Narciarze dobrze wiedzą, że optymalnie dopasowane buty z wkładką odwzorowującą stopę stanowią podstawę komfortowej, precyzyjnej i bezpiecznej jazdy oraz gwarantują szybkie robienie postępów. To samo dotyczy nart. Dobrze naostrzone, odpowiednio podwieszone krawędzie, nasmarowane ślizgi dają dużo więcej frajdy na stoku niż jazda na nieprzygotowanym sprzęcie. Jeśli deski są jeszcze odpowiednio dobrane do warunków, potrzeb i umiejętności, to ho, ho. Dobra zabawa jest zagwarantowana. Cały ten misterny układ może jednak runąć, kiedy nie będziemy widzieć, po czym jeździmy, a ocena odległości będzie zaburzona. Bez dobrych gogli nie jesteśmy w stanie jeździć w każdych warunkach i niepotrzebnie tracimy czas.
Gogle to chyba najbardziej niedoceniana część narciarskiego ekwipunku. Każdy jakieś tam ma, a jak akurat nie ma, to przecież można pojeździć w okularkach. Narciarze uprawiający sport amatorski dla przyjemności zbyt często lekceważą problem posiadania właściwej ochrony oczu. Gogle wybierane są często ze względu na kształt lub kolor ramek i pasków lub co gorsza ceny, a nie z powodów praktycznych, a przecież to szyba (lub inaczej soczewka) jest najważniejsza. Zacznijmy więc nasz przegląd.
Wybór producenta gogli narciarskich
W tym wypadku – moim zdaniem – należy kierować się zdrowym rozsądkiem i nie wybierać tak zwanych marek „no name”. W różnych sklepach wysyłkowych, szczególnie azjatyckich, pojawia się mnóstwo gogli w bardzo atrakcyjnych cenach. Tyle tylko, że nic o nich nie wiemy. Nie ma nic gorszego niż szyba, która ogranicza dostęp światła widzialnego do naszej źrenicy, a jednocześnie nie ma dobrego filtru UV. Intensywność promieni UV w górach jest większa niż w dolinach, gdyż na wysokości znajdujemy się pod cieńszą warstwą atmosfery. W wypadku stosowania soczewek bez filtrów możemy trwale uszkodzić siatkówkę i poważny kłopot gotowy. Dla odmiany wszystkie szanujące się marki gogli mają odpowiednie filtry promieni UVA, UVB i UVC, które według słów producentów skutecznie zatrzymują szkodliwe promieniowanie. Pewnie tak jest, w coś przecież wierzyć musimy.
Wybór ramki
No i masz… Sam przed chwilą pisałem, że to soczewki są najważniejsze, a w punkcie drugim polecam wybór ramki. Robię to jednak rozmyślnie. Zdarza się (choć niesłychanie rzadko), że ramka nie pasuje do kształtu naszej twarzy, gdyż jest za mała, za duża, odstaje od policzków lub z boków na skroniach. Jakiekolwiek szczeliny, przez które do środka gogli może dostać się śnieg, całkowicie dyskwalifikują dany model dla naszego użycia. Czasami dochodzi też problem – szczególnie w wypadku gogli bardzo dużych – z kompatybilnością z kaskiem. Jeśli kask będzie zbyt mocno opierał się na ramce gogli, to po przejechaniu szybko kilku nierówności ramka skutecznie zasłoni nam oczy. Takie gogle – pod warunkiem że kask jest odpowiednio dobrany – też są bezużyteczne. Dlatego warto przymierzać gogle razem z kaskiem w sklepie lub kupować je w Internecie z możliwością zwrotu. Nigdy nic nie wiadomo… Wybór pasującej ramki ograniczy nam liczbę modeli z odpowiednimi soczewkami.
Wybór soczewek – rzecz najważniejsza
Co to jest VLT?
Bardzo trudno jest znaleźć gogle z tylko jedną niewymienną szybą, które doskonale sprawdzą się we wszystkich warunkach oświetleniowych. Mówiąc wprost, takie gogle nie istnieją. Producenci ułatwiają wybór, opisując każdą z szybek symbolem kategorii od S0 do S4 w zależności od tak zwanego VLT. VLT to skrót od frazy Visible Light Transmission, czyli w tłumaczeniu na nasz język „przepuszczalność światła widzialnego”. W dalszej części artykułu będę jednak stosował skrót VLT, gdyż tak też jest we wszystkich katalogach – również polskich.
Jakie rodzaje soczewek możemy spotkać w goglach narciarskich?
Zatem: całkowicie bezbarwna soczewka do jazdy w warunkach sztucznego oświetlenia ma VLT około 90%, czyli innymi słowy zatrzymuje 10% światła docierającego do naszych źrenic. Dla kontrastu bardzo ciemna soczewka kategorii S4 (tak zwana lodowcowa) ma VLT o wartości nawet 18 do 3%. Wyobraźcie sobie tylko, co będzie, jak w goglach z szybką o VLT dajmy na to 5% znajdziecie się w pochmurny, mglisty dzień na trasie biegnącej przez las i przy lekko już zapadającym zmierzchu. Katastrofa… Soczewki klasy S3 mają VLT zawierające się w przedziale 18 do 8%, S2 – 43 do 18%, S1 – 80 do 43% i S0 – 99 do 80%. Najbardziej uniwersalne są gogle kategorii S2, ale raczej z tych jaśniejszych, bliżej 43% VLT. Tak czy inaczej z powyższego zestawienia jasno wynika, że jedną parą gogli nie obsłużymy wszystkich warunków na stoku. Potrzebne są przynajmniej dwie lub gogle z wymiennymi soczewkami (takie rozwiązanie sugeruję).
Wymiana soczewek w goglach narciarskich
Dawno już minęły czasy, kiedy wymiana szybek w goglach wiązała się ze skomplikowaną operacją. Dzisiejsze szybki w większości przypadków montowane są do ramek za pomocą mocnych magnesów z ewentualnym zabezpieczeniem w postaci plastikowego zatrzasku. Ich wymiana nie nastręcza trudności nawet w rękawiczkach, a ramkę podczas zmiany można zostawić na twarzy. Kto jednak chce jeździć na nartach z dodatkową szybką za pazuchą? Dzisiejsze soczewki są cylindryczne lub sferyczne i na pewno nie da się ich elegancko zmieścić w kieszeni wewnętrznej kurtki.
Jakie gogle na zmieniającą się pogodę?
Przed wyjściem na narty warto więc sprawdzić lokalną prognozę pogody w celu wybrania odpowiedniej szybki. W przypadku wątpliwości lub kiedy zapowiadane są zmienne warunki oświetleniowe, wybieram zawsze soczewkę jaśniejszą. Najwyżej tu i ówdzie przymrużę oczy, a filtry UV nie dopuszczą do uszkodzenia oka.
Soczewki fotochromatyczne
Jest jeszcze inna możliwość, bardzo często określana przez producentów jako „wunderwaffe”. Są nią soczewki fotochromatyczne. Dzięki technologii ciekłokrystalicznej szybki takie przyciemniają się, jeśli działa na nie dużo promieni UV, lub rozjaśniają, kiedy tych promieni jest mało, zwykle w zakresie kategorii od S3 do S1. Producenci zapewniają, że choć szyby fotochromatyczne mają pewną bezwładność, to proces zaciemniania i rozjaśniania trwa dosłownie chwilę, bo jedynie około 30 sekund. Tyle teoria. W praktyce nie jest już niestety tak różowo. Owszem, soczewki zmieniają VLT bardzo sprawnie, ale głównie w temperaturze pokojowej. W bardzo zimny dzień proces rozjaśniania szybek trwa bardzo długo. Zbyt długo, żeby można było mówić o dobrej skuteczności.
W ubiegłym sezonie zrobiłem następujący eksperyment. Naświetliłem i tym samym zaciemniłem połowę szybki fotochromatycznej gogli wiodącego producenta. Druga połowa zakryta była czarnym materiałem i nie zaciemniła się. Następnie umieściłem gogle w zamrażarce w temperaturze około -20° C. I wiecie co? Jeszcze po godzinie różnica pomiędzy obiema połówkami była bardzo dobrze widoczna. A przecież w zamrażarce nie ma wcale promieni UV. Drugim problemem takich soczewek jest wysokość. Na 3000 m n.p.m. atmosfera jest znacznie cieńsza, a promieni UV więcej. Tym samym może się zdarzyć, że pomimo zachmurzenia, braku kontrastu lub padającego śniegu nasze fotochromatyczne soczewki i tak się przyciemnią, a wtedy będzie naprawdę źle.
Moim zdaniem, popartym doświadczeniem, soczewki fotochromatyczne to wspaniałe rozwiązanie w warunkach bezchmurnego lub lekko zachmurzonego nieba. Na naprawdę złe warunki oświetleniowe trzeba wymienić szybę fotochromatyczną na zwykłą, jaśniejszą kategorii S1. Wielu producentów, w tym nasze polskie Majesty, stosuje właśnie takie rozwiązanie i jest ono bardzo skuteczne. Podsumowując: nadal bez dwóch szybek ani rusz…
Gogle z bateryjką
Moim zdaniem technologia fotochromatyczna przy użyciu ciekłych kryształów ma jednak przyszłość, tyle że wspomagana elektrycznie. Przyciemnianie i rozjaśnianie szyby odbywa się za pomocą naciśnięcia guzika na ramce i trwa ułamek sekundy. Kilka firm ma w swojej ofercie takie szybki, ale… Do tej pory elektryczne gogle fotochromatyczne nie były zbyt estetyczne, gdyż konieczne było wykorzystywanie prawie zupełnie płaskiej szyby. Dodatkowo na pasku umieszczony był pojemnik z baterią, co też nie dodawało im uroku. Od sezonu 2018/2019 firma Oakley miała w swoim programie model z linii Prizm wspomagany elektrycznie. Wysokowydajną baterię umieszczono w ramce gogli, a jedno ładowanie wystarcza podobno na kilka dni. Soczewka działa w zakresie kategorii od S1 do S3, a w przypadku rozładowania się baterii rozjaśnia się maksymalnie. Do wzornictwa gogli też nie sposób się przyczepić, gdyż wyglądają bardzo estetycznie oraz zapewniają bardzo dobre pole widzenia. Myślę więc, że tędy droga, choć takie gogle tanie nie będą.
Gogle narciarskie z polaryzacją
Kolejny problem do rozwiązania to polaryzacja. Wyobraźmy sobie, że szyba naszych gogli ma bardzo wąskie, umieszczone pionowo szczeliny. Przez te szczeliny do naszych oczu dociera światło jednokierunkowe pochodzące bezpośrednio od słońca. Wszystkie fale odbite od jasnych powierzchni zostają odfiltrowane. To bardzo pomocne dla żeglarzy, kierowców samochodów i motocykli, kolarzy szosowych, gdyż wszystkie irytujące odblaski przestają być widoczne. Wszędzie tam, gdzie głowa wykonuje mało ruchów, a linia oczu pozostaje cały czas w poziomie, polaryzacja soczewek ma bardzo duży sens. Niestety trochę inaczej sprawa ma się na nartach lub desce snowboardowej. Bardzo wielu narciarzy wykorzystuje nowoczesne deski, pochylając w trakcie przebiegu skrętu całe ciało wraz głową do jego środka.
Żeby zrozumieć, co dzieje się wtedy ze światłem docierającym do naszych źrenic, wystarczy przeprowadzić mały eksperyment. Załóżcie gogle lub okulary z soczewkami polaryzacyjnymi (np. w sklepie z okularami). Teraz włączcie na swoim smartfonie jakieś dość jasne zdjęcie i bacznie mu się przyglądajcie, jednocześnie przekręcając telefon o 90° raz w lewo, raz w prawo. I co, obraz się zmienia? Takie zmiany natężenia światła widzialnego mogą w niektórych przypadkach (u około 10% populacji) doprowadzić do zawrotów głowy, a w ekstremalnych przypadkach nawet do wymiotów. Kiedy w górach często czujecie się słabo, warto sprawdzić, w jakich soczewkach jeździcie. Przyczyna może leżeć właśnie tu. Oczywiście dla pozostałej części populacji szybki z polaryzacją nie stanowią problemu, a nawet pomagają w odbiorze rzeczywistości w dobrych warunkach oświetleniowych (w słabych blokują światło odbite).
Dobór koloru szyby w goglach
Kolejną istotną sprawą jest dobór koloru szyby. To bardzo indywidualny wybór. Jeszcze do niedawna wszystkie firmy (z małymi wyjątkami, np. Scott) w swoich soczewkach na złą pogodę bezlitośnie odfiltrowywały pasmo światła niebieskiego, pozostawiając pasma żółtego, pomarańczowego i czasem czerwonego. Niedawno marka Giro przy współpracy z niemiecką legendą optyczną firmą Zeiss opracowała nowe szyby, które przepuszczają również pasmo światła niebieskiego. Wbrew pozorom barwa śniegu nie jest biała, tylko niebieska. Tym samym, żeby na śniegu dobrze widzieć kontury, trzeba pozwolić na dotarcie do oka falom światła niebieskiego. Jak pomyślano, tak zrobiono, a soczewki linii Vivid zdobyły sobie wielkie uznanie klientów.
Oczywiście inne firmy natychmiast poszły tą samą drogą, a nawet może i o krok dalej. W minionym sezonie zobaczyliśmy na rynku gogle Salomona o nazwie Sigma, w których jedna z soczewek przepuszcza do oka jedynie fale światła niebieskiego i czerwonego. Mam takie gogle i muszę przyznać, że efekt podniesienia kontrastu jest niesamowity. To samo zjawisko wykorzystano w sportowych modelach firmy Poc. Jedynym efektem ubocznym jest fakt, że naszym oczom zabiera chwilkę przyzwyczajenie się do okrojonego spektrum światła widzialnego. W przypadku wymienianych już Salomonów trzeba odczekać około 30 sekund do minuty, żeby oczy przyzwyczaiły się do nowej rzeczywistości.
Lustrzanki – kiedy warto, a kiedy nie
Kolejny temat to soczewki lustrzane. Osobiście widzę sens ich stosowania jedynie w goglach na bardzo dobrą pogodę i ewentualnie uniwersalnych, odpowiednio kategorii S3 i S2. Lustrzana szyba odbija część światła – to elementarne, a tego efektu nie chcemy mieć, kiedy „walczymy” we mgle i śnieżycy. Niestety są modne, szczególnie wśród młodych ludzi, którzy twierdzą, że są „cool”, gdyż nie widać w nich oczu.
Jaki kształt soczewek do gogli wybrać?
Ostatnia kwestia przy wyborze odpowiednich soczewek to ich kształt. Obecnie na rynku mamy dwa rodzaje gogli: z soczewkami sferycznymi wyciętymi z fragmentu powierzchni kuli i cylindrycznymi wykrojonymi z powierzchni walca. Szybki sferyczne, ze względu na prawie jednakowy odstęp każdego punktu ich powierzchni od źrenicy oka, dają lepsze widzenie peryferyjne bez zakrzywiania rzeczywistości. Są za to droższe i łatwiej je zarysować. Gogle z szybami cylindrycznymi lekko zaburzają pole widzenia po bokach, ale dają lepsze kąty widzenia do góry i w dół, co jest szczególnie ważne podczas jazdy w pozycji zjazdowej. Szyby takie są też łatwiejsze do wymiany, trudniejsze do zarysowania i trochę tańsze. Po kilku latach mody na bardzo wypukłe gogle sferyczne obecnie trend się odwrócił i wiele firm oferuje swoje topowe modele wykonane w technologii cylindrycznej. Znawcy od mody twierdzą, że gogle z szybami cylindrycznymi wyglądają bardziej sportowo. De gustibus non est disputandum…
Jak dbać o gogle narciarskie?
Jeszcze kilka słów o tym, jak obchodzić się z goglami, żeby służyły nam jak najdłużej. Po pierwsze, nie zarysować powierzchni zewnętrznej. W tym celu trzeba uważać, żeby nie zostawiać gogli na kasku (jak spadnie na podłogę w knajpie, to na pewno na gogle) i nie kłaść ich szybą w dół. Do wycierania szyby od strony zewnętrznej służy specjalna szmatka – woreczek w zestawie z goglami. Inaczej rzecz ma się z wewnętrzną powierzchnią, gdyż tam zwykle naniesione są filtry UV oraz powłoka zapobiegająca parowaniu.
Pod żadnym pozorem nie wolno dotykać wewnętrznej powierzchni szyb, a szczególnie w rękawiczkach narciarskich, gdyż łatwo można zniszczyć delikatne powłoki. Jeśli wnętrze gogli ulegnie zabrudzeniu, należy je umyć za pomocą ciepłej bieżącej wody i odrobiny detergentu (np. płynu do mycia naczyń), a następnie wysuszyć gogle suszarką do włosów. Jeśli na stoku upadniemy tak nieszczęśliwie, że śnieg dostanie się do środka gogli, prawie zawsze do dyspozycji mamy suszarkę do rąk w najbliższej toalecie. Ostatecznie wodę można odsączyć za pomocą miękkiej chusteczki ligninowej, ale bez pocierania o powierzchnię wewnętrzną szyby. Podczas wyjazdów zawsze wyjmuję na noc swoje gogle z pudełka, wkładam do woreczka i kładę w pobliżu kaloryfera (nie na nim) w celu wysuszenia powłoki „antifog” i gąbki na ramce.
I to tyle. Mam nadzieję, że wybór odpowiednich gogli będzie teraz łatwiejszy.
P.S. Ze zrozumiałych względów nie zajmowałem się okularami przeciwsłonecznymi. Uważam, że ludzie jeżdżący w kasku i okularach wyglądają co najmniej dziwnie (oględnie mówiąc). Dodatkowo okulary nie dają wystarczającej ochrony oczu, gdyż odbite od śniegu promienie UV zawsze znajdą drogę do źrenic przez liczne szpary. Oczywiście to moje zdanie, a każdy zrobi, jak będzie miał ochotę.