Już w ubiegłym roku zwróciłem uwagę na slalomowy model nart Elana oznaczony symbolem SLX i wykonany w technologii Arrow. Deski te robiły wrażenie… Nie inaczej jest w przypadku sklepowego, gigantowego modelu GSX.
Kiedy testowałem te narty, musiałem zatrzymać się na chwilę i ponownie sprawdzić ich promień skrętu. Ponad 21 metrów robi wrażenie, ale podczas jazdy zupełnie tego nie czuć. Deski, owszem, są bardzo stabilne zarówno na wprost, jak i łukach na krawędziach, ale mocniej przyciśnięte z łatwością pojadą skrętami o średnich promieniach i to bez najmniejszych problemów. Podobnie jest z dynamiką. Tak samo jak w przypadku opisywanego w ubiegłym roku modelu slalomowego – im mocniej dociskasz GSX-y w skrętach, tym więcej energii dostaniesz na końcu każdego łuku. Ta energia ładnie i harmonijnie, ale zdecydowanie przenosi pilota w następny łuk. Wspominana już stabilność w skrętach jest absolutnie wzorowa. Deski leżą na śniegu jak przyklejone i ze stoickim spokojem „połykają” wszelkie nierówności terenowe. Dzieje się tak zapewne dlatego, że GSX-y to narty raczej elastyczne, a które jednocześnie czerpią dynamikę z węglowej płyty wkomponowanej w deski na odcinku pod butem. To fajna kombinacja, która umożliwia zarówno nieaktywne „zwożenie” się, jak i bardzo dynamiczną, sportową jazdę, czyniąc GSX-y deskami do całodziennej jazdy po trasach w różnych warunkach śniegowych. Absolutnie bez zarzutu jest też trzymanie na twardym. Do tego stopnia, że narty te bez większych problemów nadają się do amatorskich treningów na tyczkach i startów w zawodach.
Jeśli ktoś miałby zbyt mało mocy na sklepowych GSX Fusion, to istnieje także wersja GSX Master wyposażona w sportową płytę i „normalne” wiązania. Dzięki takiemu rozwiązaniu można uzyskać minimalnie lepsze trzymanie na odcinku pod butem i jeszcze większą stabilność. Tak czy inaczej – bardzo udane deski. W mojej opinii najlepsze sklepowe gigantki na rynku.