Poleć ten film znajomym

Narciarskie nowości 2022/2023 – test 3×3 w Hintertux

Podobnie jak w ubiegłym sezonie, w październiku wybraliśmy się na śnieg, by przedstawić wam opinie o narciarskich nowościach, którymi dystrybutorzy chcieli się pochwalić przed nadchodzącą zimą. Tym razem areną testów był lodowiec Hintertux w Tyrolu, czyli jedyny ośrodek w Austrii, który czynny jest przez okrągły rok. Zobaczcie, na co warto zwrócić uwagę podczas przedsezonowych zakupów.

Jak zwykle postarałem się o ciekawy skład personalny. Wielką przyjemnością było oglądanie w akcji Mai Chyli, czyli trzykrotnej mistrzyni Polski w konkurencjach alpejskich. Jedna z najlepszych zawodniczek w naszym kraju bardzo rzetelnie podeszła do zadania i wcieliła się w rolę testerki z ogromnym profesjonalizmem. Zresztą wystarczy, że przeczytacie jej komentarze, by się o tym przekonać. A właściwie nie wystarczy – koniecznie zobaczcie też wersję wideo na naszym kanale YouTube, bo to prawdziwa uczta. Mnie znacie z poprzednich testów, natomiast całości dopełnił Mateusz Chromiec, nazywany przeze mnie „polską Ester Ledecką”. Wszystko z powodu zamiłowania do snowboardu, na którym ścigał się przez całe życie. Od kilku lat część sezonu spędza też na nartach i mimo niewielkiego stażu na dwóch deskach jest bardzo dociekliwym i wartościowym testerem. Tak zróżnicowane grono pozwoli wam wyłowić przydatne opinie ze spisanych przez nas wrażeń z jazdy.

Do dyspozycji mieliśmy osiem par nowości na nadchodzący sezon – każda z firm wytypowała jeden hit ze swojej kolekcji, którym chciała najbardziej się pochwalić. Wybór dystrybutorów może być też małą podpowiedzią, w jaką stronę rozwija się rynek w Polsce – do sprawdzenia dostaliśmy trzy modele slalomowe, dwa gigantowe, jedne narty hybrydowe, jedne poszerzone na odcinku pod butem oraz wyjątkową parę nart z segmentu premium. Mam nadzieję, że nasze opinie będą dla was cennym drogowskazem, który pomoże się zorientować, co ciekawego dostępne jest na rynku.

Atomic Redster Q9 Revoshock S

długość: 176 cm | taliowanie: 128-75-112 mm | promień skrętu: 14,2 m

Michał Szypliński
Dobrze, że Atomic dla swojego modelu poszerzonego pod butem zmienił nazwę z X9 WB na Q9, bo te zeszłoroczne były niepotrzebnie porównywane do sportowych, wąskich X9s. Nowy, uniwersalny model bardzo mi się spodobał. Ogromne wrażenie zrobiło na mnie trzymanie krawędzi w lodowych warunkach. Po przesiadce ze sportowych nart myślałem, że będzie jak na ślizgawce, ale Q9 jechały jak po szynach. Często narty nieco szersze pod butem mogą sprawiać wrażenie nieco wiotkich w płaszczyźnie poprzecznej, ale nie w tym przypadku. Świetnie nadają się do urozmaiconej jazdy – długie, średnie, a nawet krótkie skręty, odsypy, świeży śnieg, nierówności – dla nich to chleb powszedni. Bardzo udany model, który może być doskonałym wyborem, jeśli poszukujemy jednej pary nart do wielu zastosowań. Dadzą radość w dużych alpejskich ośrodkach i bardziej zatłoczonych miejscach. Ciężko się pomylić.

Maja Chyla
Te narty są bardzo uniwersalne. Nadają się do jazdy krótkimi skrętami, ale także średnimi, a może nawet dłuższymi. Są dość długie, więc zapewniają dużą stabilność. Łatwo przechodzą ze skrętu w skręt, dzięki czemu nie trzeba używać dużej siły. Pod stopą są poszerzone, więc nie zapadają się nawet w dość miękkim śniegu. Powiedziałabym nawet, że wręcz amortyzują nierówności. Świetnie nadają się do całodziennej jazdy dowolnej po stokach, gdy warunki wraz z porą dnia się zmieniają. Dzięki temu, że są takie uniwersalne, mogą być jedyną parą nart dla kogoś, kto nie chce mieć slalomek oraz gigantek. Myślę, że świetnie nadają się dla osób, które lubią trochę poeksperymentować na stoku, na przykład zmienić długość skrętu w trakcie jazdy, albo którym zdarza się wyjechać poza trasę i wyskoczyć na hopce.

Mateusz Chromiec
Atomic zaproponował nam na testy nowość – narty Q9. Jest to teoretycznie nowa konstrukcja, jednak bazująca na znanym już modelu X9 WB, czyli wide body, tj. narty poszerzone pod butem. Są one reklamowane jako jedne narty na cały dzień na przygotowane stoki i moim zdaniem to się inżynierom z Altenmarktu udało. Są to bardzo uniwersalne narty. Uważam, że dadzą bardzo dużo satysfakcji i radości z jazdy właściwie każdemu – niezależnie, czy jest to osoba dopiero początkująca, czy zaawansowana. Jeździło mi się na nich bardzo dobrze. Są to narty bardzo pewne, świetnie trzymały krawędź, pozwalają na jazdę z zarówno krótkim, jak i długim promieniem skrętu. Można na nich dużo zrobić i bawić się narciarstwem. Poleciłbym je jako jedne deski na każde warunki, ale mogą być także świetnym wyborem jako „narty rodzinne”. Przykładowo ktoś w rodzinie chce mieć nowe narty, tata kupuje sobie nową parę, są one trochę szersze pod butem, więc będą odpowiednie na cały dzień, nawet na odsypy, jazdę „w ciapie”, muldy itp. Jeżeli jednak nie będzie mógł jechać na weekend na narty, weźmie je syn i pójdzie na „poranny sztruksik” i także będzie bardzo zadowolony, ponieważ Q9 dają bardzo dużo przyjemności z jazdy niezależnie od umiejętności i warunków. Dodam także, że gdybym spośród wszystkich testowanych tutaj modeli nart miał polecić komuś nieznajomemu jedną parę, nie wiedząc, jak jeździ, to wskazałbym właśnie narty Atomic, ponieważ dałyby mu największą satysfakcję.

Dynastar Speed Omeglass Master SL LTD Clément Noël

długość: 168 cm | taliowanie: 122-68-104 mm | promień skrętu: 13 m

Michał Szypliński
Wielki mistrz olimpijski Clément Noël nie sygnowałby byle czego i tak właśnie jest. Slalomowy model masters firmy Dynastar wyróżnia się sportowym charakterem. W jeździe czuć stabilność i dynamikę. Cechą charakterystyczną tych nart jest to, że nadają się zarówno do krótkich skrętów, jak i tych o średnim promieniu. Mimo że teoretycznie są slalomkami, równie dobrze sprawdzą się u większości narciarzy w jeździe dowolnej. Można mieć na nich dużą frajdę z jazdy, nie wykonując miliona bardzo ciasnych skrętów. Potrzebują użycia siły, by pokazały pełnię swoich możliwości. Warto się jednak trochę przyłożyć, bo na pewno oddadzą energię, a o to przecież chodzi. Jeśli lubicie solidną jazdę krótkimi i średnimi skrętami, to model Speed Omeglass Master SL jest dla Was. Polecam je wszystkim, którzy szukają nart o sportowym charakterze. Unikatowa szata graficzna z sygnaturą Clémenta Noëla ucieszy też kolekcjonerów nart.

Maja Chyla
Narty przeznaczone do jazdy krótkim oraz średniej długości skrętem. Są nieco sztywniejsze niż Heady, w związku z czym, żeby zacieśnić skręt, trzeba włożyć w nie więcej siły, natomiast dzięki temu dają bardzo dobre oparcie. Są bardzo dynamiczne, więc świetnie się na nich odnalazłam jako zawodniczka. W moim odczuciu nadają się przede wszystkim do jazdy przedłużonym skrętem slalomowym. Lepiej spiszą się w jeździe dowolnej niż na tyczkach. Gdybym miała wybrać któreś z nart, które testowaliśmy, do całodziennej jazdy dla przyjemności, to byłby to właśnie ten model. Poleciłabym je zaawansowanym narciarzom, na przykład byłym zawodnikom, którym zależy na dynamice i na sportowej jeździe. Mogą się nadawać także dla ambitnego amatora lubiącego pojeździć trochę bardziej agresywnie.

Mateusz Chromiec
Sportowy charakter slalomek Dynastara, sygnowanych przez Clémenta Noëla, czuć od początku do końca. Jest on dodatkowo podkreślony symbolami nawiązującymi do igrzysk olimpijskich. Jest to wersja masterska i spośród wszystkich testowanych tutaj nart slalomowych te były najbardziej sportowe. Jeżeli miałbym je określić jednym słowem, to wybrałbym „pewność”. Jeździło mi się na nich wyjątkowo pewnie. Trzymały przy każdych warunkach i przy każdym promieniu skrętu. Narty mają typowo slalomowy, krótki promień 13 m, ale można pojechać też dłuższym promieniem i wciąż jazda jest bardzo przyjemna. Tak jak wspomniałem – mają bardzo pewne, świetne trzymanie krawędzi. Poleciłbym je osobom, które stawiają na sportową jazdę. Jeżeli ktoś chciałby pojeździć spokojniej, pozwozić się, np. w Białce Tatrzańskiej, to ten model nie byłby najlepszym wyborem. W tym celu poleciłbym np. narty Rossignola, o bardzo zbliżonej geometrii (różnią się jedynie milimetrem, jeżeli chodzi o szerokość dziobów). Podsumowując: narty masterskie slalomowe – bardzo duża przyjemność z jazdy dla osób, które lubią jeździć sportowo, krótkim skrętem.

Elan Ace SCX Fusion X

długość: 179 cm | taliowanie: 114-67-101 mm | promień skrętu: 16,7 m

Michał Szypliński
Narty hybrydowe to moja ulubiona kategoria. Elan zaproponował do testu model SCX, który jest przedstawicielem tego segmentu. Jednak długość aż 179 cm sprawiła, że te deski bardziej przypominały sklepowe gigantki niż coś pomiędzy sklepowymi deskami slalomowymi a gigantowymi. To na pewno dobra propozycja dla osób, które chcą po raz pierwszy spróbować jazdy dłuższymi skrętami, a wcześniej używały nart o niewielkim promieniu. SCX-y są przyjazne, nie wymagają dużej siły, by zainicjować i zacieśniać łuki. „Próg wejścia” nie jest więc zbyt wysoki. W wersji 179 cm bardzo fajnie spisały się w jeździe ślizgowej oraz w troszkę gorszych warunkach – dla osób mieszających style jak znalazł. Jeśli jednak szukacie nart hybrydowych, spróbujcie modelu o długości 173 cm – będą bardziej uniwersalne.

Maja Chyla
Są to narty hybrydowe, natomiast zgadzam się z opinią, że swoją charakterystyką trochę bardziej przypominają gigantki. Od klasycznych gigantek są bardziej miękkie, w związku z czym nieco łatwiejsze. Nadałyby się dla osób, które nie czują się bardzo pewnie na nartach gigantowych, jednak chcą spróbować swoich sił w skrętach o nieco dłuższym promieniu. Można je traktować jako wprowadzenie do nart gigantowych. Dzięki temu, że są takie przyjazne, dobrze nadają się też do jazdy w nieidealnych warunkach – przy lekkich nierównościach i nieco miękkim śniegu. Dobrze sprawdziły się także w jeździe śmigiem.

Mateusz Chromiec
Elan zaproponował nam hybrydy. Hybrydy, czyli coś pomiędzy slalomkami a gigantkami. W tym przypadku powiedziałbym raczej, że jest to hybryda pomiędzy hybrydami a gigantkami – ze względu na długość i geometrię tych nart jest im bliżej do gigantek. Jest to bardzo dobry wybór dla osób szukających jednej pary nart na cały dzień, ale raczej na duże ośrodki, na szerokie, dobrze przygotowane stoki. Moim zdaniem ten model nie sprawdzi się dobrze w małych, zatłoczonych ośrodkach jak chociażby Białka Tatrzańska. Pewne trzymanie krawędzi, przyjemna, stabilna jazda. Te narty dobrze sprawdzały się nie tylko w jeździe na krawędzi, ale także w warunkach nieidealnych – w popołudniowych, rozmiękczonych śniegach, gdy jeździłem już bardziej ześlizgiem, i gdy pojawiły się odsypy. W tych warunkach SCX-y także wypadły bardzo dobrze.

Fischer RC4 Worldcup RC Pro

długość: 180 cm | taliowanie: 111-66-96 mm | promień skrętu: 18 m

Michał Szypliński
Te narty dokładnie wpisują się w kategorię modelowych gigantek sklepowych. Dały mi to, czego oczekuję od desek z tego segmentu. Na Fischerach poczujecie dużą dynamikę, szybkie przejście z krawędzi na krawędź oraz dobre trzymanie w twardych warunkach. Promień skrętu 19 m pozwala poruszać się na nich przyjemnie przez cały dzień, np. podczas penetrowania dużego alpejskiego ośrodka. To dobra propozycja również dla osób pragnących spróbować swoich sił po raz pierwszy między gigantowymi tyczkami. Również osoby doświadczone w jeździe sportowej, którym jednak brakuje jeszcze siły i techniki do nart z grupy masters, będą z nich zadowolone. Z powodzeniem można na Fischerach wystartować w amatorskich lub akademickich zawodach.

Maciej Chylewski
Są to narty gigantowe, więc oczywiście zainicjowanie skrętu wymaga użycia trochę większej siły niż w przypadku nart slalomowych. Zauważyłam jednak, że przy optymalnych warunkach można zacieśnić promień skrętu bez dużego wysiłku. Trzymają w skręcie i są stabilne. Radzą sobie także dość dobrze w gorszych warunkach. Dobrze sprawdzą się u narciarzy, którzy lubią trochę większe prędkości, i u osób, które zaczynają swoją przygodę z jazdą na tyczkach. Byli zawodnicy mogliby jednak woleć model masters. Te narty natomiast są bardzo przyjazne, idealne właśnie dla tych, którzy jeszcze nie czują się zbyt pewnie na tyczkach.

Mateusz Chromiec
Na sklepowych gigantkach Fischera jeździło mi się bardzo przyjemnie i bardzo pewnie. To naprawdę fajne, sklepowe gigantki. Ich promień skrętu – 19 m – w połączeniu z niezbyt dużą sztywnością pozwala na zacieśnienie skrętu i nie trzeba wkładać wiele siły, aby mieć przyjemność z jazdy po dużym alpejskim ośrodku przez cały dzień. To dobry wybór przede wszystkim dla osób, które wybierają duże ośrodki, gdzie jest więcej miejsca, można „wypuścić” i poczuć przyjemność z szybszej, stabilnej jazdy na krawędziach. Natomiast osoby, które już jeżdżą w zawodach i oczekują od nart gigantowych większej dynamiki i większej sztywności, prawdopodobnie powinny poszukać czegoś z półki masters czy nawet FIS.

Head Worldcup Rebels e-SL

długość: 165 cm | taliowanie: 123-68-109 mm | promień skrętu: 12,3 m

Michał Szypliński
Firma Head oparła się modzie na produkowanie nart coraz łatwiejszych, coraz bardziej „bezjajecznych”. Te slalomki to klasyka gatunku. Najlepsze sklepowe narty Heada od kilku lat. Oddają z nawiązką siłę, którą wkładamy w jazdę. Szerokie dzioby sprawiają, że inicjacja skrętu jest błyskawiczna – wystarczy postawić je na krawędziach i w ułamku sekundy już tną piękne łuki. Ale ich sekretem są bardzo szerokie piętki, które mają aż 109 mm! To może przeszkadzać zawodnikom FIS, ale jeśli brakuje nam techniki, by zacieśnić skręt w końcówce, na pewno pomogą. Dzięki tej geometrii miałem wrażenie, że mogę na nich pojechać najciaśniejszą linią. Od razu przychodzi mi więc myśl, że to świetny wybór dla osób, które chcą rozpocząć swoją przygodę ze slalomem. Na nich bardzo łatwo będzie się zmieścić między tyczkami. Na pewno ich dominującą cechą jest wybitna skrętność. Polecam tym, którzy lubią krótkie slalomowe skręty. Jeśli wolicie dłuższe, lepiej wybrać inny model lub drugą parę nart o innym charakterze.

Maja Chyla
Są to narty, które doskonale nadają się do wycinania bardzo krótkich skrętów, a jazda na nich nie wymaga użycia dużej siły. Dynamiczne, jednakże bez efektu wybijania, pod tym względem są więc przyjazne dla narciarza. Są stabilne także przy trochę dłuższych skrętach i dają bardzo przyjemne odczucia w jeździe. Spośród nart, które testowaliśmy, mają najbardziej slalomową charakterystykę. Będą idealne dla osób, które lubią pojeździć sobie krótkim skrętem po trasie, ale dobrze sprawdziłyby się także w jeździe po tyczkach. Gdybym miała wybrać jedne z testowanych przez nas nart do jazdy między tyczkami slalomowymi, to byłyby to Heady. Dobrze sprawdziłyby się u kogoś, kto posiada dwie pary desek – zarówno slalomowe, jak i gigantowe.

Mateusz Chromiec
Slalomki Heada są najkrótszymi nartami slalomowymi, które mogliśmy tutaj testować, i generalnie ich geometria jest w pewnym sensie wyjątkowa. Są one (a przynajmniej sprawiają takie wrażenie) zdecydowanie szersze na dziobach i piętkach, dzięki czemu można wycinać na nich wyjątkowo ciasne łuki. Ten model mógłby być bardzo dobry do rozpoczęcia przygody ze slalomem ze względu na tę geometrię, a także na ich sprężystość. Bardzo fajnie można włożyć energię w skręt i poczuć, że jeśli zostaną dobrze dociśnięte, fajnie tę energię oddadzą, ale nie „wybijają” zbytnio. Jak wspomniałem – 165 cm długości, czyli idealnie „pod” męskie slalomki. Przyjemne narty do jazdy cały dzień krótkim promieniem skrętu, ale ponownie – jeśli ktoś nie chce wkładać dużo siły w jazdę, to lepszym wyborem mogłyby być Rossignole. Dodałbym także, że pomimo typowo slalomowej geometrii na tych nartach także bardzo pewnie można pojechać średnim, troszkę dłuższym promieniem skrętu niż czysto slalomowy.

Kästle Legend 1966-CPM

długość: 179 cm | taliowanie: 120-70-100 mm | promień skrętu: 16,3 m

Michał Szypliński
Jeśli jesteś prawdziwym dżentelmenem, nie rozmawiasz o pieniądzach, na drugie śniadanie zajadasz się świeżymi ostrygami, a dzień kończysz szklanką dobrej whisky, to te narty prawdopodobnie są dla ciebie. Firma Kästle przygotowała do testu model z półki premium. Mamy tu najlepsze materiały, dużo carbonu i aluminium, historyczny znak graficzny na minimalistycznej szacie – wszystko po to, by stworzyć narty dla kogoś, kto chce mieć model wyjątkowy. Bywały przypadki, że takie próby kończyły się katastrofalnie w momencie wykonania pierwszych skrętów. W tym przypadku jest zupełnie inaczej. Te narty nie tylko wyglądają, ale też jeżdżą – i to jak! Dżentelmeni, którzy je kupią, mogą brylować nie tylko w kolejce do gondoli, ale i na stoku. Miałem ogromną przyjemność z jazdy na Legendach. Ich cechą dominującą jest plastyczność – dopasowują się do podłoża jak wąż. Mają niezwykle elastyczne dzioby, dzięki czemu nie wymagają siły, by zainicjować skręt, a później bardzo harmonijnie go prowadzą. Najlepiej spiszą się w jeździe na krawędziach, ale „poszurać” też lubią. Mają aż 179 cm, ale nie bójcie się długości – w ogóle jej nie czuć, a daje ona stabilność. Obok modelu Laser SC Orea od Stöckli to wyznacznik piękna i jakości dla wyjątkowych mężczyzn.

Maja Chyla
Określiłabym te narty jako dość uniwersalne pod względem długości skrętu. Można powiedzieć, że są one dostojne zarówno jeśli chodzi o szatę graficzną, jak i odczucia w jeździe. Ich długość gwarantuje sporą stabilność nawet przy dłuższych skrętach. Są także dynamiczne – jeżeli włożymy w nie energię, oddadzą nam jej część. Nie jest to jednak efekt przesadzony, pod tym względem są przyjazne. Dobrze się na nich jeździ także w nieszczególnie dobrych warunkach, ponieważ nieco amortyzują nierówności na trasie. Poleciłabym je osobom, którym zależy na wyjątkowym sprzęcie. Nadadzą się jednak świetnie także dla tych, którzy lubią jazdę nieco bardziej sportową, a nie tylko spokojne zsuwanie się ze stoku.

Mateusz Chromiec
Na pewno nie sposób przejść obok propozycji Kästle’a obojętnie. Są to narty wyjątkowe. Potwierdza to nie tylko ich charakterystyczny wygląd, ale i opis: Legendary Collection, czyli Legendarna Kolekcja. Przy pierwszym spotkaniu z tymi deskami miałem wrażenie, że są dosyć sztywne, niezbyt przyjazne. Dopiero na lepiej przygotowanym stoku uznałem, że jeździ mi się przyjemnie, jednak niekoniecznie są to narty dla dżentelmenów z brzuszkiem, ale raczej dla osób, które lubią bardziej sportową jazdę, lubią mocno wejść na krawędzie, wyłożyć się w skręcie i wtedy czuć ogromną sprężystość i energię, którą można z nich uzyskać. Przy drugim podejściu zauważyłem, że ten model ma bardzo sprężystą część od wiązań do dziobów. To przekłada się po pierwsze na to, że można jeździć bardzo dynamicznie i szybko przechodzić z krawędzi na krawędź, a ta sprężystość „daje kopa”. Po drugie, kiedy warunki na stoku się pogarszają, robią się muldy i odsypy, to narty te, dzięki tej charakterystyce i sprężystości dziobów, bardzo dobrze sobie wtedy radzą. Przejeżdżają przez taki śnieg jak rozgrzany nóż przez kostkę masła. Ich długości, a jest to niespełna 180 cm, praktycznie nie czuć. Może być to dobry wybór dla wyższych osób, które do tej pory bały się dłuższych nart. Bardzo przyjemne deski, nie tylko po to aby jeździć z baru do baru, ale na cały dzień na stoku – udany model.

Rossignol Hero Elite ST Ti

długość: 167 cm | taliowanie: 123-68-104 mm | promień skrętu: 13 m

Michał Szypliński
Po wykonaniu kilku skrętów na slalomowych Rossignolach od razu wiedziałem, że te narty są bardzo przyjazne. Okres adaptacji jest w ich przypadku wyjątkowo krótki. Zaprzyjaźnienie się z tymi deskami zajmuje dosłownie chwilę. W grupie nart slalomowych są na pewno jednymi z łatwiejszych. Nie trzeba wkładać w jazdę końskiej siły, nie trzeba ich dociskać w każdym skręcie, żeby wygięły się w łuk. Jest to więc świetny wybór dla bardzo wielu narciarzy, którzy chcą w swojej kolekcji posiadać narty sportowe, ale kupują slalomki nieco na wyrost. Na nich będą się czuli dobrze, nawet jeśli ich technika nie jest wybitna. Są to narty, na których można poruszać się swobodnie zarówno skrętami krótkimi, jak i nieco dłuższymi. Ich limitem jest prędkość – jeśli lubisz dłuższe skręty na pełnym gazie, to jednak warto rozejrzeć się za czymś innym.

Maja Chyla
Te narty nadają się do jazdy skrętem krótkim oraz skrętem o promieniu średniej długości. Jeśli miałabym je określić jednym słowem, to powiedziałabym, że są spokojne. Dla osób, które na przykład mają za sobą karierę zawodniczą, mogą być nieco zbyt spokojne i zbyt mało dynamiczne. Z kolei dla tych, którym niekoniecznie zależy na bardzo agresywnej, sportowej jeździe i nie lubią wkładać zbyt dużej siły w skręt, mogą być idealne. Dobrze sprawdzają się przede wszystkim przy skrętach średniej długości. Są bardzo przyjazne i nie wymagają dużego wysiłku. Poleciłabym je do jazdy dowolnej, a nie do jazdy po tyczkach.

Mateusz Chromiec
Rossignol na ten sezon zaproponował nam sklepowe slalomki i w tej kategorii jest to bardzo udany model. Jeździło mi się na nich bardzo przyjemnie. Przede wszystkim krótkim skrętem slalomowym, ale przy trochę większych promieniach też dobrze sobie radziły. Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić, to do minimalnie kłapiących dziobów przy większych prędkościach. Poleciłbym je osobom, które nie chcą wkładać tak dużo siły w narciarstwo. Pomimo bardzo zbliżonej geometrii do Dynastarów (milimetr różnicy w szerokości dziobów) są znacznie łatwiejsze, a masterskie slalomki różnią się zdecydowanie od nart sklepowych. Na pewno Rossignol Hero Elite będą lepsze dla narciarzy rekreacyjnych. Ten model to idealny wybór dla osób, które lubią jeździć krótkim skrętem, w tym najlepiej się czują, a narciarstwo to ma być dla nich przede wszystkim przyjemność i zabawa.

Salomon S/Race Prime GS

długość: 176 cm | taliowanie: 106-67-90 mm | promień skrętu: 21 m

Michał Szypliński
Prawdziwe sportowe maszyny. Długość zaledwie 176 cm może okazać się nieco zdradliwa, ale nie dajcie się nabrać. Te narty mają ogromny „ciąg” – lubią jechać równolegle do linii spadku stoku, szukają i wymagają prędkości, by pokazać pełnię swych możliwości. Wymagają też siły i dobrej techniki. Nie wybaczą też błędów – jeśli zewnętrzna narta nie będzie odpowiednio dociśnięta, koniec skrętu zaliczycie na biodrze. Jeśli jednak dobrze stoicie na deskach i lubicie wkładać sporo pracy w jazdę, to przyjemność, którą zaoferują, będzie ogromna. No i teraz pytanie – dla kogo takie narty. Bo jest to model wybitnie sportowy, ale krótki. Widzę je jako deski dla lekkich zawodników lub kobiet, które trenują giganty i chcą w nich osiągać dobre wyniki. Nie poleciłbym ich narciarzom dopiero rozpoczynającym przygodę z długimi skrętami. W takim przypadku warto wybrać model nawet nieco dłuższy, ale o mniejszym promieniu skrętu.

Maja Chyla
Są to gigantki z prawdziwego zdarzenia. Spośród wszystkich testowanych przez nas nart te najbardziej przypominały moje narty fisowe, na których jeżdżę na co dzień. Na pewno wymagają dobrej techniki oraz użycia sporej siły. Odwdzięczają się świetnym trzymaniem i stabilnością także po osiągnięciu większych prędkości. Są również dynamiczne. Bardzo dobrze mi się na nich jeździło, ale oczywiście nie są to narty na każde warunki śniegowe. Poleciłabym je przede wszystkim zaawansowanym narciarzom, którzy już mają doświadczenie w jeździe po tyczkach. Te Salomony nadadzą się świetnie do startowania w zawodach o rangę niższych niż te organizowane przez FIS.

Mateusz Chromiec
Narty Salomon S/Race Prime, czyli masterska wersja gigantek. Masterska, a zatem mamy tutaj do czynienia z technologią właściwie z Pucharu Świata, ale o zmienionej geometrii – w tym przypadku promień skrętu wynosi 21 m. Te narty szukają prędkości. Moim zdaniem są najlepsze przede wszystkim na przygotowane stoki, na „poranny sztruksik”. Są idealnym wyborem tam, gdzie jest dużo miejsca. Pomimo że jest to tylko (albo aż) 21 m, to jednak gdzieś ten skręt trzeba zmieścić. To narty dla osób, które jeżdżą przede wszystkim do dużych ośrodków narciarskich, lubią prędkość, szukają prędkości, ale szukają też oparcia, dobrego trzymania krawędzi i pewności. Te deski jadą jak po szynach i na pewno będzie to dla tych osób dobry wybór. Idealne dla ambitnych narciarzy, osób zaawansowanych lub ekspertów.

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

nowe narty

Nowości w świecie nart na 2024/2025

Tradycyjnie na początku sezonu rzucamy garść newsów. Z mnogości mniej lub bardziej udanych innowacji technicznych staramy się wybrać te najbardziej wartościowe. Skitouring, freeride, allmountain czy jazda po przygotowanych trasach –

maxx booldożer

Słodkie życie zwykłego instruktora

Osrodek narciarski X gdzieś we Włoszech, grudzień, godzina 6.35. Budzik przeszywa i ogłusza. Za oknem jest jeszcze ciemno. Buty, kask, bidon, rękawiczki – w plecaku. Wkrętarka z zapasową baterią, wiertarka, klucz

braathen

Cały we łzach – po pierwszym gigancie sezonu

Szast-prast, i ani się obejrzeliśmy, jak rozpoczął się kolejny alpejski sezon. Tradycyjnie pierwsze zawody odbywają się w ostatni weekend października w austriackim Sölden, na wymagającej trasie lodowca Rettenbach. Nigdy

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.