slalom równoległy

Dwa dni na równoległych trasach

Na początek dobra wiadomość: we wtorek ta dziwna drużynowa konkurencja po 18 latach została rozegrana na mistrzostwach świata po raz ostatni.

Zła to taka, że alpejska kombinacja indywidualna zostanie zastąpiona przez jakiś nowy format drużynowy. Z programu mistrzostw zniknąć mają także równoległe konkurencje indywidualne. Władze FIS-u podały, że w przyszłości chcą się koncentrować na konkurencjach klasycznych takich jak: zjazd, supergigant, gigant i slalom. No coś podobnego! Ani 11 sekundowe slalomy na rampach w wielkich miastach, ani 20 sekundowe giganty na zwykle nie jednakowo szybkich trasach nie przysporzyły nowych widzów narciarstwu. Kto mógł się tego spodziewać? Wybaczcie ironiczny ton, ale przez ostatnie 20 lat zawsze twierdziłem, że te „Hujarowe” wymysły (tak, tak to mój ulubieniec forsował zawody równoległe) przysparzają narciarstwu więcej złego niż dobrego. Niemniej w Courchevel Méribel medale w konkurencji drużynowej oraz slalomach równoległych zostały rozdane. Zasadnym będzie więc przedstawić zwycięzców. W konkurencji zespołów wygrali Amerykanie wyprzedzając Norwegię i Kanadę. Walka drugogarniturowych zespołów (w większości wypadków największe gwiazdy mistrzostw po prostu i jak zwykle odpuściły start w drużynówce) była nawet dość zacięta i mogła się podobać. Pikanterii dodaje fakt, że polski zespół w 1/8 finału uległ Amerykanom o zaledwie 0,02 sekundy. W naszej drużynie rewelacyjnie sprawili się: Maryna Gąsienica Daniel i Piotr Habdas.

We środę na równoległej trasie rywalizowały panie i panowie, a Polskę reprezentowała jedynie Maryna Gąsienica Daniel, którą brano pod uwagę jako jedną z kandydatek do medalu. Niestety druga z naszych reprezentantek Magdalena Łuczak ze względu na problemy z plecami nie stanęła nawet do rywalizacji w kwalifikacjach. Ostatecznie zwyciężyła Maria Therese Tviberg z Norwegii, wyprzedzając Wendy Holdener i swoją rodaczkę Theę Louise Stjernesund. Jak na zwody równoległe trasy były nawet dość sprawiedliwe, choć ta oznaczona niebieskimi bramkami umożliwiała szybszą końcówkę. Nowo upieczona złota medalistka nie ukrywała radości, a na pytanie o brawurowy ostatni przejazd (przed zmianą tras Holdener i Tviberg pokonały swoje slalomy w tym samym czasie) odpowiedziała:

po raz pierwszy w życiu poczułam zapach złota i musiałam to wykorzystać.

Norweżka jeszcze przed ostatnim przejazdem nie kryła emocji zalewając się łzami, ale na szczęście na czas potrafiła skoncentrować się ponownie. Podobno (jak sama podkreślała) wielka w tym zasługa jej trenera, który „ustawił ją do pionu”. Poprawiła się również Holdener, która po bardzo słabym występie w drużynówce naraziła się na cierpkie uwagi ze strony komentatorów w studio telewizyjnym. Dziś podczas wywiadu po zawodach przypomniała ten fakt, a w zasadzie podziękowała za konstruktywna krytykę. Stjernesund w 1/4 finału pokonała Marynę Gasienicę Daniel, a w małym finale „lokaleskę” Marie Lemur (za tę ostatnią najbardziej trzymałem kciuki). Nasza reprezentantka zajęła ostatecznie piąte miejsce. Złoty medal mistrzostw świata dla Norweżki jest pierwszym tego typu wydarzeniem od roku 1958. Gratulacje!

Wśród panów tryumfował anonimowy, ale bardzo pięknie i solidnie jeżdżący, Aleksander Schmid, wyprzedzając Austriaka Dominika Raschnera i Norwega Timona Haugana. To również pierwszy złoty medal dla mistrzostw świata dla reprezentanta Niemiec tym razem od 1989 roku. Większych dramatów nie zanotowałem. Jak zwykle trochę wiało nudą, gdyż brakowało największych nazwisk jak: Shiffrin, Vlhová, Brignone, a po stronie panów Odermatt, Kristoffersen, czy Kilde.

Z ulgą żegnam więc zawody równoległe na mistrzostwach świata.

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

nowe narty

Nowości w świecie nart na 2024/2025

Tradycyjnie na początku sezonu rzucamy garść newsów. Z mnogości mniej lub bardziej udanych innowacji technicznych staramy się wybrać te najbardziej wartościowe. Skitouring, freeride, allmountain czy jazda po przygotowanych trasach –

maxx booldożer

Słodkie życie zwykłego instruktora

Osrodek narciarski X gdzieś we Włoszech, grudzień, godzina 6.35. Budzik przeszywa i ogłusza. Za oknem jest jeszcze ciemno. Buty, kask, bidon, rękawiczki – w plecaku. Wkrętarka z zapasową baterią, wiertarka, klucz

braathen

Cały we łzach – po pierwszym gigancie sezonu

Szast-prast, i ani się obejrzeliśmy, jak rozpoczął się kolejny alpejski sezon. Tradycyjnie pierwsze zawody odbywają się w ostatni weekend października w austriackim Sölden, na wymagającej trasie lodowca Rettenbach. Nigdy

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.