Miałem nie pisać o zawodach za oceanem, gdyż roboty mam moc. Ale… zarówno w Killington, jak i w Lake Louise wydarzyło się kilka historii, o których warto wspomnieć.
Zaczniemy od zdarzenia, które z naszego punktu widzenia jest najważniejsze. Po pierwszym przejeździe sobotniego giganta, polska zawodniczka Maryna Gąsienica Daniel zajmowała dość odległe, gdyż dopiero 20. miejsce. Przejazd ustawiony był dość ciasno, a konfiguracja terenu przysparzała problemów wielu zawodniczkom. Trudno – zdarza się. W drugim, trochę bardziej wypuszczonym, przejeździe Gąsienica Daniel pojechała jednak fantastycznie i to przede wszystkim taktycznie. Nie była najszybsza w pierwszym, ani drugim sektorze. To pozwoliło na dociśnięcie pedału gazu w sektorze przed metą, na którym występowało najwięcej pułapek terenowych i gdzie wiele światowej klasy zawodniczek traciło płynność i linię. Tam Zakopianka pojechała wspaniale, uzyskując drugi czas drugiego przejazdu i w konsekwencji awansując aż o 12 pozycji na ostatecznie miejsce 8. To daje naprawdę wielkie nadzieje na przyszłość. Maryna pokonała bowiem takie gwiazdy gigantów, jak: Shiffrin (13.), Brignone (9.), Robinson (14.). Brawo.
W sobotnim gigancie w Killington mieliśmy też pewną, ważną premierę. Punkty zdobyła (17. miejsce) 16-letnia Lara Colturi, Włoszka startująca w barwach Albanii. Dokonała tego w swoim zaledwie trzecim starcie w zawodach APŚ. Dziewczę to jest prawdopodobnie największym talentem od czasu pojawienia się Mikaeli Shiffrin. Lara jest córką Danieli Ceccarelli, złotej medalistki igrzysk 2002 roku w supergigancie oraz Alessandro Colturi. Rodzice „hodowali” ją do startu w zawodach alpejskich od najmłodszych lat. Włoska Federacja nie chciała zgodzić się na wczesne starty młodej Lary w zawodach APŚ oraz na dalsze prowadzenie talentu przez rodziców. Doszło do rozłamu i w ten sposób Lara reprezentuje Albanię. Jej dalsze postępy będę obserwował ze szczególną uwagą, gdyż imponująca jest szybkość z jaką zbliża się do światowej czołówki.
Historia kolejna to pierwsze zwycięstwo Wendy Holdener w slalomie (niedzielnym) APŚ. Szwajcarka, która na pewno należy do najwybitniejszych slalomistek ostatnich lat, 30 razy stała na podium tej konkurencji, ale nigdy do tej pory nie udało jej się wygrać. Wielu spisało ją już trochę przedwcześnie na straty, aż tu bach! Wreszcie zjechała najszybciej. Swoim miejscem na podium musiała co prawda podzielić się ze Szwedką Anną Swenn-Larsson, ale przecież wygrana pozostaje wygraną. Oby zwycięstwo to dodało sympatycznej i bardzo skromnej Szwajcarce skrzydeł.
Negatywnie zaskoczyła Mikaela Shiffrin, która zarówno w gigancie, jak i w slalomie była cieniem samej siebie. Nigdy jeszcze nie widziałem Amerykanki jeżdżącej tak niepewnie (w gigancie). Cóż, czasami tak bywa.
Panowie w Lake Louise ścigali się w zjeździe i w supergigancie. Mówiąc szczerze nie będę żałował, że Lake Louise wypadnie (zapewne) z kalendarza. Trasa, choć szybka, jest bardzo mało spektakularna. Jeden malutki błąd i do mety nie da się już nic zrobić, gdyż po prostu nie ma odcinków bardzo technicznych.
Wygląda na to, że w tym sezonie w konkurencjach szybkościowych będziemy świadkami pojedynku Aleksandra Aamodta Kilde z Marco Odermattem przy udziale kilku innych starych wyg w postaci: Beata Feuza, Matthiasa Mayera, Vincenta Kriechmayra. Kilde wygrał zjazd (Odermatt był 3.), a Marco supergigant z Aleksandrem na miejscu drugim.
Jest i smutna wiadomość. W swoich pierwszych zawodach po 21 miesiącach przerwy spowodowanej skutkami upadku (między innymi podwójne widzenie po przebytym wstrząśnieniu mózgu) rozbił się ponownie (i to ponownie uderzając głową o trasę) Szwajcar Mauro Caviezel. Ogromy pech.
To tyle. Pełne wyniki można łatwo znaleźć w sieci, wiec ich nie podaję.