Wreszcie nastąpiło to, na co wszyscy czekaliśmy. Ruszył Alpejski Puchar Świata. W Sölden jest nasz człowiek, który węszy, niucha, przepytuje zawodników i jest wszędzie tam, gdzie potrzeba. W krótkiej relacji telefonicznej opowiedział o pierwszym przejeździe:
Jest strasznie twardo. Trasa była oczywiście specjalnie przygotowywana – wstrzykiwano wodę pod śnieg. Wczoraj Kjetil Jansrud powiedział mi, że beton jest wyjątkowy i dziewczyny będą miały ciężko. Nie mylił się – aż 22 zawodniczki nie dotarły do mety. Co ciekawe, największe trudności panie miały nie na stromym, ale tuż poniżej tego odcinka. Znajdują się tam dwie nieprzyjemne nierówności terenu i w zależności od obranej linii można stracić tam nawet sekundę! Zdecydowanie najgorzej w tym miejscu pojechała Kathrin Zettel, nie błyszczała też Rebensburg.
Fatalnie wyglądała Tina Maze. Miałem wrażenie, że chciała jak najszybciej zniknąć z trasy i wymazać z pamięci ten przejazd. Beznadziejnie zaprezentowała się bliska sercom polskich kibiców Erin Mielzynski – prawie zatrzymała się na stromym odcinku trasy.
Rozmawiałem z Mikaelą Shiffrin – ależ ona jest śliczna i zgrabna! Powiedziała, że czuje się bardzo mocna w gigancie, ale nie wiedziała, że aż tak dobrze wypadnie. Jest bardzo szczęśliwa z uzyskania najlepszego czasu pierwszego przejazdu.
Pozytywnie zaskoczyły mnie Worley i Brignone – obie przecież wróciły po ciężkich kontuzjach. Widać, że dziewczyny dobrze się zrehabilitowały, bo zajmują 3. i 4. miejsce. Mama Federici zdradziła mi, że liczy na pierwszą piątkę dla swojej córki. Ja powiedziałem jej, że trzymam kciuki za „pudło”. Mama obiecała wywiad z zawodniczką, jeśli tak się stanie.
Pogoda jest nieco gorsza niż zapowiadano, ale widoczność jest dobra. Nie ma płaskiego światła i widać wszystkie nierówności.
Maryna Gąsienica Daniel przegrała z Mikaelą prawie osiem sekund.