już za późno :P