shiffrin szpindlerowy młyn

Long live the queen

Żyjemy we wspaniałych czasach dla narciarstwa alpejskiego. Wychowywałem się przy opowieściach o cudnych przejazdach Stenmarka, szaleństwie Tomby, złotej epoce sióstr Tlałek, ale zawsze te nazwiska brzmiały dla mnie jak nazwy dinozaurów. Nie mogę się już doczekać kiedy będę mógł zanudzać moje dzieci opowieściami o tym jak Shiffrin dzieliła i rządziła w slalomie. Dzisiaj mogłem zobaczyć królową slalomu w akcji i mogę powiedzieć tylko jedno – kto nie zdecydował się odwiedzić Czech w ten weekend może naprawdę żałować.

Drugi dzień zawodów w Szpindlerowym Młynie sprowadził jeszcze większą widownię niż wczorajszy gigant. Pod Carnym Svatým Petrze wielkie święto narciarstwa – zjawiło się grubo ponad 10 tysięcy kibiców, w większości fanatycznych Słowaków. Jako pierwsze na trasę ruszyły trzy największe gwiazdy tego sezonu. Pierwsza, startująca u siebie, Petra Vlhová zjechała dość ostrożnie. Zdecydowanie lepiej pojechała Shiffrin, która dołożyła koleżance ponad sekundę. Następnie amerykankę próbowała postraszyć Wendy Holdener, ale straciła 0,37 sek. Ostatecznie podium w pierwszym przejeździe zamknęła Frida Hansdotter, ze stratą 1,28 sek.

Podobnie jak wczoraj, z przedostatnim numerem startowała Magdalena Łuczak. Na mocno zniszczonej trasie i przy zdecydowanie gorszych warunkach tanio skóry nie sprzedała. Mimo ogromnego zapału, na samym końcu trasy złapała tyczkę między nogi.

Na samej górze tworzyły się poprzeczne dziury i ciężko było mi znaleźć dobrą linię. Trochę pospadałam na stromym. Na płaskim starałam się odrobić, ale niestety – złapałam szpica i koniec. Z zawodów wyciągam porządną lekcję i na pewno ten start pomoże mi w przyszłości

– mówiła Magda po przejeździe.

Magdalena Łuczak o swoim debiucie w slalomie.Mimo walącego śniegu z deszczem i kiepskich warunków Magda trasie w pas się nie kłaniała. Bardzo zadowalający przejazd naszej zawodniczki, mimo złapanego szpica. Mocno kibicujemy na kolejnych startach.

Opublikowany przez NTN Snow & More Sobota, 9 marca 2019

W drugim przejeździe, ustawionym znacznie prościej ze względu na panujące warunki atmosferyczne świetnie spisała się Katharina Truppe – awansowała o dwanaście pozycji. Dużą sensację sprawiła również Kristin Lisdahl, która zawody skończyła na miejscu piątym. Trzeciego miejsca nie obroniła Frida Hansdotter, a z jej potknięcia skorzystała Petra Vlhová, po raz kolejny rozpalając zgromadzoną publiczność. W pojedynku Holdener z Shiffrin górą była Amerykanka, która z ogromną łatwością pokonała trasę, wykręcając drugi czas przejazdu.

Nie czułam żadnej presji i doskonale się bawiłam. To były cudowne dwa dni. Warunki sprawiły, że nasza rywalizacja była jeszcze bardziej emocjonująca, a tłum zgromadzony na mecie bardzo umilił dzisiejsze zawody

– mówiła zwyciężczyni zawodów.

W porównaniu z zeszłym rokiem czuję się zdecydowanie lepiej, nadal mam jeszcze spore zapasy i w Andorze na pewno będę starała pokazać się z jak najlepszej strony. Zasłużyłam na pilsnera.

– dodała na samym końcu konferencji prasowej.

Cieszę się, że przełamałam fatum trzeciego miejsca, które mocno na mnie ciążyło. Pokazałam dzisiaj, że jestem w dobrej formie i cały czas na topie, a drugie miejsce było tego najlepszym dowodem. Mam nadzieję powrócić tutaj szybciej niż za 8 lat.

– powiedziała na konferencji Wendy Holdener.

To był wspaniały weekend, udało mi się zwyciężyć i dodatkowo zdobyć trzecie miejsce w slalomie. Nie było łatwo – Mikaela jest w świetnej formie, jest bardzo silna, a jej sukcesy jeszcze bardziej mnie motywują.

– mówiła Petra do dziennikarzy.

Naprawdę podobało mi się w Szpindlerowym Młynie. Zawody tej rangi muszą zdecydowanie częściej pojawiać się w Czechach i na Słowacji. Oprawa i organizacja zawodów były fantastyczne. Widać, że ludzie spragnieni są tego rodzaju wydarzeń. Mam nadzieję, że jeszcze przyjdzie mi tutaj startować.

Cóż więcej można powiedzieć. Czesi zrobili doskonałe zawody. Nawet fatalna pogoda choć przez chwilę nie pozwoliła popsuć cudownej atmosfery sportowego wydarzenia światowego formatu. Fanatyczny, żywo reagujący tłum, dopingujący wszystkich (!) zawodników do samego końca, świetnie przygotowana trasa, doskonała organizacja, dojazdy – wymieniać można wiele. Trzeba zadać sobie to pytanie – kiedy czegoś takiego doświadczymy po naszej stronie Karkonoszy? Wszakże do „Szpindla” z Karpacza w linii prostej jest tylko dwanaście kilometrów… Oby jak najszybciej!

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

nowe narty

Nowości w świecie nart na 2024/2025

Tradycyjnie na początku sezonu rzucamy garść newsów. Z mnogości mniej lub bardziej udanych innowacji technicznych staramy się wybrać te najbardziej wartościowe. Skitouring, freeride, allmountain czy jazda po przygotowanych trasach –

maxx booldożer

Słodkie życie zwykłego instruktora

Osrodek narciarski X gdzieś we Włoszech, grudzień, godzina 6.35. Budzik przeszywa i ogłusza. Za oknem jest jeszcze ciemno. Buty, kask, bidon, rękawiczki – w plecaku. Wkrętarka z zapasową baterią, wiertarka, klucz

braathen

Cały we łzach – po pierwszym gigancie sezonu

Szast-prast, i ani się obejrzeliśmy, jak rozpoczął się kolejny alpejski sezon. Tradycyjnie pierwsze zawody odbywają się w ostatni weekend października w austriackim Sölden, na wymagającej trasie lodowca Rettenbach. Nigdy

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.