Polscy narciarze często nie są odpowiednio przygotowani fizycznie do rywalizacji na krajowym, a następnie międzynarodowym poziomie i ta uwaga dotyczy głównie młodzieży oraz części juniorów. Testy sprawnościowe wykazują, że część zawodników nie spełnia oczekiwanych standardów, co niewątpliwie przekłada się później na gorsze wyniki sportowe. Być może bierze się to z niskiej świadomości na temat istotności przygotowania fizycznego do sezonu albo z lenistwa zawodników. Wśród polskich trenerów narciarskich nadal brakuje specjalistów od przygotowania fizycznego, ale nic w tym dziwnego, bo przecież ciężko jest być trenerem od wszystkiego. Dlatego warto korzystać z pomocy dedykowanych trenerów. Również w przypadku wszystkich Kadr Narodowych powinni być zatrudnieni specjaliści, którzy opracowują plan przygotowawczy i przez cały rok monitorują pracę zawodników, co zresztą jest po części zapisane w ich kontraktach. Oczywiście są to dodatkowe koszty, ale jakże kluczowe dla rozwoju alpejczyków. Świat poszedł do przodu i narciarstwo opiera się na sile, szybkości, motoryce czy kondycji, a na najwyższym poziomie różnice robią najmniejsze detale. Bez przygotowania ani rusz, a mam wrażenie, że część alpejczyków, a zwłaszcza tych młodszych, trenuje narciarstwo tylko na stoku, a wszystkiego poza nim unika jak ognia. Co więcej, o przygotowanie fizyczne należy dbać cały rok, a nie tylko w okresie letnim. Wtedy oczywiście jest ono podstawowym treningiem, ale w zimie także warto popodnosić trochę ciężarów czy pobiegać. Obecnie na pewno jest lepiej pod względem świadomości i sprawności fizycznej, ale nadal jest nad czym pracować. W 2014 roku, Filip Rzepecki pisał w swoim tekście tak: „W czasie kariery przed fisowej nie ma mowy o żadnych treningach siłowych! Ewentualnie w ostatnim roku juniora młodszego można zacząć lekkie treningi dostosowane do organizmu, ale na miłość boską – jak przypominam sobie co ja robiłem to była jakaś paranoja… Opiszę pokrótce co robią w Polsce dzieci na moim przykładzie. Z tego co wiem, nic się nie zmieniło, mimo iż minęło już około 8 lat od momentu, gdy opuszczałem Puchar Polski na rzecz podbijania świata i pogoni za marzeniami. Treningi to jakaś przypadkowa zbieranina przypadkowych ćwiczeń, które wpadną do głowy trenerom, którzy stosują je w przypadkowej kolejności w przypadkowe dni. Przypadek? Nie sądzę… Większość trenerów, którzy zajmują się dziećmi w Polsce ma niestety zerową wiedzę z zakresu anatomii, fizjologii, biochemii czy dietetyki.”. Miejmy nadzieję, że te czasy już minęły.Będąc jeszcze w temacie testów pojawiają się głosy, że IronMan nie jest wystarczającą formą sprawdzania kondycji fizycznej zawodników, dlatego może warto skorzystać także z innych badań popularnych na całym świecie, które mogłyby być prowadzonych przez wyspecjalizowanych pracowników AWF-ów. Ci są otwarci na współpracę, a szerszy pogląd mógłby dostarczyć wielu ciekawych wyników przydatnych do tego, aby ciągle się poprawiać. Niestety w PZN-ie jest problem ze sprawnością działań i wprowadzaniem zmian zwłaszcza w narciarstwie alpejskim, a jednak podążanie w tym wyspecjalizowanym już świecie za najnowszymi trendami jest kluczowe, aby nie zostać zbyt daleko w tyle za resztą.
Stanowisko Filipa Rzepeckiego, dyrektora sportowego PZN:
Miałem plan, aby w PZN-ie była jedna osoba odpowiedzialna za przygotowanie fizyczne naszych kadrowiczów, ale niestety było już za późno, aby to zrealizować na ten sezon. Na razie jest zbyt wiele rzeczy do załatwienia, aby skutecznie zająć się absolutnie wszystkimi zawodnikami. Jednak w moich planach jest powołanie takiej osoby, która będzie odpowiedzialna za rozpisywanie treningów oraz kontrolowanie ich przebiegu i efektów. Testy IronMan są pewnym wyznacznikiem sprawności, choć wiadomo, że opinie na ich temat są różne i nigdy nie będzie pełnej zgodności co do doboru testów. Skoro jednak ustaliliśmy taki system i mamy już wcześniejsze wyniki, możemy trzymać się tego modelu. Nie widzę przeciwwskazań, abyśmy kontynuowali ten sposób sprawdzania sprawności fizycznej. W październiku było widać zdecydowaną poprawę w przygotowaniu zawodników. Niestety nie wszystkim udało się osiągnąć wymagane limity do kadr narodowych, choć naprawdę widać, że solidnie przepracowali czas między testem wiosennym a jesiennym. Z mojej perspektywy trener narciarski może prowadzić takie zajęcia, ale warto byłoby wprowadzić osobę specjalizującą się w przygotowaniu fizycznym, która wsparłaby trenerów, ponieważ trudno jest robić wszystko na wysokim poziomie. Może wprowadzimy taką osobę już w przyszłym sezonie. Obecnie trenerzy z racji ograniczeń czasowych czasem stawiają mocniej na doskonalenie techniki na nartach, co może zbytnio obciążyć zawodników i prowadzi do ściany, której nie da się przeskoczyć samą techniką jazdy. Wiem, że to nie jest łatwy sport, i zdaję sobie sprawę, że trzeba będzie jeszcze pochylić się nad tym tematem.
***
Niniejszy tekst jest piątym z cyklu „10 grzechów polskiego narciarstwa”, który publikujemy w odcinkach. Co tydzień w poniedziałek Tytus przedstawia jeden z problemów, a do każdego odnosi się dyrektor sportowy ds. narciarstwa alpejskiego, czyli Filip Rzepecki. Wypatrujcie diabelskich grafik, symbolizujących grzeszne meandry polskiego narciarstwa.
Zobacz wszystkie artykuły Tytusa Olszewskiego z cyklu „10 grzechów polskiego narciarstwa”.