Wydawało się, że wszystko co kilka dni temu powiedział Gian Franco Kasper o możliwości wypadnięcia z programu igrzysk zjazdu i supergiganta jest dość nieprawdopodobne. A tu proszę… Swoje trzy grosze do dyskusji dorzucił Peter Schröcksnagel prezes ÖSV (Autriacki Związek Narciarski), a jego słowa są jeszcze bardziej niepokojące. Pan Schröcksnagel twierdzi, że widzi rzeczywiste zagrożenie zniknięcia konkurencji szybkościowych z programu igrzysk.
Zawodnicy i fani sportu nie chcą tego przyjąć do wiadomości, ale MKOl już uznaje zjazd i supergigant jako konkurencje „dyspozycyjne”, co w praktyce znaczy, że będą zlikwidowane. Potrzebna jest zmiana reguł rozgrywania tych konkurencji, żeby były bardziej atrakcyjne. Dziś widzowie włączają telewizory tylko na czas, kiedy na ekranie jadą zawodnicy z numerami od 12. do 25. i tylko po to, żeby nie przegapić czołowej ósemki. To zbyt mało. Podczas ostatnich igrzysk prawa do transmisji ze slalomu i giganta wykupiło około 40 państw, a do konkurencji szybkościowych tylko 10.
Wszystko to wygląda na dość zgrabne i prawdopodobne tłumaczenie, ale Schröcksnagel mówi jeszcze więcej sugerując, że na rozegranie zjazdu w Pekinie w 2022 roku nie ma szans:
Głupia sprawa, ale teren narciarski w Chinach nie ma wymaganej różnicy poziomów. Póki co, zjazd jest w programie igrzysk w Korei w 2018, jest jednak poważne niebezpieczeństwo, że po tych zawodach zostanie skreślony z listy konkurencji olimpijskich.
Schröcksnagel jest na pewno jedną z tych osób, którym zależy, aby zjazd był w programie igrzysk, proponuje więc, jego zdaniem, konieczne zmiany w sposobie przeprowadzania konkurencji:
Musimy zatrzymać widzów przed telewizorami na dłużej. Proponuję, żeby ostatni trening był jednocześnie kwalifikacją. Siedmiu najlepszych zawodników z listy rankingowej będzie mogło wybrać sobie numery w kolejności czasów uzyskanych na ostatnim treningu. Pozostali będą rozlosowani. To powinno dać emocje aż do samego końca zawodów.
Nieco inne zdanie na ten temat ma Hannes Trinkl, były czołowy zjazdowiec austriacki, a obecnie „dyrektor wyścigów” przy FIS:
Musimy sprawić, żeby widzowie wiedzieli dlaczego zawodnicy mają lepsze lub gorsze czasy. Trasy powinny być bardziej naturalne, czyli nierówne, żeby wyraźniej było widać błędy. Paradoksalnie takie trasy są też bardziej bezpieczne, gdyż zawodnicy mocniej koncentrują się na technice, niż nad pozycją aerodynamiczną. Mniej wygładzone podłoże jest też zazwyczaj powolniejsze.
Obie inicjatywy znalazły uznanie przedstawicieli zawodników, którymi są Hannes Reichelt i Michael Janyk. Obaj panowie są za tym, żeby już w tym sezonie wypróbować je w kilku wyścigach. Peter Schröcksnagel dorzucił na koniec:
Trzeba też zmienić przepisy tak, aby zjazd mógł być rozgrywany w dwóch przejazdach. To rozwiąże problem trasy w Pekinie oraz umożliwi rozgrywanie klasyków nawet w przypadku bardzo złej pogody.
Następne decyzje w sprawie zjazdów zapadną podczas roboczego spotkania prezydium FIS w listopadzie bieżącego roku. Ciekawe, że do tej pory Komisja Alpejska FIS nie zabrała głosu w sprawie.
Robi się interesująco…