10 listopada na Stubaiu odbył się skicross minirace, czyli zawody pokazowe, w których uczestniczyło ponad 40 zawodników z dziesięciu krajów. Jak to w tym sezonie bywa, pogoda była fatalna, co nie pozwoliło w 100% na przeprowadzenie zawodów. Kwalifikacje odbyły się tylko na połowie toru ponieważ silny wiatr oraz gęsta mgła bardzo utrudniały widoczność w dolnej części trasy. Organizatorzy uznali, że jest zbyt niebezpiecznie, dlatego zdecydowali się nie ryzykować. Trochę szkoda, że pogoda nie dopisała ponieważ ucierpieli na tym nie tylko widzowie, ale również ludzie, którzy mocno byli zaangażowani w budowę toru oraz organizacje całego przedsięwzięcia.
Po kwalifikacjach Polacy zajmowali dosyć wysokie lokaty, co napawało optymizmem przed rywalizacją w czwórkach. Dokładnych wyników kwalifikacji nie otrzymaliśmy, lecz po rozstawieniu w finałach można było mniej więcej sprecyzować, kto jak szybko pojechał czasówkę. Ja w pierwszej rundzie zostałem rozstawiony z dwoma Czechami oraz Austriakiem. Oznaczało to, że po kwalifikacjach zajmowałem miejsce 9-16. Nie mam dokładnych wyników z racji tej, że przy tym całym zamieszaniu spowodowanym złymi warunkami atmosferycznymi, wszystko działo się tak szybko, że nie było czasu na wydrukowanie list z wynikami. Wraz z Austriakiem udało mi się przejść pierwszą rundę i awansować do kolejnego wyścigu, gdzie czekał na mnie kolega z reprezentacji Marcin Orłowski oraz kolejny reprezentant Austrii.
Z bitwy polsko-austriackiej obronną ręką wyszedłem ja oraz zawodnik z Austrii, z którym rywalizowałem już w pierwszej rundzie. W tym wyścigu nie obeszło się bez kontrowersji. Kiedy przygotowywałem się do kolejnego starcia, które miało decydować kto pojedzie w finale, okazało się, że zostałem zdyskwalifikowany. Sędziowie uznali, że zbyt mocno pracowałem łokciami na jednym z wiraży. Oczywiście nie zgadzałem się z tą decyzją, ponieważ to mój rywal stopował mnie przy użyciu łokcia, w celu wypracowania sobie dogodniejszej pozycji. Zrobiło się dosyć niebezpiecznie i w celu uniknięcia ewentualnej kolizji, delikatnie odbiłem się ręka od zawodnika, z którym doszło do spięcia. Sędziowie jednak zdecydowali, że to ja wyraźnie zrobiłem ruch i postanowili wykluczyć mnie z zawodów.
Moim zdaniem była to walka bark w bark, gdzie wina leżała po obu stronach. Ta decyzja upoważniała drugiego Austriaka, który minął linię mety jako trzeci, do awansu do kolejnej rundy. Trochę w tym wszystkim za dużo niejasności i mogłoby się wydawać, że gospodarze „przygrali tutaj w kulki”, ale nie mi to oceniać. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Chwilę potem organizatorzy podjęli decyzję o przerwaniu zawodów z powodu bardzo silnego wiatru. Ostatecznie rywalizacja zakończyła się w momencie przerwania przez sędziów minirace’u, gdzie na stan bieżący wyłoniono zwycięzców. Najlepszy okazał się reprezentant Szwecji. Marcin Orłowski ukończył rywalizację na 11. miejscu. Mojej osobie została przyczepiona naklejka DSQ, co wiązało się z tym, że nie zostałem sklasyfikowany.
Pozdrawiam :D
Matson
1 komentarz do “Skicross Minirace Stubai”
Jest walka, są emocje. Skicross rządzi!!!!!