Ester Ledecká – nasza ulubiona zawodniczka, której „odkrywcami talentu” poniekąd się czujemy (pisaliśmy o niej, kiedy była jeszcze całkowicie nieznana), pomimo odniesienia ogromnego sukcesu na ostatnich igrzyskach nie ma lekkiego życia.
Jak wiadomo, zdobycie przez Ester złota w narciarskim supergigancie i gigancie równoległym na snowboardzie postawiło ją w roli jednej z największych gwiazd sportów zimowych – i to z dnia na dzień. Zaraz w kolejce grzecznie ustawili się ewentualni sponsorzy, a każdy z nich z lukratywną propozycją. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że wraz ze sponsorami, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pojawili się przedstawiciele Czeskiego Związku Narciarskiego. Stali z wyciągniętą łapką po część „doli”, choć do tej pory byli całkiem nieobecni w życiu wybitnej zawodniczki. Widocznie taktownie nie chcieli przeszkadzać w rozwoju młodego talentu…
Tata Ledecky, który jest jednocześnie menadżerem córki, kategorycznie odrzucił żądania przedstawicieli związku dotyczące podziału wpływów, a ci ze swej strony zablokowali możliwość startów Ester w zawodach w Ameryce Południowej do czasu wyjaśnienia sprawy. I choć Ledecká trenowała w Chile i Argentynie, to ostatecznie nie mogła sprawdzić się w warunkach zawodów i na tle innych. Brawo! Działacze sportowi to chyba osobna kategoria ludzi.
W zaistniałej sytuacji Ester Ledecká nie wyklucza zmiany obywatelstwa, a my modlimy się, żeby wybrała polskie. Chociaż… znając naszych działaczy, to sytuacja wcale nie musi być lepsza.