Powrót Króla Lwa

Koniec sezonu narciarskiego, ostatni występ Patrika Jaerbyna w alpejskim PŚ i zainteresowanie moim ostatnim artykułem narciarsko rowerowym połączone z niecodzienną wiadomością ze świata kolarstwa leżą u podstaw dzisiejszego wpisu. Mimo iż ostatnimi czasy Jaerbyn miał dosyć duże problemy z załapaniem jakiegokolwiek czasu antenowego z uwagi na odległe numery, za każdym razem kiedy przeglądałem dół listy startowej ta nieszablonowa postać wywoływała uśmiech na mojej twarzy. Parafrazując tytuł ksiażki Hemingwaya „Stary Człowiek i Może”. Pozostaje nadzieja, że jak wielu sportowców Patrik nie pogodzi się z zakończeniem kariery i za kilka lat powróci do ścigania by ciąć się na setki z zawodnikami z krajów egzotycznych i Polski. Powroty takich gwiazd jak Schumacher, Armstrong czy Jordan pozwalają być dobrej myśli.

Jaerbyn choć nietuzinkowy, w porównaniu do bohatera tego wpisu, wydaje się być tak oryginalny jak pomysł na BYD T6. Czterdziestopięcioletni Mario Cipollini, bo o nim mowa, rozważa powrót do zawodowego peletonu podczas tegorocznego Giro w roli mentora i rozprowadzającego dla młodego włoskiego talentu Adrei Guardiniego (urodzonego kilkanaście dni po pierwszym zwycięstwie Cipolliniego w Giro ’89). Nieprzychylna postawa szefa zespołu Farnese Vini-Selle Italia oraz potrzeba poinformowania UCI o chęci uprawiania zawodowego kolarstwa sześć miesięcy przed otrzymaniem licencji stawiają ów powrót pod dużym znakiem zapytania. Niemniej sam fakt, że Super Mario potrafi zrobić sporo zamieszania wokół swojej osoby cztery lata po zakończeniu kariery (a właściwie siedem jeśli mamy na myśli ściganie na najwyższym poziomie) zasługuje na uwagę fanów sportu.

„Larger than life” to określenie, które zdaje się najlepiej opisywać Mario „Cipo” Cipolliniego. Rekordzista pod względem zwycięstw w Giro (42), triumfator dwunastu etapów w Tourze (w tym czterech z rzędu w 1999 r. z czego etap do Blois był najszybszym w całej historii imprezy – średnia 50,4 km/h), zwykł szokować na rowerze i poza nim. Choć odnosił sukcesy w TdF, nigdy nie ukończył imprezy za każdym razem wycofując się przed alpejskimi etapami. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, w końcu wielu sprinterów wykonuje podobny manewr, by oszczędzać siły na końcówkę sezonu. Król Lew (jeden z pseudonimów Mario) posuwał się o krok dalej przed alpejskimi etapami rozsyłał do francuskich gazet swoje zdjęcia z plażowego wypoczynku by pokazać jak bardzo „cierpi podczas górskich etapów”. Jak można się domyślić takie zachowanie nie podobało się organizatorom wielkiej pętli. Dlatego też w latach 2000-2003 Piękny Mario nie otrzymywał zaproszeń na wyścig. Nie pomogła nawet tęczowa koszulka wywalczona w 2002 roku. Duma Francuzów była zbyt urażona.

Często słyszy się stwierdzenie, że wyścigi kolarskie kosztują wiele każdego kolarza: ból, zmęczenie, cierpienie… to cena jaką trzeba zapłacić za sukces. Cipo nie był wyjątkiem jednak w jego przypadku słowo kosztować nabierało znaczenia dosłownego. Znany jako właściciel największej kolarskiej garderoby w całym peletonie często ubierał się w stroje odbiegające od drużynowych uniformów: tygrys, zebra, barokowy lew, robot, człowiek bez skóry to tylko niektóre nadzwyczajne kreacje, za które Cippolini musiał płacić kary organizatorom wyścigów (jedynie mistrzowie świata, krajów i liderzy poszczególnych klasyfikacji mogą nosić wyróżniające się stroje). Oprócz wybryków które zazwyczaj rozśmieszały kibiców Lew potrafił pokazać pazur. Podczas ostatniego z trzech zwycięstw w Gent-Wevelgem jadąc w koszulce mistrza świata Włoch obrzucił bidonami jednego z sędziów wyścigu, kiedy ten przejechał miedzy nim a samochodem teamowym podczas rozmowy zawodnika z dyrektorem sportowym.

Cipollini był nie tylko kontrowersyjną gwiazdą kolarstwa, lecz także innowatorem. Pierwszy zbudował wokół siebie tzw. „pociąg” – grupę kolarzy wysuwających się na czoło peletonu na ostatnich kilometrach etapu w celu zapobiegania atakom oraz ochrony głównego sprintera. MŚ roku 2002 w belgijskim Zolder były sztampowym popisem „błękitnego pociągu”, którego maszynistą był Super Mario.

To były czasy! Młody Allesandro Petacchi jako rozprowadzający i astronomiczna przewaga Cippoliniego (dobrze, że piszę ten tekst na komputerze, bo wersja papierowa miała by w tym miejscu ślad po mojej łezce, która właśnie zakręciła mi się w oku).

Znany jako osoba, która używa przymiotników szybkie i piękne w stosunku do samochodów jak i kobiet, Mario przyznał, że gdyby nie kariera kolarza poważnie rozważałby karierę gwiazdy porno. Jak to mawiają, potencjał jest. Na imprezie z okazji czterdziestych urodzin wielkiego mistrza zjawiło się tak wiele byłych partnerek i przyjaciółek, że miejscowa policja zjawiła się u bram z powodu informacji o otwarciu nielegalnego domu publicznego. Jak stwierdził jeden z funkcjonariuszy:

To była pomyłka. Zamiast drążyć temat postanowiliśmy spytać Cipolliniego o kilka rad.

Na całe szczęście po zakończeniu kariery Mario, zamiast produkcją filmów dla dorosłych, zajął się konstruowaniem rowerów i ubrań o dumnie brzmiącej nazwie MCipollini… Wielu podejrzewa, że sensacyjne informacje o powrocie do zawodowego ścigania podobnie jak wręczanie roweru „upadłemu aniołowi Włoskiego kolarstwa” Ricardo Ricco to zabiegi marketingowe mające na celu promowanie nowej firmy starego gwiazdora. Nawet jeśli to prawda, za każdym razem z ciekawością czytam wiadomości związane z Super Mario. Dla mnie to ktoś no kształt Jaerbyna z mentalnością Millera, czyli prowokator zbyt kochający swój sport, by na dobre się z nim rozstać.

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Dodaj komentarz

Zobacz także

Inne artykuły

nowe narty

Nowości w świecie nart na 2024/2025

Tradycyjnie na początku sezonu rzucamy garść newsów. Z mnogości mniej lub bardziej udanych innowacji technicznych staramy się wybrać te najbardziej wartościowe. Skitouring, freeride, allmountain czy jazda po przygotowanych trasach –

maxx booldożer

Słodkie życie zwykłego instruktora

Osrodek narciarski X gdzieś we Włoszech, grudzień, godzina 6.35. Budzik przeszywa i ogłusza. Za oknem jest jeszcze ciemno. Buty, kask, bidon, rękawiczki – w plecaku. Wkrętarka z zapasową baterią, wiertarka, klucz

braathen

Cały we łzach – po pierwszym gigancie sezonu

Szast-prast, i ani się obejrzeliśmy, jak rozpoczął się kolejny alpejski sezon. Tradycyjnie pierwsze zawody odbywają się w ostatni weekend października w austriackim Sölden, na wymagającej trasie lodowca Rettenbach. Nigdy

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.