Niewątpliwie ważnym momentem w karierze zawodnika są starty w Młodzieżowym Pucharze Polski, który w założeniu skupia najlepszych młodych alpejczyków w kraju. Należy jednak przyznać, że nie każdy jest gotowy od razu jeździć w tych zawodach, bo trasy są z reguły trudniejsze, a i konkurencja mocniejsza. Z drugiej strony lista wyników zawsze lepiej wygląda, kiedy jest na niej 100, a nie 50 uczestników. I tu pierwsze pytanie, czy lepiej ograniczyć liczbę startujących, jeżeli nie każdy się jeszcze nadaje, czy pozwolić startować każdemu i dać mu szansę na dociągnięcie do czołówki. Niestety na przestrzeni lat możemy zaobserwować ogólny spadek poziomu sportowego oraz polaryzację na zawodach MPP – często wąska czołówka 2-3 zawodników znacznie wyprzedza resztę i bije się o czołowe miejsca ze sobą. I oczywiście zdarzą się roczniki, jak np. u chłopców 2010, którzy reprezentują wysoki poziom w większej grupie, ale niestety raczej są to sporadyczne przypadki. Pojawia się zatem pytanie, czy to ta czołówka jest aż tak mocna, czy może reszta tak słaba, a może dwie kwestie na raz. Kolejnym aspektem jest fakt, że obecnie zawody odbywają się na trasach, które nie zawsze w pełni odzwierciedlają umiejętności zawodników, np. na stoku takim jak SucheSKI koło Zakopanego, które nie ma pokaźnej długości i imponującego nachylenia, ale za to zawsze jest jednym z pierwszych, który rusza w sezonie i przyjmuje zawodników. Tutaj może pojawić się zdanie, że należy wcześnie zacząć sezon, a poza tym po płaskim też trzeba umieć jeździć i to prawda, ale co w przypadku, kiedy to takie zawody w większości decydują o tym, kto z Polski zakwalifikuje się na międzynarodowe zawody FIS Children, na których nie ma już taryfy ulgowej. Zatrzymam się na chwilę w tym miejscu, bo w zeszłym sezonie Polacy licznie uczestniczyli w międzynarodowej rywalizacji dzieci i kilka razy osiągnęli wspaniałe wyniki, których dawno nie było i brawa za to, ale warto zaznaczyć, że większość tych zawodników trenuje w mniejszych klubach z trenerami o bogatym doświadczeniu sportowym i szkoleniowym, co jak widać, przekłada się na wyniki. W zeszłym sezonie można było zauważyć jeszcze jedno zjawisko w postaci masowych startów polskich dzieci w zawodach międzynarodowych w każdym zakątku Europy. I super, że zdobywają doświadczenie, zwiedzają świat oraz poznają rówieśników z innych krajów, ale czy przywilej startu na takich zawodach nie powinien być zarezerwowany tylko dla najlepszych? Czy wysyłanie przez kluby aż tylu alpejczyków nie zważając na ich poziom sportowy ma sens? Kiedyś zawody międzynarodowe z udziałem Polaków można było policzyć na palcach jednej ręki. Było to ogromne wyróżnienie, żeby w nich startować i nosić kurtkę z napisem POLSKA. Teraz stało się to normą, że słabsi zawodnicy za wszelką cenę jadą na mniej znane zawody FIS Children, gdzie są wolne miejsca i dostają tam srogie lanie od konkurencji. Czy nie należy nad tym jakoś zapanować, aby przywrócić elitarność miana reprezentanta Polski? Wracając do MPP, niekiedy zdarza się, że mimo starań organizatorów trasy nie są najlepiej przygotowane i jadąc z dalszym numerem pozostawiają wiele do życzenia. I tutaj znów pojawia się znak zapytania, czy nie wprowadzić nowych standardów zarówno pod względem doboru stoków, jak i przygotowania tras np. poprzez polanie je w miarę możliwości wodą lub wybranie strony, która jest twardsza pod spodem? Zawody MPP powinny być pewnym przedsionkiem dla zawodów FIS, ale ostatnimi czasy przestają dostarczać aż tylu alpejczyków, spośród których można w przyszłości upatrywać kadrowiczów.
Stanowisko Filipa Rzepeckiego, dyrektora sportowego PZN:
Co do stoków, to na pewno trzeba je różnicować, bo nie możemy wrzucić wszystkich od razu np. do Szczawnicy, dlatego w tym sezonie będzie kilka ośrodków, tzn. Palenica, Jaworzyna-Krynicka, Skrzyczne, Litwinka dla combi race oraz nowa czarna trasa w Jurgowie na wielki finał. Natomiast Suche też jest w kalendarzu, bo z racji na sprzyjający mikroklimat można przeprowadzić tam zawody już w grudniu. Starałem się tak dobrać trasy, aby były choć trochę wymagające, a też nie mamy aż tylu tras, żeby opierać się głównie na stromych. A powiedzmy też szczerze, że nie wszystkie zawody FIS odbywają się na trudnych stokach i pionowych ścianach. Dlatego starałem się je zróżnicować i uniknąć wracania na te same trasy w sezonie. Kolejna kwestia, to ilość startujących. Ja jakbym mógł, to do drugiego przejazdu dopuściłbym wszystkim zawodnikom, a nie tylko czołową „30”. Bo w hipotetycznej sytuacji, jestem chłopakiem z Gdańska, zamarzyło mi się startować w MPP, ale nie mam średnie warunki do trenowania i nie wyjeżdżam na aż tak dużo lodowców. Zacząłem od pierwszego roku MPP, czyli od Młodzika i mam ambicje, żeby się starać oraz jeździć. I ten chłopak za cztery lata może być w zupełnie innym miejscu, a jeżeli go nie dopuścimy do drugiego przejazdu, to on nawet nie wie, w którym miejscu się w ogóle znajduje. Natomiast obecnie podobno nie jest to możliwe, bo zawody skończyłyby się za późno. Jest już jednak wprowadzona zmiana, czyli rozgrywanie drugiego przejazdu według odwróconej „30”, a nie „15”, jak to miało miejsce we wcześniejszych sezonach. Mimo tej różnicy w poziomie między pierwszym a trzydziestym, bo ten poziom będzie się znacząco różnił, uważam, że ci „słabi” powinni dostać jakiś handicap na drugi przejazd i będzie to w pewnym sensie wyrównanie szans. Najlepsi powinny się bić po dziurach, tak jak biją się po dziurach później za granicą w zawodach FIS Children, Pucharze Świata czy w jakichkolwiek innych zawodach. Natomiast ograniczenie do „30” na drugi przejazd na razie zostaje. Oczywiście świat dąży do lodzenia, mrożenia i do jak najrówniejszych warunków, które są przy okazji szybkie, istnieje jednak stare porzekadło polskich trenerów – trzeba jeździć we wszystkim i wszystko. Nie uważam za to, że lodzenie naszych tras jest konieczne, a wręcz przeciwnie, bo nie tylko mamy wspomnianą czołówkę, która pewnie sobie poradzi, ale także pierwszorocznych Młodzików, dla których będzie to po prostu niebezpieczne. Jeżeli chodzi o dziury na trasie i trudne warunki, to trzeba pamiętać, że narciarstwo to sport zewnętrzny, więc dopóki można bezpiecznie przeprowadzić zawody bez ekstremalnej nierówności, to powinniśmy jechać, ale ostateczna decyzja należy do jury, które bierze na siebie pewną odpowiedzialność za zdrowie i bezpieczeństwo zawodników.
***
Niniejszy tekst jest trzecim z cyklu „10 grzechów polskiego narciarstwa”, który publikujemy w odcinkach. Co tydzień w poniedziałek Tytus przedstawia jeden z problemów, a do każdego odnosi się dyrektor sportowy ds. narciarstwa alpejskiego, czyli Filip Rzepecki. Wypatrujcie diabelskich grafik, symbolizujących grzeszne meandry polskiego narciarstwa.
Zobacz wszystkie artykuły Tytusa Olszewskiego z cyklu „10 grzechów polskiego narciarstwa”.
1 komentarz do “Grzech 3. – spadek poziomu sportowego Młodzieżowego Pucharu Polski”
ciekawe jakie są podstawy do konstatacji „spadek poziomu MPP”? W odniesieniu do czego? Czasów? Różnic do pierwszego/pierwszej? Moim zdaniem poziom przygotowania tras jest z roku na rok coraz lepszy – głownie dzięki programowi Polski Mistrz i zaangażowaniu PKL. Niektórzy zawodnicy i zawodniczki na stałe uczą się i trenują w Alpach – więc nie startują w MPP, ale tu zdobywali doświadczenia. Pierwsza 15 u dziewcząt i 30 u chłopców toczy walkę o dziesiąte sekund. Startuje ponad 200 uczestników.
Moim zdaniem problemem jest skupianie się klubów na MPP, a trzeba myśleć o kolejnym kroku, czyli zawodach FIS i jeździć na zawody międzynarodowe i trenować na różnych trasach.