NTN Snow & More 2017/2018 nr 1

Wszystko zaczęło się bardzo daw- no temu, jeszcze w licealnych cza- sach w mieszkaniu kolegi, gdzieś na warszawskiej Pradze. Kolega miał bo- wiem ojca-pilota, który pasjonował się dwoma sprawami: kobietami i narciar- stwem. Z tego powodu, pod nieobec- ność taty, kolega dysponował magazy- nami „Playboy”, „Penthouse” i… „Ski”. Chodziliśmy do niego czasami w celu pooglądania obrazków. Słaba znajo- mość angielskiego wykluczała czyta- nie interesujących zapewne artykułów. W związku z bardzo dużą konkurencją do oglądania magazynów z kobietami oraz moim zainteresowaniem narciar- stwem coraz częściej sięgałem po „Ski” i „Skiing”. Ileż wspaniałych informacji można tam było znaleźć! Testy, opisy ośrodków, wywiady z gwiazdami. Szko- da, że niewiele z tego rozumiałem. Kilka lat później, w 1981 roku, za sprawą wielu dziwnych przypadków lo- sowych znalazłem się w Norwegii. Tam Dwadzieścia lat… Jak ten czas leci. Ani się człowiek obejrzał, a mnóstwo wody upłynęło w Wiśle. Współcześni czytelnicy „Magazynu NTN Snow & More” zapewne nawet nie wiedzą, jaka jest historia periodyku. Postanowiłem więc wybrać kilka przełomowych momentów, anegdot, śmiesznych sytuacji lub po prostu chwil, które podczas tej długiej podróży na nartach i z nartami najbardziej utkwiły mi w pamięci. TEKST: Tomasz Kurdziel ZDJĘCIA: arch. NTN Snow & More jedną z pierwszych rzeczy, które kupi- łem był magazyn „Ski” z Philem Mahrem na okładce. Tym razem periodyk prze- czytałem od deski do deski i jeszcze raz, i jeszcze raz… Kilka lat później, podczas finałów alpejskiego Pucharu Świata sezonu 1983/1984, rozgrywanych na „naszej” klubowej górce Kirkerudbakken, Phil Mahre i jego brat bliźniak Steven byli pierwszymi gwiazdami narciarstwa, z którymi mogłem rozmawiać. Byli tro- chę zdziwieni, kiedy pytałem o kąty po- chylenia cholewek ich butów i jak ostrzą narty. Śmiali się, ale grzecznie odpowia- dali, a ja chłonąłem wiedzę bezpośred- nio od mistrzów. W 1986 roku zacząłem pracować dla importera nart Dynamic i wiązań Geze (tak, tak, były takie) i brać udział w testach nart – zarówno sporto- wych, jak i sklepowych. Minęło znowu kilka lat, a ja za sprawą kolejnego przypadku losowego znala- złem się w Szwajcarii i to permanentnie. PODRÓŻ W CZASIE

RkJQdWJsaXNoZXIy NDU4MTI=