Po prostu brak słów, jak ostatnio Francuzki i Francuzi zdominowali konkurencję giganta w alpejskim Pucharze Świata. Któż mógł przypuścić, że po zwycięstwie w Killington Tessa Worley dołoży jeszcze jedno pierwsze miejsce w Sestriere. Być może konkurentki w osobach Lary Gut, Tiny Weirather i Mikaeli Shiffrin pojechały drugi przejazd zbyt zachowawczo. Być może, gdyby Sofia Goggia przez chwilę nie walczyła o utrzymanie się na trasie, ale o zwycięstwo sprawy ułożyłyby się inaczej, ale – stało się – i Tessa Worley mogła świętować po raz drugi z rzędu, na dodatek w pełni zasłużenie. Drugi, bardzo rozsądny przejazd Francuzki jest idealnym przykładem, że można pojechać i taktycznie i zarazem wystarczająco agresywnie. Wspominana już Goggia trochę przesadziła, ale jest od Tessy znacznie młodsza i tym samym mniej doświadczona. Wystarczyło na drugie miejsce, choć zapewne fanom Włoszki przez moment skóra ścierpła. Trzecie miejsce niezadowolonej Lary Gut. Szwajcarka dziwiła się bardzo, że można pojechać słabo i to dwa razy, a na końcu zając miejsce na podium. No, ale Lara jest perfekcjonistką…
Panowie ścigali się ponownie w Val d’Isère, ale nie na miłej i przyjaznej trasie OK Piste, tylko na ścianie Face de Bellevarde. Marcel był faworytem, ale… Po dwóch fantastycznych przejazdach na pierwszym miejscu zameldował się Alexis Pinturault przed Hirscherem. Trzeci finiszował po fenomenalnym drugim przejeździe Henrik Kristoffersen, można powiedzieć – wreszcie! Swoją szansę w drugim przejeździe zmarnował Stefan Luitz, który po pierwszej części był drugi. Niemiec ostatecznie piąty. Kolejne dobre ósme miejsce zanotował Kanadyjczyk Erik Read startujący z numerem 50., czyli można było. Niestety z trasy wypadł Ted Ligety, który nie do końca odnalazł swój wyścigowy rytm. Tak, czy inaczej Francuzi zafundowali wyśmienite pierwsze danie i na pewno nie były to ślimaki.
W niedzielę o poranku Alexis Pinturault zaskoczył wszystkich fenomenalnym przejazdem. Jechał lekko, agresywnie i ogromną porcją ryzyka. Fantastycznie zjechał także Aleksander Choroszyłow i uplasował się na drugiej pozycji. Trzeci był Henrik Kristoffersen, a czwarty Hirscher. W przejeździe drugim stroma i lodowa trasa pochłonęła kilka „ofiar”. Nie skończył między innymi Felix Neureuther. Swoją szansę jazdy po mało zdemolowanej trasie wykorzystał Michael Matt (po pierwszym na miejscu 27.) i prowadził w klasyfikacji przez bardzo długi czas. Pokonał go dopiero kolega z drużyny Marc Digruber, ale i on nie miał lepszego czasu drugiego przejazdu. Dopiero Marcel Hirscher po naprawdę dzikim przejeździe i uzyskaniu najlepszego czasu drugiej odsłony wyprzedził obu (i jeszcze Stefano Grossa). Hirscher, jak to Hirscher, wiedział, że pojechał wspaniale i z pewną miną oczekiwał na kolejnych zawodników. Do boju ruszył więc Henrik i odpalił rakiety. Takiego przejazdu nie widzieliśmy od dawna. Przypominało to zawody z przed dwóch sezonów z Kitz, kiedy Norweg z furią atakował z ósmego miejsca. Tym razem było podobnie. Ryzyko, precyzja, siła. Efekt: najlepszy czas drugiej odsłony i ostatecznie miejsce pierwsze. Choroszyłow nie był w stanie nawiązać walki i zakończył na trzecim. Alexis Pinturault opuścił trasę slalomu po zaledwie kilkunastu bramkach…
Zawody pań w Sestriere miały oczywiście swoją faworytkę, ale Mikaela Shiffrin miała już problemy w górnej części pierwszego przejazdu i to takie, że jej fanom lekko zjeżył się włos. Pomimo to, dzięki fenomenalnej jeździe w dolnej części trasy, faworytka utrzymała pozycję liderki. Błąd i to poważny popełniła także Wendy Holdener, ale i ona po brawurowej jeździe zdołała wyciągnąć się na piąte miejsce. Zuzulova finiszowała druga, Hansdotter trzecia, a Vlhova czwarta. Na uwagę zwracają miejsca dwóch bardzo młodych zawodniczek: Mélanie Meillard i Maren Skjøld, które zajęły odpowiednio 9. i 10. pozycję oraz 19. miejsce Lary Gut walczącej o każdy punkt do klasyfikacji generalnej. Przejazd drugi w zasadzie bez historii (oprócz słabszego występu Gut – ostatecznie 28. miejsce) aż do startu Wendy Holdener. Szwajcarka zaatakowała z pełną mocą i postawiła poprzeczkę zbyt wysoko dla Hansdotter i Vlhovej. Dopiero Zuzulova uporała się z czasem filigranowej i wiecznie uśmiechniętej Wendy. Wszyscy zamarli oczekując na przejazd dominatorki i nie zawiedli się. Shiffrin pojechała po mistrzowsku. Kontrolując górny i środkowy odcinek oraz dodając gazu na dole wyprzedziła drugą na mecie Słowaczkę o nieco ponad sekundę. I jak tu nie lubić Mikaeli Shiffrin?