Muszę przyznać że na tę eliminację Akademickiego Pucharu Polski czekałem z ogromnymi nadziejami. Na Harendzie panują wyśmienite warunki, od wielu tygodni stok był naśnieżany i bardzo solidnie przygotowywany. W piątek od rana świeciło słońce i trzymał jednostopniowy mróz, więc zapowiadały się znakomite zawody. Nie bez powodu organizatorzy najwięcej eliminacji AZS Wintercup oraz finał całego cyklu zaplanowali właśnie tu – zawsze najlepsze ściganie było na Harendzie. Niestety, powiedzmy sobie uczciwie, w piątek zobaczyliśmy antynarty.
Obejrzyj galerię zdjęć z IV eliminacji AZS Wintercup na Harendzie
Zaczęło się od pierwszego przejazdu giganta. Chyba autor ustawienia zapomniał, że do Zakopanego przyjechali ścigać się najmocniejsi zawodnicy akademiccy z Maćkiem Kominko, Mateuszem Habratem, Wojtkiem Szczepanikiem, Adamem Wójtowiczem, Kasią Leszczyńską i Karoliną Klimek na czele, a nie uczestnicy weekendu integracyjnego z dużej korporacji. „Starzy wyjadacze” AZS Wintercup mogli sobie przypomnieć czasy, kiedy większość zawodników startowała w gigantach na nartach slalomowych, bo takiego giganta w „poprzek” dawno już nie było.
Gdzie pojedzie vorlaufer?
Wszyscy jechali dryfowali między potwornie podkręconymi bramkami giganta, niektórzy robili to szybciej, inni dłużej sunęli bokaczem. „Czegoś takiego dawno nie jechałem” – powiedział Wojtek Szczepanik – zeszłoroczny zwycięzca AZS Wintercup. W piątkowy poranek nie udało mu się osiągnąć linii mety. Ustawiacz zreflektował się chyba i drugi przejazd przypominał już bardziej giganta, do jakiego zdążyliśmy się przyzwyczaić.
Najszybsze boczary wśród kobiet potrafiła wykonać Kasia Leszczyńska. Za nią, ze stratą 1,28 s., na mecie zameldowała się Karolina Klimek, a trzecia była Anita Tabaszewska.
Kasia Leszczyńska jedzie po pierwsze miejsce w gigancie
Królem boczarem pierwszym został Maciek Kominko, a obok niego na podium stanęli Adam Wójtowicz oraz Łukasz Kotuchna.
Wójt tradycyjnie w czubie
Do mety nie dotarł Mateusz Habrat, który w drugim przejeździe popisał się efektownym slidem:
Niestety nie zobaczycie zdjęcia zwycięzcy, ponieważ sekwencja upadku Matsona pożarła resztki zapasów energii z akumulatora…
Apogeum antynart nastąpiło podczas pierwszego przejazdu slalomu. Większość zawodników, po osiągnięciu linii mety, kwitowała ustawienie słowami „co to kurwa miało być?”. Nawet najlepsi wyglądali na trasie jak paralitycy walczący o przetrwanie. Bramki były mocno rozstawione na boki, a odległości między nimi tak małe, że oglądaliśmy piękny drifting. Dodatkowo wymuszona jazda ześlizgiem sprawiła, że na trasie utworzyła się gigantyczna poprzeczna dziura.
Kasper Leonowicz, zdegustowany obrotem sprawy, wycofał się z drugiego przejazdu. Stwierdził, że szkoda jego nóg i jazda po takim „bułgarze” nie ma najmniejszego sensu.
Obejrzyj galerię zdjęć z IV eliminacji AZS Wintercup na Harendzie
Nie mają więc czego żałować zawodnicy, którzy po rywalizacji w gigancie pojechali do Jurgowa na przejazdy kwalifikacyjne do Mistrzostw Polski w skicrossie. Na trasie slalomu nie zobaczyliśmy Wojtka Szczepanika, Mateusza Habrata i Maćka Kominko. Pojawiła się więc szansa dla zawodników „ocierających się o podium” na życiowy sukces. Szansę wykorzystał Karol Miśkowiec i po dwóch naprawdę płynnych przejazdach stanął na najwyższym stopniu podium. Warto zaznaczyć, że Karol był jedynym zawodnikiem w stawce, który bezbłędnie pokonał trasę. Drugi w rywalizacji Kuba Stryjewski miał duże problemy w pierwszym przejeździe i stracił do zwycięzcy prawie 5 sekund! Trzeci rezultat osiągnął Krzysztof Kania.
Karol Miśkowiec w drodze po złoto
Pod nieobecność Kasi Leszczyńskiej nie było komu walczyć z Karoliną Klimek, która zdemolowała rywalki oraz wszystkich (sic!) panów wykręcając czas dnia! Druga na mecie Zuzia Małysa zanotowała aż 6,5 s. straty.
Kala odjechała rywalkom
Z oryginalnym ustawieniem nie poradziło sobie kilku zawodników z czołówki (m.in. lider klasyfikacji generalnej Adam Wójtowicz), a wielu rywalizowało w konkurencji „kto szybciej podejdzie do ominiętej bramki”. Dużym wyczynem wykazał się Łukasz Kotuchna, który po problemach w pierwszej próbie atakował z 28. pozycji i wskoczył na 9. miejsce.
Łukasz Kotuchna nadrabia straty z pierwszego przejazdu
Ogromna szkoda, że zmarnowano szansę na wspaniałe zawody. Żal tym większy, bo mieliśmy do dyspozycji najdłuższą trasę w tegorocznej edycji AZS Wintercup. Mam nadzieję, że następnym razem ekipa pana Całki nie strzeli sobie w kolano i nie popsuje swojej świetnej renomy eksperymentalnym ustawieniem trasy…
Wyniki kobiet na Harendzie w pliku PDF
Wyniki mężczyzn na Harendzie w pliku PDF
Aktualną klasyfikację generalną znajdziecie na www.wintercup.pl.
Obejrzyj galerię zdjęć z IV eliminacji AZS Wintercup na Harendzie
9 komentarzy do “Antynarty, czyli IV eliminacja AZS Wintercup 2010”
Najwyższa pora, by ktoś zrobił porządek z ustawianiem tras na Wintercupie, bo nie pierwszy raz jest ono skandaliczne. Świetna impreza, tak często psuta przez niekompetentnych (może nietrzeźwych, bo jak inaczej wytłumaczyć takie babole w wykonaniu (ponoć) doświadczonej ekipy?) ustawiaczy… Przypominają mi się czasy, kiedy zawodnicy musieli sami poprawiać trasę, bo wertikal był ustawiony na odwrót ;) O leżących na slalomie tyczkach już nie wspomnę ;)
Bylem widziałem i w zyciu nie jechałem takiej kaszany!!
Gigant byl tragiczny, a slalom to jakaś apokalipsa…
Brakowało tylko przelotu z trzech tyczek albo startu od wertikalu
Masakra, szkoda ze to wszytko na harendzie gdzie zawsze zawody byly najlepiej przygotowane
z koszmarem ustawienia zgadzam sie całkowicie ale to jeszcze pikuś. Koszmar do kwadratu przeżyło dwoje zawodników. Dla nich prawdziwy KOSZMAR zaczął się gdy okazał się ze tuż przed startem slalomu zginęły im narty i kije. To jest kur.. koszmar.
w wiecie jaki był dalszy ciąg koszmaru? To koszmar właściciela stacji bo okazało się ze to jeden z jego pracownik (czyli jeden z tych miłych panów z obsługi) za tym stoi .Na plus można Harendzie zapisać to ze posiada monitoring i jest możliwość wyłapania takich sku…….Moim zdaniem jego zdjęcie powinno widnieć na stronie by przed zbliżającymi sie AMP-ami zawodnicy mogli wyostrzyć zmysły na takich *******
Wiem ze Polak jest zdolny do wielu rzeczy ale żeby obsługa?zawodnikom? na takich renomowanych zawodach? i przez to strzelić sobie takiego samobója. WSTYD DLA HARENDY!
Trzymam mocno kciuki za nadchodzące AMP-y
Oby nigdy więcej takich koszmarów!!!
O tak! 2 poważne minusy dla zawodów z 5 lutego: ustawienie i popijający piwo panowie z obstawy zawodów. Kiedy startowałam to o mało panu „piwka nie wylałam” i co by wtedy było?? trzeba by zrobić przerwę na uzupełnienie kufla! No porażka totalna. A co do tej kradzieży to też słabo… I wiem, że to już nie pierwszy raz na Harendzie!, dobrze, że można jeszcze zaufać zawodnikom i zostawić swój sprzęt na starcie i potem go tam znaleźć:)
Oby AMPy odbyły się bez takich niespodzianek!
Panowie
Nie macie na co narzekac przynajmniej jestescie cali.
Ja dzieki panom od ustawienia urwalelm sobie kolano.
Drodzy “Starzy wyjadacze” AZS Wintercup tak strasznie jedziecie po ustawieniu slalomu czy giganta a gdzie byliście podczas oglądania trasy, czy ktoś z Was podszedł i skomentował ustawienie ??? – nikt.
Trasę oglądaliście przecież dokładnie, to jak Jano może stwierdzić coś takiego cyt. „Ja dzieki panom od ustawienia urwalelm sobie kolano” – co ustawiający za nie ciągnął ??
Chyba nie, co do cytatu „Bramki były mocno rozstawione na boki, a odległości między nimi tak małe” to zgodnie z pkt 801.2.3 NRS odległość między bramkami może być między 6-13m i na pewno była, może nauczcie się jeździć na 7m a potem płaczcie że odległości za małe, tego slalomu nie stawiał byle kto, tylko osoba która narciarstwem zajmuje się wiele lat i pewnie nie jednego z Was by pojechała, osoba ta ma uprawnienia DT w narciarstwie alpejskim jakby ktoś miał wątpliwości. Podejrzewam iż podobnego ustawienia możecie się spodziewać podczas finałów więc może potrenujcie …
Każdy popełnia błędy, najważniejsze to zdawać sobie z nich sprawę i wyciągać wnioski. Mogę się założyć, że podobnego ustawienia podczas finałów nie zobaczymy :)
Kolego Pawik
owszem nikt nie zlozyl protestu ale raczej kazdy podczas ogladania trasy krecil glowa.
Gigant nie miescil sie w zadnych normach tak to sie stawia na imprezach dla firm dla starch dziadkow albo dzieci.
Miedzy skretami trzba bylo skakac zeby sie pomiescic co moze odlegosci wedlug ciebie tez byly tak zgodne jak w sl?
Osobiscie popelnilem blad bo spadlem i wcignela mnie banda i zeby sie ratowc przycisnalem mocno ale gdyby ustawienie bylo prawidlowe mysle ze moglo by nie dojsc do takiej ekstremalnej sytuacji byla by wieksza predkosc i wieksza szansa ze narty wypna.
NIe lube i nie chce zwalac winny na innych bo startujac zawsze licze sie z mozliwoscia kontuzji ale daze do tego iz takie wlasnie bulgary sprzyjaja kontuzjom.
A co do twojego zarciku to nie zycze tobie zeby cie „ktos tak Pociagnal za noge”
Jan Rogatko
Nawet w ramach przepisów ustawiać można różnie…mniej bądź bardziej rozsądnie… Ustawienie na rzeczonych zawodach, nawet jeśli teoretycznie zgodne z przepisami (trzeba by mierzyć..) musiało być absurdalne, skoro tak duża jest jednomyślność osądu uczestników… Na tym samym stoku bywały i dobre ustawienia (rok temu Pana Ćwikły) tzn. mniej szarpane (większe odległości) = bezpieczniejsze!!! Czasem lepiej przyznać Panie Wojtku, że w imię dobra sprawy i uczestników można było łatwiej ustawić, a nie oburzać się od razu. Nawet na pucharze świata zawodnicy czasem narzekają na ustawiaczy (np. zeszły sezon w Val D’Iser) i masowo wypadają lub się uszkadzają…. Podsumowując: Przepisy może były, ale rozsądku najwyraźniej brakowało…