braathen

PŚ w Sölden – początek inny niż zwykle

Wreszcie doczekaliśmy się kolejnego początku sezonu alpejskiego. Co prawda o tydzień wcześniej niż uprzednio planowano, bez udziału publiczności, która tym razem nie dostarczała kolorytu imprezie, no i beze mnie. Pomimo to i tak emocji nie zabrakło!

Panie powitał mglisty poranek i dopiero mniej więcej w połowie ścianki zaczynały widzieć po czym i dokąd jadą. Najlepszym to jednak nie przeszkadzało, gdyż na czele zameldowały się bardzo mocne włoszki Marta Bassino i Federica Brignone, a zaraz za nimi Norweżka Mina Holtmann. Michelle Gisin i Alice Robinson podzieliły się miejscem czwartym. Z faworytek jedynie Petra Vlhová jechała jakby z lekko zaciągniętym ręcznym. Czy mgła była tego przyczyną, czy też potrzebowała trochę więcej czasu, aby wejść w rytm zawodów nie dowiemy się pewnie nigdy. Faktem jest, że Petra traciła do liderki ponad dwie sekundy i zajmowała miejsce dziesiąte. Pierwszy przejazd w Sölden był też ostatnim dla Maryny Gąsienicy Daniel. Polska Alpejka straciła w nim aż prawie pięć sekund do liderki i zajęła miejsce 45. Miejmy nadzieję, że pierwsze „śliwki robaczywki”, a dziewczyna wraca przecież po kontuzji i musi się rozkręcić. Oby!

Przejazd drugi (już przy pięknej, zimowej pogodzie) to – jak dla mnie – popis Pauli Moltzan, która startując z numerem 62. zajmowała po przejeździe pierwszym miejsce 17., a w drugim wykręciła czwarty czas i awansowała na dziesiąte. W drugiej odsłonie popisała się też Petra Vlhová, lekko poddenerwowana wynikiem pierwszej, i odkorkowała taki przejazd, że aż miło było popatrzeć. Był w nim gaz, moc, kontrola, agresja i chęć walki – warto obejrzeć gdzieś na YouTube. Petra objęła prowadzenie i została pokonana dopiero przez obie Włoszki. Brignone zjechała ciut lepiej i skróciła dystans, ale Marta Bassino nie dała sobie wydrzeć drugiego zwycięstwa w karierze. Swoją drogą aż miło było popatrzeć, jak stabilnie, pewnie, a zarazem leciuteńko po lodowej trasie poruszała się filigranowa Włoszka. Komentująca w szwajcarskiej SRF Tina Weirather (bardzo dobry debiut) nie mogła się jej nachwalić właśnie za mięciuteńki i elegancki styl. Życiowy wynik w gigancie załapała też Michelle Gisin, plasując się na czwartym miejscu. Włoszki zaprezentowały się bardzo mocno, podobnie, jak Petra Vlhová. Na pewno w gazie są też Alice Robinson i Tessa Worley, ale miały troszkę problemów po drodze i nie zaszalały w ścisłej czołówce. Zobaczymy, w grudniu w jakiej formie powróci Mikaela Shiffrin, ale już dziś wiadomo, że sezon w gigancie pań zapowiada się bardzo ciekawie. Nie pisałem nic o Austriaczkach, ale to może dlatego, że praktycznie nie istniały. Najbardziej obiecująca z nich Katharina Liensberger wypadła z trasy w drugim przejeździe, a pozostałe nie odegrały żadnej roli (najlepszą z nich Katharinę Truppe sklasyfikowano na 15. pozycji).

Panowie wylosowali lepszą pogodę, gdyż już od rana w niedzielę świeciło w Sölden słońce. Lodowa, stroma i dość ciasno ustawiona trasa pierwszego przejazdu stała się areną „festiwalu stivotingu”. W odsłonie pierwszej dość niespodziewanie najlepiej poradził sobie mój ziom z wioski Lenzerheide, czyli Gino Caviezel (montowałem mu wiązania do freerideówek dwa sezony temu – ciekawe, czy ich użył?). Dla Gino pierwsze miejsce przejazdu to zupełnie nowa sytuacja i widać było nawet w TV, że przed drugim był zdenerwowany. Wróćmy jeszcze na chwilę do odsłony pierwszej. Za Caviezelem finiszowali faworyci w osobach Kranjca i Kristoffersena. Niedaleko byli też inni wielcy, czyli Pinturault i Nestvold-Haugen. Pomiędzy nimi napierali młodzi w osobach Lucasa Braathena (czyt. Broooten), Marco Odermatta, Loïca Meillarda, czy Thibauta Favrota.

Przejazd drugi w pełni już należał do młodzieży (choć Caviezel ma swoje lata, to jako zawodnik nadal jest młody). Najpierw wspaniale pojechał Belg (spokojnie, wychowany w Austrii, ale zawsze) Sam Maes, potem Thibaut Favrot, jeszcze później Meillard i Odermatt. Prawdziwy koncert dał jednak Lucas Braathen, który atakując z piątego miejsca pokonał wszystkich przeciwników. A jechał pięknie, mocno, ryzykownie, choć nie bezbłędnie. Na miejscu drugim Marco Odermatt, a na trzecim Gino Caviezel. Na mecie wyglądało to tak, że z obrotu sprawy zadowoleni byli wszyscy ci, którzy na podium stanęli. Może więc w nadchodzącym sezonie zobaczymy w gigancie zmianę pokoleniową, która w osobach Kranjca i Zubčicia zarysowała się już w ubiegłym sezonie? Z ciekawostek: Szwajcarzy wprowadzili do finałowej trzydziestki pięciu zawodników, a Norwegowie i Francuzi po czterech. Lucas Braathen chciał jako dziecko być piłkarzem, ale pewnego dnia zobaczył w telewizji Teda Ligety’ego i na szczęście zmienił zdanie oraz dyscyplinę sportu. Anegdotę te opowiadał Marc Berthod komentator SRF, a niegdyś dobry zawodnik. Austriacy nie istnieją jeszcze bardziej niż Austriaczki. Nie dość, że najlepszy z nich zajął miejsce 17., to jeszcze ich technika wygląda dość archaicznie w porównaniu z zawodnikami nacji wymienianych wcześniej.

Najważniejsze jednak jest to, że w tych dziwnych czasach karuzela alpejskiego Pucharu Świata ruszyła i będzie dostarczać nam radości.

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Zobacz także

Inne artykuły

azs winter cup

AZS WC: „Topór” z wymarzonym medalem

Magdalena Bańdo (UŚ Katowice) i Juliusz Mitan (AGH Kraków) zdominowali rywalizację w ostatnich eliminacjach Akademickiego Pucharu Polski, wygrywając w obu konkurencjach. Wydarzeniem dnia był pierwszy, upragniony medal wywalczony

crazy canucks

Crazy Canucks łamią system narciarstwa alpejskiego

Jest styczeń. Dookoła rozpościera się przepiękna panorama szwajcarskich Alp. Co kilkadziesiąt minut kolej torowa Jungfraubahn przejeżdża przez Wengen, nad którym unosi się najdłuższa trasa zjazdowa alpejskiego Pucharu Świata. To miejsce

10 grzechów polskiego narciarstwa

Grzech 10. – reprezentowanie Polski na imprezach głównych

Ostatnią kwestią na mojej liście są powołania na imprezy główne, które wywołują zainteresowanie przed mistrzostwami świata juniorów i seniorów czy igrzyskami olimpijskimi. Dla wielu, jak nie wszystkich zawodników, zakwalifikowanie się na takie zawody i możliwość

azs winter cup

Gadające Głowy – AZS Winter Cup #4 Jurgów

Na starcie jakieś stwory z „Ulicy Sezamkowej”, w drugim przejeździe „Puszek” i Kuba Okniński – co się dzieje!? Debiutujący w AZS Winter Cup Bartek Sanetra opowiada, że wszystko się może zdarzyć (wielkie

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.