Co roku piszemy o szalonych wyprawach na krańce świata, a przecież większość naszych czytelników to osoby uprawiające narciarstwo rodzinne z dala od pionowych żlebów, szalonych ekspozycji, bezdennych puchów. Tym razem USA nieco inaczej. Kilka ośrodków oglądanych oczami naszej korespondentki z punktu widzenia „matki dzieciom”. Przy okazji praktyczna podpowiedź na spędzenie znakomitych wakacji zimowych w USA. Na dodatek niedrogo!
Pomysł road tripu narciarskiego po ośrodkach narciarskich Zachodniego Wybrzeża zrodził nam się wczesną jesienią zeszłego roku. Dzieci mają w okresie świątecznym dwa tygodnie ferii, więc uznaliśmy, że będzie to doskonały moment na wyjazd. Sprawy się nieco skomplikowały, gdy nasi znajomi z Polski zapowiedzieli, że chętnie wpadliby do nas na parę tygodni.
Mieszkamy w Santa Monica. To niewielkie miasteczko pod Los Angeles, które leży nad oceanem. Zima to doskonały moment, żeby się w nim zatrzymać. Temperatury wahają się wtedy od 15 do 25°C, więc jest to świetne miejsce na wyrwanie się z zimnej Polski. Atrakcje czekają tuż pod domem – można chodzić na plażę, pojeździć na deskorolkach, rowerach, rolkach, posurfować w oceanie czy pojechać do Beverly Hills w poszukiwaniu celebrytów.
Na szczęście nasi znajomi, tak jak my, kochają góry, więc długo nie musiałam ich namawiać na zmianę planów i wspólny wyjazd na narty. Umówiliśmy się, że spotkamy się w wigilię w Salt Lake City i stamtąd rozpoczniemy naszą wspólną narciarską wyprawę.
W sumie dotarliśmy do pięciu ośrodków narciarskich. Łącznie przejechaliśmy około 5 tysięcy kilometrów i przemierzyliśmy sześć stanów: Kalifornię, Nevadę, Arizonę, Utah, Kolorado i Nowy Meksyk i po 14 dniach powróciliśmy do domu w Santa Monica.
Dlaczego zdecydowaliśmy się na taki wyjazd?
Po pierwsze, kochamy góry i jazdę na nartach. Po drugie, uwielbiamy podróżowanie samochodem przez amerykański interior. Po trzecie, dowiedzieliśmy się, że istnieje skipass – Mountain Collective, dzięki któremu w miarę niedrogo można jeździć w kilkunastu ośrodkach narciarskich w USA.
Jak przebiegała nasza trasa i w jakich ośrodkach byliśmy?
Wybraliśmy pięć ośrodków, które w większości oddalone są od siebie o kilka godzin drogi samochodem. Naszą podróż rozpoczęliśmy od stanu Utah, zlokalizowanego na środkowym zachodzie USA. Ośrodki narciarskie w tym rejonie znane są z suchego i puszystego śniegu, mającego renomę „najlepszego śniegu na świecie” (ang. „The greatest snow on Earth”). Opady są tutaj prawie dwa razy większe niż w innych kompleksach narciarskich USA, co jest niezapomnianą ucztą dla fanów freeride’u!
Pierwsze dwa ośrodki – Snowbird i Alta – leżą blisko siebie w okolicy Salt Lake City. Dwa kolejne – Telluride i Aspen – położone są w Kolorado, a ostatni – Taos Ski Valley – w Nowym Meksyku. Jak wyglądają i jak się w nich jeździ? O tym poniżej.
Snowbird Ski Resort – raj freeride’owy, jeden z najbardziej wymagających terenów narciarskich świata
Znajdujący się na wysokości pomiędzy 2365 a 3353 m n.p.m. Snowbird uznawany jest za jedną z trudniejszych gór. Na szczyt wjeżdża się kolejką górską, która zabiera 125 pasażerów i szybko wspina się w górę. Byliśmy nieco przerażeni, gdy się w niej znaleźliśmy.
Przy dolnej stacji kolejki stało sporo narciarzy i snowboardzistów wyglądających na niezłych ekspertów. Nie było chyba ani jednej rodziny i prawie żadnych dzieci (my przyjechaliśmy z trójką). Wszyscy byli grubo ubrani i mocno osłonięci od wiatru. Na czerwonej tabliczce tuż obok kolejki był napis: EXPERTS ONLY, a na innej podano temperaturę na górnej stacji -17°C. To wszystko nas nieco odstraszyło, ale nie poddaliśmy się i po kilku minutach jazdy byliśmy na górze.
Przywitało nas dużo śniegu, niesamowite widoki gór, oszronionych i zmrożonych drzew, silny wiatr, mróz oraz pani fotograf, która od razu zaczęła nam robić zdjęcia. Pewnie w tych warunkach dawno nie widziała gromadki dzieci i uznała, że będziemy dobrym obiektem do fotografowania. W części ośrodków narciarskich w Ameryce są rozsiani po stokach profesjonalni fotografowie, którzy robią jeżdżącym zdjęcia. Wieczorem przysyłają linka do już obrobionych fotek, które można następnie zakupić i wydrukować.
Po paru minutach sesji zdjęciowej, które wystarczyły, żeby porządnie zmarznąć, zaczęliśmy szukać najlepszej trasy na dół. Z mapy wynikało, że trasy to w większości Black Diamond, czyli bardzo trudne, i Double Diamond – ekstremalnie trudne, przeznaczone tylko i wyłącznie dla ekspertów. Nasze dzieci są niezłymi narciarzami, ale na czarne trasy jeszcze nie chciałam ich zabierać, szczególnie pierwszego dnia. Dobry początek… Udało nam się na szczęście znaleźć kilka łagodniejszych tras i spokojnie dotarliśmy do dolnej stacji kolejki.
Wieczorem okazało się, że nie tylko my byliśmy zaskoczeni poziomem trudności tras w Snowbird. W internecie można znaleźć wiele opinii przerażonych narciarzy zaskoczonych tym, co zastali w tym ośrodku. Wynika to głównie z tego, że skala trudności nie jest bezwzględna, lecz relatywna względem danego miejsca. Wszystkie trasy dzieli się na zielone – najłatwiejsze, dla początkujących narciarzy, niebieskie – trudniejsze, dla średnio zaawansowanych, Black Diamond – bardzo trudne, dla zaawansowanych narciarzy i Double Black Diamond – trasy wyłącznie dla ekspertów. Zielona trasa w jednym ośrodku niekoniecznie musi być tak samo łatwa w innym. Tak też było w Snowbird – zielone trasy, którymi tam jeździliśmy, w Europie z pewnością uznane by były za średnio trudne bądź nawet trudne. Najłagodniejsza trasa na dół ma zawsze specjalne oznaczenie „najłatwiejsza trasa w dół”. Może być średnio trudna albo nawet trudna, ale jak ma taką tabliczkę, można mieć pewność, że łatwiejszej w okolicy nie ma.
Pierwszy dzień szybko nam minął, ale niestety u prawie każdego z nas zakończył się bólem głowy. Wjazd z poziomu oceanu na ponad trzy tysiące metrów w tak krótkim czasie zrobił swoje. Potrzebowaliśmy kilku dni, żeby się przyzwyczaić do jazdy na ponad trzech tysiącach metrów.
Alta Ski Area – raj głębokiego śniegu
Alta leży niedaleko Snowbird, kilka kilometrów dalej, w głąb doliny. Pojechaliśmy tam następnego dnia. Znajduje się na wysokości pomiędzy 2599 a 3215 m n.p.m. Wszystkie stoki są zdecydowanie łagodniejsze od tras w Snowbird, nie ma ani jednej trasy Double Black Diamond, a sam ośrodek jest nieco mniejszy. Panują tu doskonałe warunki narciarskie, puch wyjątkowo długo się utrzymuje i zachowuje swoją lekkość. Ciekawostką Alty jest to, że nie można w niej używać snowboardów, można jeździć tam tylko i wyłącznie na nartach. Jest to jeden z trzech ośrodków w USA, obok Deer Valley w Park City i Mad River Glen w Vermont, w którym władze resortu zakazują wstępu snowboardzistom. Chcą, by narciarze czuli się bezpiecznie. Twierdzą, że snowboardziści zbyt często powodują kolizje na stokach, jeżdżąc zbyt szybko i wykonując manewry zbyt blisko narciarzy.
Zjazdy w Alta Ski Area to niezapomniane wspomnienie. Mieliśmy czas, by pojeździć wyratrakowanymi trasami, a gdy dzieci się zmęczyły, pobawiliśmy się w puchu, jeżdżąc po trasach między drzewami i skałami. Mimo dość wysokiej temperatury i pochmurnej pogody śnieg był suchy i puszysty. Często określa się go mianem „champagne powder” lub „cold smoke” i nie ma w tym żadnej przesady.
Co zobaczyć w okolicy: Salt Lake City i Wielkie Jezioro Słone. Gdzie zjeść: El Chanate w Cliff Lodge w Snowbird (kuchnia meksykańska).
Telluride – kurort dla bogatych i sławnych, którzy stronią od Aspen
Muszę przyznać, że o Telluride wcześniej nie słyszałam. Okazało się jednak, że jest to przepiękny ośrodek narciarski, położony na wysokości pomiędzy 2659 a 4008 m n.p.m., który ma doskonałe zaplecze restauracyjno-hotelowe i wspaniałe stoki. Wybór terenów narciarskich jest niezmiernie różnorodny, od łagodnych zjazdów dobrze przygotowanymi trasami, po strome stoki w kotłach i żlebach, które wymagają dobrych umiejętności narciarskich.
Ośrodek ten jest dość duży i nieco słabiej oznakowany od pozostałych. To w nim dwukrotnie udało mi się zgubić dzieci. Z reguły jeżdżę z całą trójką. Często zdarza się jednak, że lepiej jeżdżąca dwójka moich dzieci jedzie szybciej, a ja zostaję nieco w tyle z moim sześcioletnim synem. Mimo że ustalam ze starszymi, którą trasą jedziemy i gdzie się spotykamy, dwukrotnie zdarzyło nam się pojechać w różne miejsca. Gdy dojechałam do miejsca naszego spotkania, okazało się, że moich dzieci tam nie było. Zamiast tego przyszły SMS-y „Julka jest z nami przy Gold Hill Express, będziemy na Ciebie tu czekać” albo „Cześć! Julka ze swoją młodszą siostrą zgubiły się w Zaczarowanym Lesie, będziemy tam na Ciebie czekać”.
Ludzie w Stanach słyną z niezwykłej uprzejmości, są wyjątkowo przyjaźni do innych, a pomoc w każdej sytuacji to dla nich oczywista sprawa. Moje dziewczyny o wysłanie SMS-a w ogóle nie musiały prosić. Jak się zgubiły, od razu podjeżdżał do nich ktoś i pytał gdzie są rodzice i jak mogą się z nami skontaktować.
Co zobaczyć w okolicy: Ouray Hot Springs. Gdzie zjeść: restauracja The View Bar and Grill w Mountain Lodge (szczególnie polecam wyśmienite hamburgery, które podczas happy hour kosztują 5 dolarów).
Aspen – zimowa stolica gwiazd i najsłynniejszy ośrodek narciarski USA
Narty w Aspen od zawsze były moim marzeniem i jestem ogromnie wdzięczna, że udało mi się je w końcu spełnić. Udało nam się tam pojechać w szczególnym momencie roku – na Sylwestra. Było to niezapomniane przeżycie.
Miasteczko Aspen zostało założone w 1879 r. i początkowo było osiedlem dla górników, którzy pracowali przy wydobyciu srebra. Nazwa pochodzi od otaczających je lasów osikowych (ang. aspen). Miasteczko prężnie rozwijało się tylko przez 14 lat. Ze względu na kryzys gospodarczy zamknięto kopalnie, a górników zwolniono z pracy. Aspen odżyło dopiero w 1930 r., gdy powstał tam projekt budowy centrum narciarskiego. Po 20 latach, w 1950 r., odbyły się tam mistrzostwa świata w narciarstwie alpejskim i to wydarzenie sprawiło, że Aspen stało się światowym centrum narciarstwa i zaczęło być rozpoznawane również poza Ameryką.
Resort Aspen Snowmass to największy kompleks narciarski, do którego dotarliśmy podczas naszej wyprawy. Położony jest na wysokości pomiędzy 2401 a 3813 m n.p.m. i tworzą go cztery ośrodki: Snowmass, Aspen Mountain, Aspen Highlands i Buttermilk. Wśród nich każdy znajdzie coś dla siebie – zarówno początkujący narciarze, jak i ci, którzy na stokach spędzają każdą zimę. Snowmass jest największy, ma najbardziej zróżnicowane trasy i jest najbardziej lubiany przez rodziny z dziećmi. Szybko też stał się naszym faworytem.
Podobnie jak w Telluride trasy są tutaj różnorodne. Od pięknie przygotowanych łatwiejszych stoków, po trudniejsze w kotłach czy stoki z muldami. Śniegu nie było jednak tak dużo jak w Utah, więc raczej trzymaliśmy się tras. Poza nimi była niewielka pokrywa śnieżna i często wystawały spod śniegu kamienie i skały.
W Aspen swoje rezydencje ma wiele hollywoodzkich gwiazd. Ostatniego Sylwestra spędziły tu m.in. Kardashianki, Lady Gaga z Eltonem Johnem, Goldie Hawn z Kurtem Russellem, Paris Hilton oraz Mariah Carey. Jety startowały i lądowały na lotnisku w Aspen co kilka minut. 31 grudnia zaparkowanych na nim było kilkadziesiąt samolotów, ale następnego dnia. Około dziewiątej rano, gdy jechaliśmy na narty, nie było już prawie żadnego. Ruch lotniczy w okolicach Sylwestra był ogromny. Miasteczko przepełnione było wytwornie wyglądającymi gośćmi, ale na szczęście tłumy nie przenosiły się na stoki. Wypad do kurortu w Kolorado w porze zimowej jest wśród gwiazd przyjętym obyczajem. To miejsce, w którym trzeba się pokazać. Sławy czują się tam dobrze i bezpiecznie. Nie są ścigane przez tłumy paparazzi jak tam, gdzie mieszkają, bo tych odstraszają trudne zimowe warunki i wysokie ceny. Ale nie wszyscy celebryci lubią to miejsce. „Nudy, szaliki, grzane wino i tłuste baby w norkach” – tak Aspen skwitowała Madonna w programie „Saturday Night Live”. Mnie to jednak w ogóle nie przeszkadzało.
Co zobaczyć w okolicy: miasteczko Aspen, Glenwood Hot Springs. Gdzie zjeść: Slice Italian Bistro w Snowmass Village (kuchnia włoska), Venga Venga Cantina and Tequila Bar w Snowmass Village (kuchnia meksykańska), Aspen Brewing Company (mikrobrowar z pysznym piwem i przemiłą obsługą).
Taos Ski Valley – ośrodek dla ekspertów leżący obok indiańskiego pueblo i hipsterskich knajp
Ośrodek narciarski w Nowym Meksyku? Nie chciało mi się wierzyć, że w takim miejscu można jeździć na nartach. Stan ten kojarzył mi się raczej z pustynnymi bezdrożami niż z terenami górskimi. Ośrodek w Taos leży na wysokości pomiędzy 2806 a 3804 m n.p.m. Nie należy do najnowocześniejszych ani do najłatwiejszych. Wiele tras jest stromych, długich i wąskich, niektóre poszerzają się dopiero w dolnej części. Warunki pogodowe w Taos są z reguły dość surowe. Podczas naszego pobytu jednego dnia tak wiało, że większość wyciągów była zamknięta, a my musieliśmy zadowolić się jazdą w najniższych partiach gór, dobrze osłoniętych od wiatru.
Po nartach miejscem godnym polecenia jest niewątpliwie miasteczko Taos, popularne ze względu na swoje bogactwo kulturowe. Znajduje się w nim wiele małych sklepików z rękodziełem, hipsterskie kawiarnie prowadzone przez artystów, którzy przenieśli się tam z większych miast, oraz liczne galerie sztuki. Wielu artystów, takich jak D.H. Lawrence, Georgia O’Keeffe czy Ansel Adams, jest związanych z tym miejscem i przeniosło się tam w poszukiwaniu inspiracji dla swojej twórczości.
Taos słynie również z pueblo – wioski należącej do rdzennych mieszkańców Ameryki, w której żyje około 90 rodzin, a w przylegającym do niej indiańskim rezerwacie około 300. Ludność pueblo żyje w skromnych warunkach. Domy w wiosce zbudowane są z adobe – mieszaniny piasku, gliny i wody z włóknami traw i słomy, a w wielu z nich nie ma elektryczności, bieżącej wody i kanalizacji.
Co zobaczyć w okolicy: Santa Fe, wąwóz i most nad Rio Grande. Gdzie zjeść: lody Taos Cow w Arroyo Seco, kawa w The Coffee Apothecary.
Który ośrodek był najfajniejszy?
Każdy ośrodek miał w sobie coś wyjątkowego, w każdym było pięknie, do każdego chciałabym wrócić. Jeśli chodzi o najlepsze i najbardziej zróżnicowane trasy – wybrałabym Telluride i Snowmass. Najlepszy freeride i widoki – Snowbird. Najlepsze jedzenie – Telluride i Aspen. Najlepsze imprezy – Aspen.
Porady praktyczne
Karnety
W każdym ośrodku narciarskim należy zarejestrować Mountain Collective i na jego podstawie ośrodek wydaje skipass na dany dzień. W praktyce oznacza to, że każdego ranka trzeba spędzić minimum pół godziny, aby móc zacząć jeździć. Można tego uniknąć, jeśli przed wyjazdem zamówi się karnety do domu. Należy zamówić je przynajmniej na 30 dni przed planowanym pobytem, aby ośrodek miał wystarczająco dużo czasu na przygotowanie skipassów i dostawę do domu. Ze skipassem przysłanym do domu można od razu iść do wyciągu, nie trzeba rejestrować Mountain Collective w kasie ośrodka.
Wynajem nart
Wynajem nart czy snowboardów jest w Stanach dość drogi, średnio wynajem całego zestawu kosztuje około 40–50 dolarów za dzień, czyli 320–400 dolarów za osiem dni. Transport z Polski też jest dość kosztowny, więc skłaniałabym się do kupna używanego sprzętu na miejscu, na eBayu czy Craigslist. Za 400 dolarów można spokojnie nabyć używany sprzęt. Pozwoli to zaoszczędzić trochę czasu i pieniędzy, a po zakończeniu podróży sprzęt można ponownie sprzedać.
Mieszkanie
Na podróż z rodziną zdecydowanie polecam wynajem mieszkania lub domu. W zależności od miejsca ceny kształtują się na poziomie około 150 dolarów za dom dla dwóch rodzin na dobę w okolicach Salt Lake City, około 300 dolarów w Telluride i Aspen czy 150 dolarów w Nowym Meksyku.
O skipassie Mountain Collective
Skipass Mountain Collective obejmuje 20 resortów narciarskich na całym świecie, a w każdym z nich można jeździć przez dwa dni. Jeżeli ma się ochotę zostać dłużej, każdy następny dzień kosztuje połowę normalnej ceny. W każdym roku w ramach Mountain Collective dostępne są nieco inne ośrodki. W sezonie 2017/2018 obejmuje jedne z fajniejszych ośrodków w Ameryce Północnej, takie jak Aspen i Telluride w Kolorado, Mammoth Mountain, Squaw Valley i Lake Tahoe w Kalifornii, Altę i Snowbird w Utah, Jackson Hole w Wyoming, Banff i Lake Louise w Kanadzie. Poza Ameryką Północną w ramach karnetu można jeździć w Valle Nevado w Chile, w Hakubie i Niseko w Japonii oraz w Chamonix we Francji. Tak samo jak w Ameryce – po dwa dni w każdym ośrodku, a później za połowę ceny. Jest idealny dla entuzjastów narciarstwa i pasjonatów podróży.
Ile trzeba wydać na skipass?
W zależności od tego, kiedy kupi się karnet Mountain Collective, cena waha się od 399 do 469 dolarów dla osoby dorosłej i od 1 do 99 dolarów dla dziecka do 12 lat. Nasze karnety kupowaliśmy w marcu, kilka dni po uruchomieniu sprzedaży, więc udało nam się je zdobyć po najniższych cenach. Jak dotąd nie udało nam się znaleźć lepszej oferty. Jeden dzień jazdy w dowolnym ośrodku narciarskim to wydatek około 100 dolarów na osobę dorosłą, w niektórych ośrodkach, np. w Aspen, to koszt 169 dolarów za dzień. Mountain Collective szybko się więc zwraca. W zależności od ośrodka zaczyna opłacać się trzeciego lub czwartego dnia.