Przyznaję, że ze wszystkich konkurencji alpejskich najbardziej lubię oglądać slalomy i to zarówno panów, jak i pań. Chyba nawet bardziej pań, gdyż w tym sezonie kolejność na mecie jest mniej przewidywalna. Jednak to, co obejrzeliśmy wczoraj podczas nocnego slalomu w Flachau przeszło nawet moje oczekiwania. Było genialnie, a przecież góra w Flachau nie jest jakaś specjalnie spektakularna. Paniom jednak udało się stworzyć wspaniałe widowisko, po części za sprawą warunków śniegowych.
Jak wiadomo zima nas specjalnie nie rozpieszcza, więc slalomowy stok w Flachau pokryty był głównie proszkiem IXI, albo jakąś inną „chemią” (z Niemiec). W rezultacie już po przejeździe dosłownie kilku zawodniczek przy niektórych bramkach potworzyły się płyty szarego lodu, a przy innych, gdzie nie dosypano wystarczająco dużo „chemii” szybko wytworzyły się wycięte krawędziami muldy (młodszym i mniej obytym przypominam, że mulda to dołek, a górka to garb). Jakby tego było mało, zawodniczki gdzieniegdzie się ześlizgiwały, więc w pobliżu trasy potworzyły się hałdy przypominającego cukier śniegu. Lekko nie było. Wystarczyło minimalnie wyjechać poza optymalny tor, a już zewnętrzna narta grzęzła w „cukrze”. W pierwszym przejeździe zachwyciła (wreszcie!) Frida Hansdotter pokazując, że nie przez przypadek nosi czerwoną koszulkę liderki klasyfikacji slalomowej. Maze zjechała jak mały czołg i zajęła drugie miejsce, a Sarka Strachova dla odmiany pojechała bardzo delikatnie i finezyjnie zajmując miejsce trzecie. Dobrze też wypadły Zettel, Loeseth, Holdener i Hosp. Shiffrin po spokojnej jeździe i zaprezentowaniu niepewnej miny na mecie była dopiero ósma. Różnice czasowe w czołówce były jednak minimalne.
Trudny przejazd drugi (ustawiany przez trenera Szwedek) pochłonął wiele „ofiar”. Z finałowej trzydziestki, aż osiem pań nie dotarło do mety. W tym przejeździe wielką klasę pokazała Veronika Velez Zuzulova atakująca aż z dwunastej pozycji. Jej przejazd, szczególnie w dolnej części trasy był po prostu fenomenalny, a efektem najlepszy czas drugiego przejazdu. Dopiero Mikaeli Shiffrin udało się zdetronizować Słowaczkę (za sprawą przewagi z pierwszego). Piąta po pierwszym Holdener po bardzo dobrej jeździe przegrała z Shiffrin tylko 0,04 sekundy. Gdyby tak bardziej wyciągnęła się na mecie… Przepadły za to Hosp, Zettel, Strachova (szkoda), Loeseth. Dopiero Maze po kolejnym bardzo solidnym choć mało finezyjnym przejeździe zdetronizowała Shiffrin pokonując ją zaledwie o 0,02 sekundy.
Ostatnie pytanie brzmiało, czy Frida wytrzyma presję? Przecież tyle razy wydawało się, że powinna wygrać, a lądowała na drugim miejscu. „Wiecznie druga”, tak się o niej nawet mówi… Tym razem Szwedka pojechała bardzo dobrze, choć nie bezbłędnie ratując się dwa razy z trudnych sytuacji. Na mecie mogła jednak cieszyć się z pierwszego zwycięstwa w tym sezonie oraz 100 punktów do klasyfikacji slalomowej i generalnej.
I jak tu nie lubić slalomów pań?