Jak już zapewne zauważyliście, jestem pod dużym wrażeniem zdolności komentatorskich panny Tiny Weirather, która po zakończeniu aktywnej kariery narciarskiej została – moim zdaniem – absolutną gwiazdą komentatorską i to nie tylko w szwajcarskiej SRF.
Może urażę czyjeś uczucie, ale komentowanie w stylu Nicka Fellowsa (brytyjski Eurosport), którego wielbicielem jest rodzimy komentator Witold Domański, absolutnie nie jest w moim stylu. Nie lubię krzyku… Panna Weirather jest konkretna… bardzo konkretna i potrafi, jak do tej pory nikt inny pozwolić zajrzeć trochę za kulisy wielkiego sportu. Sobotni gigant pań w legendarnym Courchevel wraz z jej komentarzem był wiec prawdziwą ucztą dla oka i ucha.
Bogowie natury postanowili (lub postanowiły – pewności nie ma) uraczyć panie podobnymi warunkami w jakich panowie ścigać się musieli w Santa Caterinie. Łatwo nie było, ale emocji też nie zabrakło. Po pierwsze, po pierwszym przejeździe na czele znajdowały się wszystkie najlepsze gigancistki świata i kilka zawodniczek dodatkowych (Sara Hector, Stephanie Brunner). Po drugie na miejscu dwunastym po przejeździe pierwszym zameldowała się Maryna Gąsienica Daniel, startująca z ciągle dość odległym numerem 37 na piersiach. Przejazd drugi zapowiadał się wręcz pysznie. Tuż przed nim Tina Weirather opowiadała trochę o konfiguracji trasy w Courchevel oraz o zdrowej, sportowej złości, która odpowiednio ukierunkowana potrafi przenosić góry. Jakże prorocze były to słowa, gdyż niedługo już mogliśmy przekonać się o zastosowaniu (lub nie) tejże do sukcesu w zawodach.
Działo się na zamglonej i nierównej trasie. Najpierw przygoda przydarzyła się Marynie, która w górnej części trasy straciła na ułamek sekundy równowagę i o mało nie wzięła jednej z podwójnych tyczek między narty. Choć z kłopotu wybrnęła brawurowo, to jednak przypadek ten kosztował naszą zawodniczkę sporo czasu. Tina jednak znalazła w tym zdarzeniu dużo pozytywów. Najpierw, na przykładzie Maryny i własnym opowiedziała, że w warunkach złej widoczności niezbyt rosłe zawodniczki mają trudniej. Po prostu gorzej kompensują nierówności podłoża, którego i tak nie są w stanie zobaczyć. Następnie komplementowała Polkę za błyskawiczne, ponowne uzyskanie koncentracji pomimo zaprzepaszczenia szansy na bardzo dobre miejsce i kontynuowanie jazdy w dobrym stylu. Doprawdy miło było tego słuchać. Weirather zauważyła też, że dawno nie widziała tak dobrze i odważnie jadącej zawodniczki z naszego kraju. Oby te słowa były prorocze…
Co do samego występu Maryny Gąsienicy Daniel. Oczywiście po przejeździe pierwszym apetyty wygłodniałych (psychicznie) fanów były bardzo rozbudzone. Ostatecznie miejsce 21. złe nie jest i na pewno wszyscy skakalibyśmy z radości jeszcze dwa sezony temu. Teraz jednak, kiedy pojawiła się realna szansa na pierwszą dziesiątkę wielu fanów narciarstwa jest zawiedzionych. Ja nie… Z niepokojem czekałem na potwierdzenie formy z giganta równoległego w Lech (to jednak inne ściganie) i nie zawiodłem się. Maryna formę ma i prędzej, czy później ją wykorzysta. Oczywiście oby prędzej, ale przecież czekamy już tyle czasu, to poczekamy jeszcze trochę. Czyż nie?
Wracamy do zawodów. Z ósmego miejsca atakowała Federica Brignone. Jej przejazd pełny był właśnie tej pozytywnej sportowej złości, o której mówiła komentatorka przed drugą odsłoną. Kilka skrętów na wewnętrznej, kilka razy zgubiona optymalna linia, ale… atak od startu do mety i w ostatecznym rozrachunku awans o trzy pozycje. Zbyt mało aby wejść na podium. Weirather zwróciła uwagę, że Brignone, pomimo poruszania się po dłuższej niż inne zawodniczki linii (dalej od bramek) potrafi – jak żadna inna – wykorzystywać dynamikę swoich desek do uzyskiwania przyspieszeń na końcach łuków. Zwróćcie na to uwagę już jutro… Kolejny highlight to bardzo mocny przejazd Sary Hector, który dał jej ostatecznie drugą pozycję. Tak z ręką na sercu: kto przed zwodami postawiłby na nią jakiekolwiek pieniądze? I wreszcie Marta Bassino, chyba najdelikatniej, a pomimo to bardzo szybko jeżdżąca zawodniczka. Drugi tryumf w gigancie w tym sezonie to na pewno nie jest dzieło przypadku. Brawo! Na koniec Petra Vlhová, która prowadziła po przejeździe pierwszym, a w drugim pojechała trochę zbyt zachowawczo wierząc (być może) w swą sporą przewagę i ostatecznie skończyła na trzecim. Niemniej Słowaczka stała na podium we wszystkich zawodach tego sezonu i prowadzi w klasyfikacji generalnej z dużą przewagą. Szacun!
Panowie ścigali się w Val d’Isere w konkurencjach szybkościowych. Przykro mi, ale nie jestem w stanie ocenić, gdzie kto popełnił błąd i dlaczego stracił (lub zyskał) na przykład dwie setne sekundy. Dla mnie pierwsza dziesiątka (a może nawet wszyscy) tych gladiatorów w całości zasługuje na najwyższe laury. W supergigancie zwyciężył Mauro Caviezel wyprzedając o 0,1 sekundy Adriana Smiseth Sejersted z Norwegii i o 0,54 sekundy Christiana Waldera z Austrii. W niedzielnym zjeździe tryumfował bardzo niespodziewanie Słoweniec Martin Cater przed Otmarem Streidingerem (AUT) i Ursem Kryenbühelem (SUI). Czy to zmiana warunków spowodowała tak niespodziewane zwycięstwo Słoweńca nie dowiemy się zapewne nigdy, ale możemy obserwować jego poczynania i formę w następnych zawodach.
1 komentarz do “Panna Weirather przechodzi samą siebie – co powiedziała o Marynie?”
Pan Panie Kurdziel przechodzisz samego Siebie… uznaje sie Pan (razem z Chomikiem) za najlepszegoo speca od narciarstwa alpejskiego , ośrodków i sprzętu w Polsce. Otórz Nie jest nim Pan! Pijąc do Domańskiego z ES wyczuwam lekką nutkę zazdrości, że nie dane jest już Panu komentować APŚ. Ups nie wychodziło???Dlaczego nie napisze Pan o „dziennikarzu” i Swoim koledze byłym ntn(owcu) Urbanowiczu vel ” no ale??? Nooo to jest dopiero znawca….
Miałem kiedyś (nie)przjemność jeździć z Panem w Soldzie i powiem szczerze, że prezentuje Pan styl ZWYCZJNY, i określanie się mianem propagatora Carvingu w Polsce to lekkie nadużycie. Panie Tomaszu niech Pan wreszcie będzie naturalny bez tego całego przechwalanie , filozofowania i przedstawianja Siebie i Swojego CAŁEGO serwisu NTN jako wyznacznika NA w Kraju.
Ze świątecznymi pozdrowieniami
Maciek