No i stało się! Najlepszy narciarz alpejski wszech czasów zakończył swoją, jakże bajkową karierę.
Marcel Hirscher już w pierwszych słowach swojego wystąpienia na specjalnej konferencji prasowej złudzeń nie pozostawił:
Miejmy to już za sobą. To koniec. Zdecydowałem się zakończyć moją narciarską karierę. Nie chce przedłużać tego momentu
– powiedział zaraz na wstępie.
Oczywiście natychmiast z ust prowadzącego to wydarzenie Marco Büchela oraz po chwili również zgromadzonych dziennikarzy pojawiło się pytanie, na które i tak wszyscy znają odpowiedź. Brzmiało ono:
dlaczego?
Marcel poradził sobie z nim bardzo zgrabnie (zapis oczywiście w wielkim skrócie i bez zachowania chronologii):
Kiedy ponownie rozpocząłem treningi po letniej przerwie zauważyłem, że pracuję bez zapału. Nie jestem już gotów płacić ceny jakiej wymaga ode mnie przygotowanie i przetrwanie całego cyklu przygotowawczego i startowego. Kończąc karierę jestem dumny z tego co osiągnąłem. Mogę powiedzieć, że rzeczywistość przerosła moje wszystkie marzenia z dzieciństwa, a to rzadka rzecz. Mogę też powiedzieć, że w ciągu całej kariery miałem tylko dwa dość, jak na nasz sport, niegroźne urazy. Nigdy nie opuściłem zawodów z powodów zdrowotnych. Kończę będąc na szczycie i w pełni sił. Nie jestem sportowym inwalidą i mogę bez bólu pojeździć motocyklem, wspiąć się na górę, czy pograć w piłkę z synkiem. To bardzo wiele. Dotarło do mnie, że nawet zajmując miejsca w ścisłej czołówce, dajmy na to drugie czy trzecie zawsze będę przegranym. Nie bez znaczenia są też sprawy rodzinne. Moja partnerka Laura i ja znamy się od jedenastu lat. Była ze mną kiedy jeszcze nie znaczyłem w sporcie zbyt wiele. Przetrwała 11 sezonów. Teraz mamy dziecko. Chciałbym móc spędzać więcej czasu w domu, spokojnie zjeść śniadanie, patrzeć, jak mój syn poznaje świat. Decyzje podjąłem mniej więcej dwa tygodnie temu. Nie była łatwa. Od końca ubiegłego sezonu cały czas rozważałem za i przeciw. Wreszcie się zdecydowałem i nie ma już odwrotu. Dla mojego zespołu decyzja ta nie jest zaskoczeniem. Już od kilku lat rozmawialiśmy o życiu po. Nie obawiam się o to, czy znajdą zajęcie. Myślę, że raczej na nudę narzekać nie będą. Chciałbym też podziękować przede wszystkim mojej mamie i tacie oraz reszcie rodziny. Bez nich nie byłbym tym na kogo wyrosłem. Tata był moim pierwszym i ostatnim trenerem, bardzo wiele mu zawdzięczam. To on spowodował analityczne podejście do spraw związanych ze sprzętem i tuningiem. Myślę, że wznieśliśmy sport alpejski na nieznane do tej pory wyżyny. Inni będą musieli pójść tą drogą. Dziękuję też wszystkim, którzy wspierali mnie przez cała karierę: serwisantom, sponsorom dostawcom sprzętu oraz wszystkim pozostałym, którzy byli mi życzliwi.
Pytano też oczywiście o przyszłość:
Nie mam jeszcze konkretnych planów, ale prawdopodobnie spróbuje sił w sporcie motorowym. Wiem, że nie będę w nim odgrywał takiej roli, jak w narciarstwie, ale jestem zawodowym sportowcem i pogoń za ułamkami sekund mam we krwi. Chciałbym też robić inne rzeczy bez obawy, że mogę się nabawić kontuzji i zniweczyć sezon: pojeździć crossówką, popływać na kajaku górskim, pograć w tenisa, powspinać się… Życie daje tyle możliwości. Na pewno też spróbuję innego narciarstwa. Od dwunastu lat jeżdżę wyłącznie po stokach, na których stoją tyczki. Na pewno miałbym co robić na Alasce. W tamtejszych warunkach nie jestem mistrzem.
Cała konferencja, pomimo, iż nie roniono łez była doprawdy bardzo wzruszającym momentem. Marcel, będzie nam Ciebie brakowało…
Wielkie dzięki i ogromne brawa!
PS Może się mylę, ale uważam, że zobaczymy jeszcze Marcela w roli pilota motocykla. Myślę, że będzie próbował swych sił w rajdach długodystansowych (Cross Country). Fantastyczne opanowanie motocykli terenowych, na których jeździ od lat, wieloletnia przyjaźń ze zwycięzcą ostatniej edycji Rajdu Dakar Matthiasem Walknerem, fakt, że właśnie wciągu dwóch ostatnich tygodni poprzedzających konferencję był z Walknerem w Hiszpanii, gdzie jeździli motocyklami… Wiele na to wskazuje. W końcu już Luc Alphand pokazał, że profesjonalny narciarz może zwyciężyć w Rajdzie Dakar. Co prawda Luc jechał samochodem, a to zawsze łatwiejsze, ale Marcel jest od niego młodszy i chyba bardziej zdeterminowany. Zobaczymy… Będę za niego trzymał kciuki.