Do niedawna Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku i Zakopanem kulały i nie dostarczały zbyt wiele nowego narybku. Po reformie w sezonie 2023/2024 mają potencjał, by stać się „kuźniami talentów”, ale obecnie ich rola jest ograniczona. Wielu młodych narciarzy nie jest przekonanych do wyboru tych szkół, gdyż ich zdaniem nie oferują one odpowiedniej jakości edukacji i wymagają całkowitego przeorganizowania życia, zmieniając miejsce zamieszkania i grono znajomych, co jest dużym wyzwaniem dla młodzieży. SMS-y są za to dobrym rozwiązaniem dla kogoś, kto chce przedłużyć karierę w końcu nie za swoje pieniądze, bo układ jest taki, że będąc uczniem tych szkół dostaje się szkolenie narciarskie w kraju, a najlepsi są powoływani na zgrupowania centralne Kadry Narodowej Juniorów za granicą i zawody. A że nie mamy tych alpejczyków tak dużo, to w większości na zgrupowania łapią się wszyscy. Według wytycznych, na zgrupowania decyzją koordynatora mogą zostać powołani także zawodnicy, którzy nie uczą się w SMS-ach, ale wykazują się dobrymi wynikami i mają potencjał. Niestety w praktyce nie zawsze to działa i utalentowani alpejczycy nadal jeżdżą bez wsparcia. Obecnie trenerem koordynatorem tej kadry jest duży autorytet w świecie narciarstwa, niegdyś trener m.in. Petry Vlhovej, a od kilku lat związany z PZN-em, Słowak Ivan Ilanovsky. W Polsce był trenerem głównym Magdaleny Łuczak, następnie Kadry Narodowej Młodzieżowej Mężczyzn, a od zeszłego sezonu jest wspomnianym koordynatorem, więc ma już pewien przegląd sytuacji polskiego narciarstwa. Na pewno jest dużym fachowcem w swojej dziedzinie i chce pomóc w wychowaniu mistrzów, jednak jak sam pewnie widzi, nie jest łatwo. Na razie minął ponad rok od wprowadzenia flagowego pomysłu Adama Małysza, czyli przeniesienia szkolenia juniorów do SMS-ów. Niewątpliwie to rozwiązanie ma pewien sens, bo tak funkcjonują chociażby państwa skandynawskie, aczkolwiek ubiegły sezon nie przyniósł jeszcze spektakularnych wyników naszych juniorów. Co więcej, to zawodnicy jeżdżący poza szkołą osiągnęli większe sukcesy. W sezonie 2024/2025 dobre wyniki prezentują junior Karol Zawada i junior młodszy Alex Rakszawski, ale nadal jest to zdecydowana mniejszość. Być może efekty tej reformy pojawią się w najbliższym czasie, aczkolwiek obawiam się, że w wielu przypadkach kariery tych alpejczyków skończą się po zakończeniu nauki w SMS-ie. Może jestem zbyt sceptycznie nastawiony i wszystko jest pod kontrolą, a ja się mylę, ale można mieć pewne wrażenie, że coś tu nie do końca gra. Aby SMS-y mogły spełniać swoje zadanie, na pewno potrzebne są plany na podnoszenie jakości edukacji i szkolenia narciarskiego, aby zachęcać utalentowanych zawodników do dołączenia do SMS-ów. Należy jednak także pomyśleć o tych alpejczykach, którzy dobrze się zapowiadają i mają chęci do dalszego trenowania, ale niekoniecznie chcą przenosić się do SMS-ów i całkowicie zmieniać środowisko. Uważam, że nawet symboliczne wsparcie na tym etapie i jasna ścieżka rozwoju mogą przekonać ich do dalszego uprawiania sportu. Pomysły wspólnych zgrupowań dla najlepszych juniorów są jak najbardziej dobre, ale muszą działać w praktyce, aby zawodnicy w okresie trudnych wyborów życiowych chociaż tu mieli łatwiej.
Stanowisko Filipa Rzepeckiego, dyrektora sportowego PZN:
To jest wybór między inwestowaniem celowanym w bardzo wąską grupę, a próbą budowania piramidy jak najszerszej na spodzie. Każdy pewnie poda argumenty za jedną i za drugą opcją, natomiast w moim odczuciu, jeżeli mamy do tego możliwości, to powinniśmy się starać objąć jakimś szkoleniem, wsparciem jak najszerszą grupę osób, bo to, że ktoś ma dzisiaj słabe FIS-punkty nie oznacza, że za 3-4 lata nie znajdzie się w innym miejscu. Chciałbym, aby wybijający się zawodnicy w wieku juniora młodszego jeżdżący w SMS-ach mieli możliwość łączonych treningów z juniorami i szli tym systemem do góry. Kto cię pociągnie, słabszy czy lepszy? No lepszy, a kto jest lepszy? Zwykle starsi. Dlatego, jeżeli pisze do mnie koordynator Kadry Narodowej Juniorów, że chce zabrać na zgrupowanie takiego zawodnika, to ja podpisuję się pod tym.
***
Niniejszy tekst jest szóstym z cyklu „10 grzechów polskiego narciarstwa”, który publikujemy w odcinkach. Co tydzień w poniedziałek Tytus przedstawia jeden z problemów, a do każdego odnosi się dyrektor sportowy ds. narciarstwa alpejskiego, czyli Filip Rzepecki. Wypatrujcie diabelskich grafik, symbolizujących grzeszne meandry polskiego narciarstwa.
Zobacz wszystkie artykuły Tytusa Olszewskiego z cyklu „10 grzechów polskiego narciarstwa”.