Udany weekend w Czechach!!!

W ten weekend w Spindlerovym Mlynie rozegrane zostały międzynarodowe mistrzostwa Czech oraz zawody FIS w skicrossie. Piszę, bo naprawdę jest się czym pochwalić. W pierwszy dzień rywalizacji rozgrywanych w ramach zawodów FIS-owych nasza kadra zaprezentowała dobre umiejętności i pokazała, że potrafi rywalizować na wysokim poziomie z najlepszymi.

Na starcie nie brakowało znanych osobistości dominujących w tym sezonie w crossowym Pucharze Świata. Pojawił się zwycięzca klasyfikacji generalnej Filip Flisar, oczywiście nie zabrakło także jednego z najbardziej utytułowanych zawodników tej dyscypliny Czecha Tomasa Krausa. Swoją obecność zaznaczył również Stefan Thanei, którego jeszcze niedawno koronną dyscypliną były konkurencje szybkościowe w alpejskim Pucharze Świata. Do największych osiągnięć tego zawodnika można zaliczyć siódme miejsce w zjeździe w Kitzbuehel. Razem z nim przyjechało kilku jego kolegów z reprezentacji Włoch. Nie brakowało również zawodników z Hiszpanii, Słowenii, Słowacji, Litwy czy Anglii oraz co jest sprawą oczywistą Czech. Przez cały weekend panowała rewelacyjna pogoda, co napawało optymizmem oraz chęcią zaciętej rywalizacji.

Po zapoznaniu się z trasą oraz przejazdach treningowych, zbliżała się pierwsza chwila prawdy, czyli kwalifikacje. Polacy w składzie Marcin Orłowski, Jacek Mieszczak oraz Bartłomiej Wądrzyk i ja, rozpoczęliśmy te fazę zawodów mocnym uderzeniem. Wszyscy bowiem zakwalifikowali się bez najmniejszych problemów do finałowych wyścigów z wysokich lokat. Kiedy przyszedł czas na rozstawienie zawodników w czwórkach, okazało się mamy polski pojedynek. W jednej grupie ustawiony byłem ja wraz z Jackiem Mieszczakiem. Przedstartowych rozwiązań na pomysł rozegrania wyścigu mieliśmy mnóstwo, co później zaowocowało. Po mocnym starcie i dobrze dobranej taktyce, nasza dwójka znalazła się bezpośrednio za sobą na dwóch czołowych pozycjach i tak już dojechaliśmy do mety i awansowaliśmy do następnej rundy zawodów. Najmniejszych problemów nie miał także Marcin Orłowski, który wygrał i również znalazł się w finałowej szesnastce. Zabrakło szczęścia Bartłomiejowi Wądrzykowi, któremu nie udało się przejść pierwszej rundy i musiał pożegnać się z walką o wyższe cele. Kolejna runda to już ćwierćfinały, co oznacza, że rywalizacja i atmosfera robi się coraz bardziej napięta. Tym razem nie mieliśmy już tyle szczęścia ponieważ Jacek Mieszczak ukończył wyścig na trzecim miejscu, co nie poskutkowało awansem do półfinałów. Na szczęście ja zdołałem wygrać wyścig i już mogłem zastanawiać się jak trzeba będzie rozegrać kolejny i pokonać mocnych rywali. Cały czas w równoległej walce dobrze radził sobie Marcin Orłowski. Po raz kolejny bez problemu pokonał rywali. Emocje sięgały zenitu. W rywalizacji zostało już tylko ośmiu najlepszych zawodników. Każdy z nas miał chrapkę na tytuł. W następnej serii trafiłem do bardzo mocnej czwórki. Tylko dwójka na mecie miała się cieszyć z awansu do finału.

Niestety ukończyłem rywalizacje na trzecim miejscu i musiałem się zadowolić małym finałem (walka o lokaty 5-8). Po raz kolejny nie zawiódł Marcin Orłowski. Po słabej reakcji startowej wyszedł z bramki na czwartej pozycji i kiedy każdy już stracił nadzieje na to, że zdoła wyprzedzić rywali, on wykazując się dużym sprytem, wcisnął się miedzy dwóch rywali i rzutem na taśmę minął linię mety drugi. Oznaczało to finał! A w nim czekał na niego Tomas Kraus, główny pretendent do mistrzostwa oraz Jakub Kopriva, który chciał utrzeć nosa utytułowanemu Czechowi. Ale najpierw zgodnie z regulaminem rozegrany został mały finał, w którym osobiście brałem udział. Na starcie stanąłem obok Filipa Flisara, który jak wcześniej wspomniałem wygrał generalną klasyfikacje Pucharu Świata, Petera Whelana i wspomnianego już Stefana Thanei. Także zadanie nie było proste. Rywale bardzo wymagający, do których trzeba było podejść z dużym respektem, ale na pewno nie lękiem.

Zaczęło się. Ruszyliśmy. Po starcie utrzymywałem się na równi z rywalami. Na pierwszych rollerach doszło do małych przepychanek, po których zaczęła ustalać się kolejność w stawce. Z trzeciego miejsca, wykorzystując kolizje dwóch rywali przede mną, znalazłem trochę przestrzeni i sprytnie bardzo ciasną linią zdołałem wysunąć się na prowadzenie, którego mimo naporu rywali i ostrych ataków nie oddałem już do mety. Na dole wielka radość i satysfakcja z piątego miejsca. Przyznaję, że trzeba się trochę pogimnastykować by zwyciężyć w małym finale. Przyszła pora na rozstrzygnięcia w finale głównym. Tak samo jak poprzednio Marcin Orłowski nie zawiódł i ustąpił tylko Tomasowi Krausowi. Za drugie miejsce zainkasował ponad 200 punktów, co było życiowym jego osiągnięciem. Trzeci na metę wjechał Jakub Kopriva.

W kolejny dzień zmagań, czyli podczas mistrzostw Czech sytuacja wyglądała podobnie pod względem obstawienia podium. Zwyciężył Tomas Kraus, drugie miejsce zajął Peter Whelan natomiast trzeci ponownie był Jakub Kopriva, zapewniając sobie tym, tytuł wicemistrza Czech. My spisaliśmy się nieco gorzej aniżeli w dzień poprzedni, ale myślę, że też nie ma co narzekać. Marcin Orłowski zanotował kolejny dobry występ i dzięki dobrej dyspozycji w małym finale ukończył rywalizację na piątej pozycji. Ja zostałem sklasyfikowany na dziewiątym miejscu. Dużego pecha tego dnia miał Jacek Mieszczak. Uległ bowiem groźnie wyglądającemu wypadkowi. Na szczęście wyszedł z tego bez szwanku. Mimo wszystko trzy przerwane siatki zabezpieczające trasę i fikołkowanie po kamieniach i krzakach ze stromego zbocza zrobiło ogromne wrażenie. Warto podkreślić, że Jacek po eliminacjach był najszybszy z Polaków. Jego rezultat pozwolił mu zajmować wysokie czwarte miejsce.

Gratulacje również dla Karoliny Riemen, która ukończyła rywalizację kobiet na drugim miejscu. Podsumowując, zawody były fajnie zorganizowane, pogoda dopisała, kibice zawzięcie dopingowali swoich faworytów. Czesi zaś pokazali, że jeżeli wykaże się trochę inicjatywy, można stworzyć naprawdę fajne widowisko.

Pozdrawiam :)
Mateusz Habrat

Znaczniki

Podobało się? Doceń proszę atrakcyjne treści i kliknij:

Zobacz także

Inne artykuły

nowe narty

Nowości w świecie nart na 2024/2025

Tradycyjnie na początku sezonu rzucamy garść newsów. Z mnogości mniej lub bardziej udanych innowacji technicznych staramy się wybrać te najbardziej wartościowe. Skitouring, freeride, allmountain czy jazda po przygotowanych trasach –

maxx booldożer

Słodkie życie zwykłego instruktora

Osrodek narciarski X gdzieś we Włoszech, grudzień, godzina 6.35. Budzik przeszywa i ogłusza. Za oknem jest jeszcze ciemno. Buty, kask, bidon, rękawiczki – w plecaku. Wkrętarka z zapasową baterią, wiertarka, klucz

braathen

Cały we łzach – po pierwszym gigancie sezonu

Szast-prast, i ani się obejrzeliśmy, jak rozpoczął się kolejny alpejski sezon. Tradycyjnie pierwsze zawody odbywają się w ostatni weekend października w austriackim Sölden, na wymagającej trasie lodowca Rettenbach. Nigdy

Newsletter

Dołącz do nas – warto

Jeśli chcesz dostawać informacje o nowościach na stronie, nowych odcinkach podcastu, transmisjach live na facebooku, organizowanych przez nas szkoleniach i ważnych wydarzeniach oraz mieć dostęp do niektórych cennych materiałów na stronie (np. wersji online Magazynu NTN Snow & More) wcześniej niż inni, zapisz się na newsletter. Nie ujawnimy nikomu tego adresu e-mail, nie przesyłamy spamu, a wypisać możesz się w każdej chwili.