Za oknem zrobiło się całkiem chłodno, a wspomnienia lata, choć bardzo miłe, przyblakły troszeczkę. Na dodatek w Alpach spadł śnieg i większość lodowców zameldowała pod koniec ubiegłego tygodnia kilkunastocentymetrową warstwę świeżego puchu. Może być dobrze, choć do końca nie wiadomo. W Ameryce Południowej mamy efekt El Niño tak silny, jak nigdy dotąd. Normalnie, podkreślam normalnie, kiedy występuje El Niño zimy w Europie są raczej łagodne i wilgotne. Nikt jednak nie wie, gdyż nigdy nie sprawdził, co stanie się przy aż tak rozbudowanym efekcie przeciwnego prądu u wybrzeży Chile. Opinie ekspertów wskazują jednak, że zima może być śnieżna. Niektórzy (niestety nieliczni) twierdzą nawet, że będzie to „zima stulecia” zarówno w naszym kraju, jak i w rejonie północnych Alp. Oby mieli rację, gdyż naszej branży przyda się oddech po dwóch słabych zimach.
W sporcie po staremu. Alpejski Puchar Świata rozpoczniemy za miesiąc w Sölden i przetoczy się on przez świat w starym, dobrym rytmie. Różnica tylko w tym, że tegoroczny sezon jest „pusty”, to znaczy nie będą rozgrywane ani mistrzostwa świata, ani igrzyska olimpijskie. Taki sezon jest zawsze okazją do przegrupowania sił. Wiele gwiazd odeszło z aktywnego ścigania i nie zobaczymy już na trasach: Kathrin Zettel, Nicki Hosp, Mario Matta, Benjamina Raicha czy Dominique Gisin (oraz wielu innych). Możliwe, iż zobaczymy jeszcze Bode Millera, choć Amerykanin postanowił zająć się trenowaniem koni. Jednak z Bode nigdy nic nie wiadomo do końca i może jednak skusi się na zjazd w Kitz. Podobno Miller ma wykorzystywać tricki, których nauczył się podczas swojej kariery w treningach czworonogów. Będą miały wyjątkowe czucie głębokie?
Tak, czy inaczej sezon za pasem.