Na początek bardzo dobra wiadomość. W trwających w gruzińskim Bakuriani mistrzostwach świata w snowboardzie polski zawodnik Oskar Kwiatkowski został złotym medalistą w gigancie równoległym, a Aleksandra Król wygrała mały finał i tym samym zdobyła medal brązowy w tej samej konkurencji! Serdecznie gratulujemy. Zawsze to konkurencje alpejskie, choć na jednej desce. Ta wspaniała historia pokazuje, że jednak się da.
Druga historyjka z tego samego cyklu (znaczy da się) dotyczy srebrnego medalisty w slalomie w zakończonych właśnie mistrzostwach świata w narciarstwie alpejskim. Reprezentant Grecji AJ (Aleksandros Ioannis) Ginnis dokonał historycznego osiągnięcia wywalczając w pięknym stylu drugie miejsce w slalomie panów. Urodzony w Atenach, ale długi czas mieszkający w USA AJ Ginnis przez pewien czas reprezentował nawet ojczyznę swojej matki. Kiedy jednak z powodu braku wyników nie mógł liczyć na wsparcie kadrowe w USA AJ (i jego rodzina) postanowił postawić na Grecję. Opłaciło się wszystkim i dziś zarówno ambitny narciarz, jak i grecka federacja (tudzież obywatele) mogą się cieszyć z niesamowitego sukcesu. W brodę plują sobie zapewne trochę Amerykanie, gdyż żaden z ich reprezentantów nie zbliżył się nawet do wyniku Greka. O wyczynie Ginnisa będzie się zapewne jeszcze długo rozprawiać, niemniej chłopak ma zapewnione miejsce na Olimpie.
Trzecia historyjka to awans Henrika Kristoffersena z 16. miejsca po pierwszym przejeździe na sam szczyt klasyfikacji i sięgnięcie po złoto. Henrik pierwszy bardzo kręty i zdradliwy przejazd pojechał dość zachowawczo. Może bał się, że wypadnie z trasy? To możliwe, gdyż w pierwszym przejeździe „trup słał się gęsto”. Startujący z numerem 1. Loïc Meillard przejechał zaledwie 3 bramki. Tłumaczył potem, że był bardzo zaskoczony, jak bardzo lodowa była trasa, a przecież wcześniej dokładnie ją oglądał. W przejeździe drugim przepięknie jeżdżący Norweg zaprezentował cały arsenał swoich umiejętności, uzyskał najlepszy czas i utrzymał prowadzenie do końca. Brawa za walkę. Z brązowym medalem mistrzostwa zakończył Alex Viantzer z Włoch. On także atakował z pozycji outsidera, nie tak wielkiego jednak, gdyż pierwszy przejazd skończył z szóstym czasem. Presji nie wytrzymał Manuel Feller z Austrii i po bardzo słabym drugim przejeździe spadł z pozycji lidera na 7. miejsce. Tym samym Austriacy wracają do domu bez ani jednego złotego krążka. To nowość w historii mistrzostw. Klasyfikację medalową wygrali Szwajcarzy, wyprzedzając Norwegów, choć ci drudzy mieli łącznie więcej krążków, ale mniej złotych. Łącznie w tabeli medalowej sklasyfikowano dziewięć nacji w tym na miejscu dziewiątym Grecję. To pierwszy medal alpejskich mistrzostw świata dla tego kraju.
Na tym kończę relację ze słonecznych mistrzostw Courchevel Meribel. To chyba pierwsza impreza tej rangi, którą oglądałem, w czasie trwania której nie doszło do żadnych zmian w zaplanowanym kalendarzu…